20

1.9K 145 14
                                    

"Muchas veces la vida no te dará lo que quieras, no porque no lo merezcas, sino porque mereces mucho más que eso. "

× Alexia ×

Nadzieja umiera ostatnia.
Tak przynajmniej mówią ludzie, którzy z reguły pełni obaw i desperacji o to, co może ich spotkać, liczą na to, że ich los nagle, jakimś magicznym cudem się odmieni. A być może nawet częściej mawiają to osoby pragnące pokrzepić kogoś, kto wygląda żałośnie, lub znalazł się w sytuacji bez wyjścia. Ja nie byłam żadną z nich. Słowo "nadzieja" spaliło się dla mnie kiedyś wraz z wiarą w to, że mój los, moje przeznaczenie w końcu się do mnie uśmiechnie, a nie zakpi ze mnie prosto w twarz. 
Lecz w momencie, kiedy Neymar pociągnął mnie zszokowaną za rękę, białą kartą otworzył swój pokój i posadził mnie na łóżku, coś się we mnie poruszyło. 
Witaj z powrotem, nadziejo, zapomniana przyjaciółko.
- Co masz na myśli, mówiąc, że to nie ja byłam powodem? - potrząsnęłam głową, nic nie rozumiejąc. 
- Cóż, teoretycznie to twoja wina. - jego dziwna odpowiedź wprawiła mnie w jeszcze większe pogubienie, i chyba to zauważył, bo ruszył z wyjaśnieniem. - Ale podkreślam: to twoja wina, a nie wina twojej gry.
- Rąbnij mnie w czoło, ale nic z tego nie czaję. Co, nie podobał im się mój strój?
- Lucho powiedział, że niełatwo było mu wyciągnąć cokolwiek z Xaviego Llorensa. - brunet postanowił przerwać chodzenie w tę i we w tę, i usiadł obok mnie, patrząc na mnie uważnie. - Już na początku, kiedy odebrał od niego telefon i powiedział, że nic z tego nie będzie, Enrique wydawało się to podejrzane. Przecież widział, że masz wyjątkowy talent, wszyscy widzieliśmy. A w gadki typu "nikogo w tej chwili nie potrzebujemy" też nie zdołał uwierzyć, bo akurat znał sytuację w składzie dziewczyn. Potrzebowali, i z tego co wiem, wciąż potrzebują umocnienia w pomocy. 
- W takim razie o co chodzi? - zniecierpliwiłam się. - Co zrobiłam źle? 
- Ich zdaniem nic. - wzruszył ramionami. - Problem podobno znajduje się gdzieś głębiej. W zarządzie. 

×××

Siedząc wśród licznej widowni na trybunach Celtic Park, wzrok miałam wbity w rozgrywkę na murawie, jednak myślami odlatywałam gdzieś wyżej i wyżej. W głowie wciąż kotłowała mi się rozmowa z Neymarem. Nie mogłam pojąć dlaczego prezydent klubu, Josep Maria Bartomeu, był przeciwny przyjęciu mnie do zespołu. Nie mógł mnie nawet znać osobiście, choć co prawda miałam wrażenie, jakbym go kiedyś spotkała. Prawdopodobnie mogło mi się to wydawać przez częste pokazywanie jego osoby w prasie i telewizji, a niewykluczone również, że mignął mi gdzieś na Camp Nou. Neymar powiedział, że musimy zająć się tą sprawą, bo sam jest ciekawy powodu, dla którego mnie odrzucano. Mimo wszystko, gdzieś tam w środku poczułam pewnego rodzaju ulgę, że to nie moje umiejętności były sprawcą mojego wykluczenia. 
Dzisiejsze spotkanie przeciwko Celticowi Glasgow trwało w ciągłym napięciu. Kibice Barcelony, którzy przybyli na stadion, by dopingować swoją drużynę, nie tylko śpiewali, ale też klęli pod nosami i modlili się, by dopomóc blaugrańskim zawodnikom. Mijała druga połowa, a Glasgow wciąż prowadziło 1:0. Martwiący był też fakt, że jak tylko Neymar wykonywał rzut rożny, lub jakikolwiek inny, po trybunach często rozchodziła się fala buczenia i gwizdania, co bardzo odbijało się na jego grze. Niedobrze, że się tym przejmował, powinien wyłączyć się całkowicie i skupić na podaniach, ale nie jest to takie proste, kiedy na barkach spoczywa presja. 
Punkt kulminacyjny jego wytrzymałości nastąpił pod koniec meczu, kiedy to został chamsko sfaulowany i puściły mu nerwy. Sędzia orzekł rzut karny, jednak duma Brazylijczyka nie pozwoliła mu jedynie wstać i otrzepać kolana. Przystawił się do rywala, popychając go lekko w klatkę piersiową, co wywołało małe zamieszanie wśród widowni i zawodników. Messi prędko odciągnął bruneta na bok, jednak wściekły Neymar zrzucił z ramienia jego dłoń i podszedł do piłki, w głowie ustalając taktykę na strzał. 
Składając ręce jak do modlitwy, nie spuszczałam oka z tego obrazu. Gdy rozbrzmiał gwizdek, wstrzymałam oddech i przymknęłam powieki. Kiedy już je otworzyłam, ujrzałam piłkę w dłoniach bramkarza i automatycznie przeklęłam na głos.
Potem nastąpił chaos i dużo rzeczy działo się na raz. Neymar splunął na trawę, kiwając głową z niedowierzaniem i złością. Część kibiców Celticu zaczęła wiwatować, a reszta głośno gwizdać i buczeć. To, co z perspektywy prawdziwego culé było jeszcze gorsze, to to, że owe żałosne zachowanie podebrali kibice Barcy, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie. Moich uszu dobiegł głos dwudziestoparoletniego chłopaka, który przez cały mecz irytował mnie swoim trajkotaniem i oskarżycielskimi uwagami. Kiedy zaczął zarzucać Neymara obelgami typu: "ten czarnuch nic nie umie", "baba gra lepiej od niego", "niech spierdala do tej swojej Brazylii", czy po prostu "Neymar ssie", już nerwowo nie wytrzymałam. Obróciłam się na miejscu, wlepiając w niego morderczy wzrok i rzuciłam się na niego z pięściami. Były to moje ostatnie minuty spędzone na Celtic Park Stadium. 

