21

2.3K 145 9
                                    

"No se brilla sin oscuridad"

× Alexia ×

- Zalejemy smutki, napijemy sie wódki... jesteście doprawdy wybornym towarzystwem do kielicha. - Rafinha podniósł się na łokciu z kanapy hotelowej restauracji, w której po meczu zaszyliśmy się w ciszy, by spełnić życzenie Neymara. Ich brazylijska dusza nie mogła na trzeźwo poradzić sobie z dzisiejszą porażką. - Chociaż twoje zaangażowanie, Alexio Putellas, pozostawia sobie wiele do życzenia. - wskazał na mnie oskarżycielskim palcem, drugą ręką macając się namiętnie po kieszeniach w poszukiwaniu czegoś. 
-

Wybacz, że nie spełniłam twoich oczekiwań i wypiłam zaledwie jeden kieliszek. - uniosłam ręce do góry w geście oznaczającym, że biorę całkowitą odpowiedzialność za zarzucone mi czyny. - Nie moja wina, że to gówno po prostu smakuje jak... gówno. - skrzywiłam nos. 
- Po pierwsze, alkohol nie ma smakować, tylko ma sponiewierać. - Rafa położył mi ciepłą dłoń na ramieniu i spojrzał głęboko w oczy, jakby ta przemowa była najważniejszą w jego życiu. Neymar natomiast przyglądał się swojej szklance whisky bez wyrazu, wciąż rozmyślając o tym, co zaszło na boisku. - Po drugie, to zadziwiające jak wielką wiedzą na temat smaku gówna dysponujesz. 
- Idź ty już lepiej spać, bo rano nie zwleczesz się na samolot powrotny do domu. - zdjęłam z siebie jego rękę i odłożyłam mu ją na kolano. 
- Idę, ale nie dlatego, że ty mi każesz! - wstał na chwiejnych nogach, podtrzymując się oparcia sofy. - Idę uspokoić Lucho. Jeszcze nigdy tak na nas nie wyburzył.
Zaledwie pół godziny temu trener Blaugrany zauważył nas, a raczej chłopaków, zamawiających następną kolejkę i nie zważając na obecność innych gości, otrzymali od niego ostrą reprymendę za swoje zachowanie. Cytuję: "Przegrywamy kolejny mecz z rzędu, tracimy punkty, mamy problemy z koncentracją i współpracą, a jedyne, na co znowu was stać, to publiczne chlanie?! Otrząśnijcie się, bo nie będę dłużej tolerował takiego zachowania!" 
- Ani się waż pokazywać mu w takim stanie! - zaprotestowałam szybko, również wstając i zagradzając mu drogę. - Idź do łóżka, my też zaraz pójdziemy. 
- Razem? - wyszczerzył zęby w głupkowatym uśmiechu, wskazując palcem na naszą dwójkę, na co jedynie wywróciłam oczami. Obróciłam go wokół jego własnej osi i pchnęłam lekko w stronę wind. - Powiem wszystko Brunie! - zawołał na odchodnym, wiedząc dobrze, że zamyślony Neymar mimo wszystko go słyszy. Ten w odpowiedzi jedynie uniósł rękę i pokazał mu środkowy palec, po czym wziął kolejny łyk trunku. 
Upewniłam się, że Alcantara zniknął za drzwiami windy, po czym westchnęłam i opadłam na miejsce obok bruneta. 
- Przestań się zadręczać. - wyciągnęłam mu z dłoni szklankę i odłożyłam ją na stolik. - Potrzebujesz świeżego powietrza przed snem. Chodź, wespniemy się na dach, podobno jest stamtąd niesamowity widok. 
Neymar przeniósł wzrok ze szklanki na mnie, wgapiając się we mnie jak w wariatkę. 
- Kim jesteś i co zrobiłaś z Alexią? - zmrużył brwi. 
- Zdaniem Pique widok jest niesamowity, wiesz, że na mnie takie ckliwe rzeczy nie działają. No chodź, obiecuję, że jak będę miała zamiar skoczyć, to Cię wcześniej poinformuję. 
- To się nazywa lojalna przyjaciółka. - prychnął z rozbawieniem, wstając i łapiąc mnie za rękę. 
Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem na owe nazwanie mnie jego "przyjaciółką", ale nie dałam tego po sobie poznać. Pozwoliłam mu natomiast pociągnąć się do windy, którą jeszcze przed momentem jechał Rafinha. 

× Neymar ×

Alexia, Pique, czy ktokolwiek inny, który to stwierdził, miał rację. Widok z dachu hotelu na rozpościerające się Glasgow nocą, w istocie był niesamowity i zapierał dech w piersiach. Spojrzałem kątem oka na blondynkę i wiedziałem, że mimo wszystko na nią również w pewien sposób zadziałała magiczna aura tego miejsca. Wiał chłodny wiaterek, kwiecień w Szkocji nie był tak ciepły, jak ten w Barcelonie, ale chyba właśnie tego było mi trzeba. Orzeźwienia. 
- Przestań się w końcu zadręczać. - dziewczyna szturchnęła mnie z łokcia, gdy opierałem się o barierkę i znów rozmyślałem nad swoją ostatnią kondycją, a raczej jej brakiem. W uszach wciąż dźwięczały mi odgłosy dochodzące z widowni za każdym razem, kiedy miałem piłkę przy nodze. - Wiem, że jesteś perfekcjonistą, ale nie jesteś perfekcyjny. To znaczna różnica. 
- Wiem o tym, ale nie masz pojęcia, jaka wisi nad tobą presja, kiedy prawie od dwóch miesięcy nie udało Ci się strzelić gola. - przeczesałem palcami nastroszone włosy, po czym zamknąłem twarz w dłoniach. - Wszędzie tylko trąbią o tym, jaki to stałem się beznadziejny i nie umiem poradzić sobie z najprostszymi piłkami. Media już wyrzucają mnie z klubu i szukają na moje miejsce kogoś innego! - burknąłem. - Słyszałaś, co dzisiaj działo się na trybunach. 
- Słyszałam i dlatego nie miałam żadnych skrupułów, by rzucić się na rzekomego culé, który zaczął na Ciebie buczeć po nietrafionym karnym. - złapała się dłonią za obolały policzek, na którym widniał siniak tuż pod samym okiem. Na dźwięk tych słów odwróciłem się ku niej, nie kryjąc swojego zdziwienia. - No nie patrz tak na mnie, wnerwiał mnie odkąd tylko usiadł rząd wyżej. 
- To ty byłaś tą laską, którą ochrona wyprowadziła pod sam koniec? - wybałuszyłem oczy, nie mogąc w to uwierzyć. Jednak ta cicha woda brzegi rwie, w życiu bym ją o to nie podejrzewał.
- Widzę, że wieści szybko się rozchodzą.
- Jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby kobieta się o mnie biła! - zawołałem zdumiony, nie kryjąc naturalnego uśmiechu, który cisnął mi się na usta, i nachyliłem się do niej lekko. - Sporo oberwałaś, nie boli Cię już? Jak w ogóle ten skurwysyn mógł podnieść rękę na dziewczynę? 
- Sądzę, że raczej nie myślał nad tym zbyt intensywnie, tylko próbował się bronić. No wiesz, wpadłam na niego z łapami dość nagle i niespodziewanie. - parsknęła śmiechem na to wspomnienie. - Jest okej, już prawie nie boli. - dodała zmieszana, czując zmniejszającą się odległość między nami. Przypomniałem sobie wtedy, jak znikome doświadczenie w relacjach damsko-męskich posiada, i nie mogłem się nie uśmiechnąć, widząc ją zarumienioną. 
Odsunąłem się trochę, by nie wprawiać ją dłużej w zakłopotanie. 
- Wracając do naszej rozmowy... - nie dała za wygraną. - Ludzie pracujący w mediach właśnie tym żyją: waszymi potyczkami. Nic nie robią, tylko czyhają, aż się na czymś sparzycie, a przecież jesteśmy tylko ludźmi, a nie maszynami, Każdy może mieć gorsze momenty. Wielkie oczekiwania i presja są wywierane na tych, którzy swym talentem stawiają sobie wysoko poprzeczkę, nic więc dziwnego, że stałeś się centrum zainteresowania. Jesteś wspaniałym, młodym piłkarzem i twoja chwilowa niedyspozycja rzecz jasna musi być odbierana niczym koniec świata. Najwięcej wymaga się od tych, którzy są najlepsi w swojej dziedzinie.
Nabrałem świeżego powietrza w płuca i wypuściłem je powoli, czując, jak ten niewielki gest uspokaja mnie lekko. Choć prawdziwym lekiem uspakajającym okazały się słowa Alexii, które zabrzmiały mi w uszach. 
- Dzięki. - tylko tyle byłem w stanie z siebie wydobyć, ale ona nie potrzebowała więcej. Skinęła głową na znak, że rozumie. Wycofała się powoli, by zostawić mnie sam na sam z myślami, jednak zanim weszła do środka, usłyszałem jeszcze: 
- Świat się kończy. Dziewczyna z depresją pociesza pewnego siebie, narcystycznego piłkarza, który to ją miał pokrzepiać. 
Po raz kolejny dzisiejszego dnia Putellas sprawiła, że mimowolnie na moją zmęczoną twarz wpełzał leniwy uśmiech. 

