27

2K 137 7
                                    

" Aunque estes en el cielo...
Sigues aquí, cerquita de mí. "

× Alexia ×

Powodują gęsią skórkę i strach wymieszany z ekscytacją, oplatający swymi sidłami całe ciało. Są takie wydarzenia, które będą nawracać, przypominać o sobie i staną się nieodłącznym towarzyszem życia. Niektórych rzeczy po prostu nie da się zapomnieć.
- Możesz pomyśleć, że to absurdalne, bo byłam w tym momencie wykończona, na pograniczu życia i śmierci. Ale ja po prostu wiedziałam, że to Anioł. - odwróciłam się w jego stronę i uchwyciłam jego chłodną dłoń, kładąc ją sobie powyżej piersi. - Czułam to tu, w sercu. - przełknęłam głośno ślinę. - Ujrzałam ostre, białe światło i zarys postaci, jednak nie byłam w stanie przyjrzeć się jej z dokładnością. Mimo to jestem pewna, że widziałam skrzydła. - Neymar nie przerwał mi, nie wybuchnął też śmiechem, tylko wciąż wpatrywał się we mnie. Wzrokiem pełnym zainteresowania, jak gdyby studiował właśnie jakąś ciekawą książkę. - Zanim się to stało, przeklinałam na głos Boga. Wypomniałam mu to, że odwrócił się ode mnie, kiedy ja beznadziejnie ufałam w jego pomoc, kiedy wierzyłam, że rzeczywiście mnie wysłuchuje. Jedyną pamiątką, jaka zachowała mi się z rodzinnego domu jest ten obrazek. - sięgnęłam do kieszeni kurtki po portfel, z którego wyciągnęłam lekko już podartą, lecz wciąż wyraźną zdobycz. Przedstawiał on zdjęcie pięknego anioła, a z drugiej zaś strony widniał tekst napisany starannym, ukośnym pismem. - Miałam go przy sobie, kiedy zabrano mnie do domu dziecka. - podałam go Neymarowi, a on wziął go w swoje dłonie. 
- Jeśli kiedykolwiek poczujesz się zatroskana, samotna i będziesz myślała, że nikt Cię nie rozumie, rozejrzyj się dookoła. Ujrzysz tam twego Anioła Stróża. On zawsze będzie przy Tobie. Podpisano: Kochająca Mama. - brunet przeczytał na głos słowa, które już od małego doskonale znałam na pamięć. 
- Powtarzałam to sobie ilekroć czułam się źle. Gdy zostałam adoptowana, Maria, mama Sergiego, opowiadała mi bardzo dużo o aniołach, ten temat nigdy mnie nie nudził. Naprawdę wierzyłam, że każdy z nas kroczy przez życie ze swym osobistym opiekunem. Więc po tym wszystkim, kiedy depresja porwała mnie w swoje szpony, czułam się oszukana, wiesz? Pytałam, gdzie przez cały ten czas podziewał się mój Anioł, rzekomy Stróż, który miał odgradzać mnie od wszelkiego zła. Pod wpływem bólu i emocji, wykrzyczałam przez łzy, że to jedna, wielka bujda. Byłam bliska skończenia ze sobą, naprawdę dzieliło mnie od tego zaledwie kilka sekund. Wtedy właśnie się pojawił. - wzięłam głęboki oddech, przymykając oczy i wspominając ten obraz, który już zawsze pozostanie wyryty w mojej pamięci. - Powiedział tylko cztery, krótkie słowa, ale za to takim głosem, Neymar, że... - przerwałam, by znaleźć odpowiedni sposób na opisanie tego, ale tak naprawdę nie byłam w stanie tego porównać. - Zwrócił się do mnie z głębokim smutkiem, a jednocześnie tak, że przeszyło mnie całą na wskroś i ciarki przeszły mi po plecach. Nie wiem, ile dokładnie to trwało, czy pięć sekund, czy może pięć minut. - wzruszyłam ramionami. - Jedyne, czego jestem pewna, to że od śmierci uchronił mnie Anioł. I, że od tamtej nocy, już nigdy nie płakałam.

×××

- Muszę przyznać, że trochę się dziwię. - gdy zegarek na desce rozdzielczej wskazał godzinę 22, prawie podjechaliśmy pod mój dom. Odpięłam pas i odwróciłam się w stronę Neymara. 
- Dziwisz się czemu? - z ciekawością przekrzywił głowę w bok. 
- Że nie uciekłeś z krzykiem po tym, co Ci powiedziałam, ani że nie okrzyknąłeś mnie wariatką. Choć kto tam wie, co mieści się pod tą twoją bujną czupryną. - otworzyłam drzwi, wyskakując z samochodu. Kiedy się odwróciłam, brunet właśnie wyłonił się przez okno.
- Tak dla twojej wiadomości, nie uważam Cię za wariatkę. No, może nie w tym sensie. - dodał szybko, uśmiechając się lekko. W jego hipnotyzujących oczach odbijało się już zmęczenie. - Uważam za to, że to, co Ci się przydarzyło, było piękne. 
- Wierzysz mi. - z moich ust nie wydobyło się pytanie, tylko czyste stwierdzenie. Patrząc teraz na niego, miałam przeczucie, a raczej czułam, wiedziałam, że mi uwierzył. 
- To, że nie każdy ujrzał w swym życiu anioła, nie znaczy, że nie istnieją, w końcu wiatru też nikt nie widział. - zauważył słusznie. - Ich działanie, jak działanie wiatru, możemy poznać po skutkach. Myślę, że ktoś taki, jak ty, czyli ktoś, kto doświadczył dotknięcia anioła, powinien tę łaskę pielęgnować. Jesteś wyjątkowa, Alexio Putellas. - pochylił się, wyciągając ku mnie rękę, by palcem wskazującym musnąć czubek mojego nosa. 
Spuściłam wzrok, zastanawiając się nad tym przez chwilę, by uświadomić sobie, że ma rację. Jestem w pewnym sensie wyjątkowa. I nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. 
- Jutro po pracy przyjeżdżam po Ciebie i omawiamy kolejny krok mojego planu, by odzyskać względy u Bruny. 
- Jasne, miło, że pytasz, czy mam czas i ochotę. - odwróciłam na pięcie, przekomarzając się z nim. 
- Możliwość spędzenia wieczoru w moim towarzystwie zupełnie za darmo? Żartujesz? - prychnął, poprawiając fryzurę, na co ja jedynie wywróciłam oczami i pomachałam mu, znikając za drzwiami kamieniczki. Już po przekroczeniu progu mieszkania, coś mi nie pasowało. Z tarasu dobiegały mnie głosy rozmów, a nie wiedziałam o tym, że kogoś się spodziewamy, tym bardziej o tej porze. Położyłam telefon na blacie w kuchni i wychyliłam głowę na taras. Takiego widoku, jaki zastałam, nie spodziewałabym się ani przez chwilę. 

EsquirlaWhere stories live. Discover now