Zaczęłaś powoli się budzić. Otwierasz powoli oczy i widzisz, że leżysz na łóżku w jakimś domku. Powoli się podnosisz i chwiejnie wstajesz. Kręci ci się trochę w głowie, ale nie jest tragicznie. Wychodzisz i widzisz, że dom jest dwupiętrowy i że jesteś na górze. Zaczęłaś schodzić po schodach. Gdy byłaś na dole, zobaczyłaś salon, w którym była kanapa, telewizor, stolik i. . . ktoś. Ktoś leżał na kanapie w lekkim bezruchu. Powoli podchodzisz do tej postaci. Czujesz, że to właśnie on cię uratował i wypadałoby podziękować.
-P-. . . Przepraszam?-Postać jednak słysząc twój głos, złapała za kaptur i zaciągnęła go na siebie. Nie wiesz co zrobić w takiej sytuacji.
-Przepraszam? J-Ja coś zrobiłam nie tak?-Pytasz dalej niepewnie, podchodząc. Stajesz koło postaci, która zasłoniła się dalej kocem.
-Czemu się zasłaniasz?
-B-. . . . . Bo j-. . . . . jesteś człowiekiem. P-. . . . . . Przepraszam.-Odpowiedział ci męski, jękliwy, ale melodyczny głos.
-Za co mnie przepraszasz?
-Z-Za to, że cię wystraszę, jak mnie zobaczysz.-. . . .To zdanie było dla ciebie bez sensu.
-Ale. . . . . co? To. Nie logiczne. Skąd możesz wiedzieć, że się przestraszę. Gdybyś specjalnie chciał mnie przestraszyć, to wtedy byś mógł przepraszać. No daj. Pokaż się.-Łapiesz za koc i chcesz go zabrać, ale postać mocno go trzyma.
-N-Nie. P- Proszę, zostaw.
-Nie twoja wina, że taki jesteś.-Mocniej pociągnęłaś, odsłaniając go. Wzdrygnęłaś się, widząc szkieleta. Był ubrany w szarą bluzę puchową, białą bluzkę pod to, biały szal owinięty wokół jego szyi, szare spodnie, a po bokach miały on pasy pokazujące ułożenie klawiszy pianina.
-Wiedziałem! Wiedziałem, że się wzdrygniesz.-Zasłonił twarz rękami. Gdy to robi od razu "budzisz" się z zaskoczenia.
-Ej, ej. Wcale nie. Jesteś. . . . ciekawy.
-Niby w jakim sensie?-Słyszysz. . . . że zaczyna płakać. Wzdrygasz się. Nawet nie wiesz jak to możliwe, że on płacze.
-Spokojnie. Nie płacz. Przepraszam j-.-Przerwał ci od razu.
-Nie przepraszaj mnie. To moja wina.
-Jak to twoja. Przecież to ja ściągnęłam z ciebie koc.
-A ja powinienem ci tego zabronić.-Coraz bardziej płacze.
-Ej. . . a nie jest ci gorąco? Siedzisz w tej puchowej bluzie, a w tym mieszkaniu jest ciepło.
-Nie. Jest mi zimno.-Dziwisz się wręcz przy każdym jego słowie. Nie wiesz co zrobić i próbujesz wymyślić jak go pocieszyć. Masz ochotę go przytulić, by się tak uspokoił, ale to będzie przecież za szybko. Ledwo się znacie. Ze zrezygnowaniem zasłaniasz go z powrotem kocem, przykrywając go szczelnie i delikatnie, ale nie zasłaniałaś mu głowy. Widzisz, że delikatnie się trzęsie, nawet nie wiesz od czego. W pomieszczeniu było naprawdę ciepło i przytulnie. Nie pewnie siadasz po drugiej stronie kanapy. Chwilę myślałaś i w końcu powiedziałaś.
-Dziękuję. . . . Za to, że mnie uratowałeś.
-Nie dziękuj, bo teraz jesteś skazana, aby tutaj zostać.-Wzdrygasz się.
-Co takiego?-Szkielet jakby się skulił.
-B-B-B-B-Bo. . . . .n-n-n-n-nie. . . . . . . . . u-u-u.-W połowie jego zdania przerywasz mu, bo widzisz, że to mija się z celem.
-Okej. Ciii. Spokojnie. Nic się nie stało.
-K-Kłamiesz.-Wzdychasz.
-Po prostu uspokój się. Nie jestem na ciebie zła.
YOU ARE READING
Widzisz muzykę?-Music Sans x Reader
FanfictionJesteś osiemnastoletnią dziewczyną żyjącą sobie beztrosko. Nic ci nigdy nie brakowało. Miałaś dobrych przyjaciół, znajomych, dobrą szkołę i miałaś zawsze coś do roboty. Uwielbiałaś słuchać muzyki i sama ją tworzyłaś na swoim laptopie. Polowałaś też...