× Alexia ×

Ciężko mi było wrócić do normalności po dwóch dniach spędzonych w Szkocji z najlepszym klubem piłkarskim na świecie. W pracy nie mogłam już wysiedzieć, każda godzina ciągnęła mi się niemiłosiernie i z minuty na minutę utwierdzałam się w przekonaniu, że oprowadzanie turystów i sprzedawanie pamiątek na Camp Nou, nie były moim life goalem. Pragnęłam czegoś innego. Czegoś więcej.
- Tydzień temu byłam jeszcze o tej porze w Glasgow. - mruknęłam niezadowolona, siedząc na kuchennym blacie i przyglądając się, jak Carmen przygotowuje kolację. Na zapach papryki, mój brzuch zaczął fikać koziołki, co bardzo mnie zdziwiło. Już dawno nie odczuwałam czegoś takiego, ale zapewne było to spowodowane tym, że ostatni, całkiem marny posiłek, zjadłam prawie dziewięć godzin temu. 
- Z moim przyszłym-niedoszłym mężem. - spojrzała na mnie oskarżycielsko, krojąc warzywa. - Przez Ciebie straciłam jakąkolwiek nadzieję na to, że nasz związek się uda. 
- I dobrze, zdaje się, że na horyzoncie pojawiła Ci się konkurencja. I bynajmniej nie mam na myśli siebie! - dodałam szybko, kiedy oderwała nóż od tacki i obróciła się w moją stronę. - Ma na imię Bruna i będziemy miały okazję ją poznać na jutrzejszej imprezie Neymara, na którą nas zaprasza. - wywróciłam oczami, choć w głębi ducha cieszył mnie fakt, że znów będę mogła zakręcić się w ich towarzystwie. Ich styl życia, całkiem inny od mojej nudnej rutyny, był chyba uzależniający. Kiedyś prawie w ogóle nigdzie nie wychodziłam, a teraz proszę, spotkanie za spotkaniem. 
- Bruna Marquezine? Ta aktoreczka, z którą już się spotykał? 
- Tak, jest akurat w mieście, ma jakąś sesję zdjęciową w Barcelonie. - wzruszyłam ramionami, biorąc do ręki jabłko, które z nudów zaczęłam podrzucać. Oprócz pracy, nie wychodziłam z domu od tygodnia i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Neymar najzwyczajniej w świecie mnie rozpuścił. 
- Ojej, jak słodko! - skomentowała z udawanym entuzjazmem i akurat wtedy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. - Zobaczysz kto to? 
Zgodziłam się, zeskakując z blatu i leniwie skierowałam się ku drzwiom, mając cichą nadzieję, że o wilku będzie mowa i Neymar przybył z kolejną spontaniczną niespodzianką. 
Jednak kiedy otworzyłam, chłopak stojący na przeciwko mnie ani trochę nie przypominał Brazylijczyka. Mało tego, jego wizyty nie spodziewałabym się ani przez krótką, króciusieńką chwilę.

Tych, którzy jeszcze nie wiedzą i mieliby ochotę, zapraszam na moją nową historię o Krychowiaku i Marcie Wyczesanej z "Boiska Singli" pt

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tych, którzy jeszcze nie wiedzą i mieliby ochotę, zapraszam na moją nową historię o Krychowiaku i Marcie Wyczesanej z "Boiska Singli" pt. "Melancholia"

Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze! Dbajcie o siebie x

EsquirlaWhere stories live. Discover now