× Neymar ×

Jak tylko wyszedłem spod orzeźwiającego prysznica i wytarłem twarz w ręcznik, emocje trochę ze mnie opadły i przypomniałem sobie o Alexii, która przecież przyjechała tu ze mną. Czułem się za nią odpowiedzialny, bo to w końcu był mój pomysł, by wkręcić ją w ten wyjazd i pokazać trochę świata. Po powrocie do szatni zerknąłem na telefon, gdzie ujrzałem wiadomość od niej. Czekała przed stadionem.
- Trzy minuty przed końcem, po karnym Neymara, ochrona wyprowadziła jakąś laskę. - usłyszałem rozbawiony głos Rafinhi, kiedy zacząłem się ubierać. - Siedziała zaraz nad naszą ławką rezerwowych, podobno rzuciła się na jakiegoś kolesia. 
- Może to był akurat jej były i chciała mu dosrać. - wymyślił Digne, wciskając na nogi buty. - W sumie i tak już wiele pod sam koniec nie straciła.
- Albo po prostu miała okres, a on ją zirytował. - wtrącił Pique. - Kobiety tak mają, niewiele im wtedy trzeba, żeby je wzburzyć. 
- Widzę, że brniemy w ciekawy temat. - zachichotał Arda, rzucając zwiniętą koszulką w Gerarda, a ten uniósł wysoko brew. - Chcesz nam opowiedzieć o tym, jak Waka Waka przeżywa swoją menstruację? - zarechotał głupkowato, i nawet ja nie mogłem się nie uśmiechnąć na dźwięk tego przezwiska. 
- Ona ma na imię Shakira. - Geri, wywracając oczami, oddał mu ze zdwojoną siłą, ale Turan w ostatnim momencie zniżył się i zwinięta bomba uderzyła Suareza prosto w twarz. - I nie powiedziałem, że mówię to ze swojego doświadczenia! 
- I wcale nie musiałeś, wielkoludzie.
Ich przegadywawanki trwały całą drogę do autobusu, gdzie czekała już Putellas, którą pokierowałem przez telefon. Na jej widok wszyscy wydobyli z siebie małe pomrukiwanie. Zdziwiło mnie to, dopóki sam nie stanąłem naprzeciw niej.
- Co Ci się stało? - zmrużyłem brwi, widząc ciemnego sińca pod jej okiem i zaczerwieniony policzek.
W międzyczasie, Mascherano zrobił korek w kolejce do autobusu, też chcąc się dowiedzieć, ale prędko podbiegł do nas trener i kazał nam się sprężać, więc odłożyliśmy to na potem i weszliśmy do środka. 
- Mam paskudny humor. - siedząc w rzędzie z Leo, odwróciłem głowę do Alexii i Rafinii, których specjalnie sparowałem, żeby nie odbijać swojej złości i poirytowania właśnie na niej. - Muszę się napić. 
- Nie musisz mówić nic więcej, przyjacielu. - Rafa, tak jak myślałem, szybko wyłapał mój egzystencjalny problem, na co blondynka, podobnie jak i Messi, parsknęli śmiechem. - Ja i Alexia zrobimy w nocy wszystko, żeby go naprawić. 
- Boże, to brzmi tak bardzo źle. - Putellas spuściła głowę i oparła ją na czole, a ja, nie mogąc ukryć uśmiechu, odetchnąłem głęboko i próbując zrelaksować się po stresującym meczu, włożyłem w uszy słuchawki. 

× Sergi ×

Jak tylko powróciliśmy do hotelu po przegranym spotkaniu z Celtikiem, rzuciłem się padnięty na łóżko. Ale nie mogłem się tak po prostu, na luzie wyłączyć i zrelaksować, bo po głowie wciąż chodziła mi popołudniowa rozmowa z Alexią. Nie rozumiałem dlaczego tak bardzo zależało jej na tym podpytywaniu Josue. Byłem pewny na sto procent, że nie miał nic wspólnego z zaginionymi pieniędzmi z mojej domowej kryjówki, a mimo wszystko nie dawało mi to spokoju. 
Był tylko jeden sposób, żeby się dowiedzieć. 

Do: Josue Terradas
Cześć, stary. Masz może czas w tym tygodniu?

 Masz może czas w tym tygodniu?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
EsquirlaWhere stories live. Discover now