50

1.6K 111 10
                                    

¿De qué te sirve sentir si no lo expresas?

Alexia

Około godziny 4 nad ranem do mieszkania rozległo się nagłe i głośne dobijanie. Otworzyłam oczy, początkowo nie wiedząc gdzie jestem, ale szybko uspokoiłam się, poznając wnętrze salonu Sergiego. Jak fala zalały mnie wspomnienia z minionego wieczoru: ręce pijanego kolesia oplatające moje ciało, kłótnia z Neymarem, to jak kuśtykając uciekłam z jego imprezy i moje nocne najście tutaj. Podniosłam się z kanapy, na której nie wiedzieć kiedy zasnęłam. W ciemności dostrzegłam zaspanego Sergiego.
- To Neymar, widziałem przez wizjer - powiedział zmęczonym tonem, przecierając oczy. - Muszę coś zrobić, bo obudzi sąsiadów. 
- Powiedz mu, żeby spadał - mruknęłam, opadając na poduszki. Miałam już dość tego wszystkiego, jedyne o czym marzyłam, to spać przez jakieś dwa dni i z nikim nie gadać, a już szczególnie z nim. Za dużo rewelacji jak na kilka godzin.
- Spróbuję - westchnął, kierując się do przedpokoju. Poczułam ukłucie wyrzutów sumienia, że zwaliłam się bratu na głowę, zajęłam żałosnymi wyżaleniami, opróżniłam połowę butelki wina i nie dałam mu spać. W dodatku widząc moje kolano, całe obolałe i opuchnięte, które aż pulsowało, poleciał do najbliższej apteki po jakieś środki przeciwbólowe, a potem okładał je żelowymi kompresami. Ale jadąc wtedy tą taksówką naprawdę nie miałam dokąd pójść, nie mogłam nawet wrócić do swojego domu. A teraz, na dodatek, ten kretyn jeszcze wszystko pogarszał.  
Usłyszałam podenerwowany głos Brazylijczyka, znużony głos Sergiego, jakąś wymianę zdań, po czym wszystko ucichło i Sergi przydreptał do mnie z powrotem. 
- Mówi, że nie odejdzie dopóki z tobą nie pogada - westchnął. Wzięłam głęboki wdech i przykryłam się szczelniej kocem. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ani nawet go widzieć. Czułam się skrzywdzona, mimo iż wiedziałam, od początku wiedziałam, że nic z tego nie będzie. A przede wszystkim czułam, że potrzebuję czasu, żeby wszystko poukładać sobie w głowie i na nowo spojrzeć mu w oczy. Jednak nie byłam pewna, czy jeszcze kiedykolwiek będę potrafiła być dla niego taką przyjaciółką, jaką by chciał. Sergi wyłapał mój wzrok i chyba wyczytał z niego wszystko, co trzeba. - Dobra, daj mi chwilę - odwrócił się na pięcie i odszedł, a ja przymknęłam powieki i nasłuchiwałam. Niestety, ku mojemu zdziwieniu, Roberto wyszedł na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Myślałam, że wróci po kilkunastu sekundach, a Neymar, zapewne nadal wstawiony, będzie walił natrętnie w drzwi dopóki któryś z sąsiadów go nie przepędzi. Ale nie, ich rozmowa musiała trwać jakieś dobre pięć minut, dopiero wtedy Sergi wrócił, po czym nastała głucha cisza. Nikt więcej się nie dobijał. 
- Załatwione, możemy wracać do spania. Nie chcesz się przenieść do sypialni? 
- Nie, tu jest mi dobrze - odetchnęłam z ulgą. - Co mu powiedziałeś? 
- Coś, co zazwyczaj mówią starsi bracia w takich sytuacjach - mimo wyczerpania wymalowanego na jego twarzy puścił mi oczko i wysilił się na delikatny uśmiech i skierował się do pokoju.
- Sergi? - zatrzymałam go jeszcze, a on odwrócił się, głośno ziewając. - Dziękuję. 
- Nie ma sprawy. 
- Sergi? - szepnęłam znowu, kiedy już znikał za drzwiami. Wtedy wychylił zza nich głowę, ale widziałam, że jak na jedną noc jego święta cierpliwość do mnie się kończy. 
- Błagam no, nie słyszysz jak to łóżko mnie wzywa?! - jęknął, a ja zachichotałam. - Co jest?
- Nie zapominaj, że jesteś starszy tylko o kilkadziesiąt dni.

×××

× Sergi ×

Nie pamiętam kiedy ostatnim razem spaliśmy z Lexią pod wspólnym dachem, z pewnością minęło już dobre kilka lat, a od tego czasu tak wiele się zmieniło. Zdążyłem ją znienawidzić, zapomnieć, zatęsknić, zrozumieć i odzyskać. Tego ranka, a raczej już południa, bo po nocnych rewelacjach musieliśmy nadrobić stracony sen, zjedliśmy śniadanie i postanowiliśmy, że dziś pojedziemy do domu. Anna dopominała się obecności Alexii do przymiarki sukienki, a poza tym tak to wszystko przeżywała, że mama, równie nerwowa, nie potrafiła jej uspokoić. 
- Tata napisał, że jeśli Cię tam dzisiaj nie przywiozę, to osobiście przyjedzie po Ciebie do Barcelony, bo już psychicznie z nimi nie wytrzymuje. Uważa, że jesteś jedyną oazą spokoju w tej rodzinie - zachichotałem, kiedy wychodziliśmy z domu. Całe szczęście, że winda była już czynna, bo z jej nogą było naprawdę kiepsko. Chciałem zawieźć ją do lekarza, ale powtarzała, że to nic nie da, bo była już u niego po felernym wypadku. 

EsquirlaWhere stories live. Discover now