W.W.S.D.

3.4K 213 11
                                    

Jak wiadomo, relacja Bucky'ego i Steve'a w komiksach różni się od tej, którą znamy z filmów.  Pierwotna, komiksowa historia tej dwójki zaczęła się już podczas komiksowego tzw. Golden Age, czyli lat czterdziestych (a dokładnie od 1941) i była relacją ojcowsko-synowską, głównie przez całkiem sporą różnicę wieku między Bucky'm i Steve'm. Przez kolejne dekady ewoluowała, aż w 2005 roku za sprawą Eda Brubakera (wielbmy go), który zmienił genezę ich spotkania i postarzył Bucky'ego, weszła na tory równego partnerstwa i mocnej, braterskiej więzi. Bucky przestał być dzieciakiem, który stał się pomocnikiem Kapitana Ameryki przez szantaż, a został jego partnerem, trenowanym do walki od nastoletnich lat. I tak swoją drogą - wyjątkowo niezadowolonym z tego, że propaganda przedstawiała go jako małego smarka w rajtuzach. Choć te rajtuzy to nosił. Ale wracając do sedna sprawy. Geneza ich relacji mogła ulec zmianie, Bucky mógł zyskać kilka lat, z dzieciaka mógł przeistoczyć się w uprawiającego hazard, pijącego młokosa, który rzuca się na kogoś z pięściami tylko dlatego, że nazwał go "dzieciakiem", ale Steve wciąż był dla niego kimś niesamowicie ważnym. Był wzorem. 

Bucky wielokrotnie porównywał się do Steve'a, zastanawiał się nad tym, jak ten by postąpił, co zrobiłby na jego miejscu. I tak dochodzimy do tajemniczego skrótu W.W.S.D. czyli  "What Would Steve Do?". Choć Bucky użył tych słów dopiero w zeszłorocznych T-Boltsach, to samą ideę tego hasła mogliśmy zaobserwować już dawno temu. Kiedy tylko Bucky wpadał w problemy, z których nie potrafił się wykaraskać (choć tak naprawdę potrafił, ale potrzebował ku temu motywacji), zaczynał myśleć o tym, jak postąpiłby Steve. I cóż, wielokrotnie kończyło się to na małym angście, bo przecież Steve zrobiłby wszystko lepiej, bo Steve by nie nawalił (za przykład mogą służyć jego rozterki z początków bycia Kapitanem w serii CA vol. 6), to tak naprawdę sprowadzało się głównie do tego, że Bucky potrzebował motywacyjnego kopniaka od Steve'a nawet wtedy, kiedy nie było go obok. 

Objawiało się to także tym, że swoje sumienie nazywał... Inner Steve. Tak, poważnie. I właśnie to pokazuje, jak ogromne znacznie miało dla Bucky'ego zdanie Steve'a, i że mimo upływu lat on wciąż był tym samym dzieciakiem, który chce być jak swój bohater. I choć nigdy nie wychodziło mu bycie Steve'm, to bycie bohaterem było na szczęście już inną bajką.

StuckywostkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz