Jimina obudził dźwięk dzwonka do drzwi. Początkowo nie był pewny czy dobrze usłyszał, ale gdy dzwonienie rozległo się po raz drugi już nie miał wątpliwości. Niechętnie otworzył oczy i z prędkością żółwia zwlekł się z łóżka. Skrzywił się gdy poczuł delikatny ból w okolicy rany pooperacyjnej. Mimo zapewnień lekarza rana goiła się bardzo wolno i ciągle dawała o sobie znać, przez co Jimin czuł się jak gówno. Yoongi niestety musiał wrócić do pracy więc nie mógł już mu pomagać. Przeklął tego kogoś kto stał za drzwiami, i który dzwonił do drzwi po raz trzeci, i swoim ślimaczym tempem kierował się w jego kierunku.
Przekręcił klucz i otworzył drzwi, za którymi ujrzał szeroko uśmiechniętego Taehyunga. Choć początkowo Jimin planował go zamordować za budzenie go o dziewiątej, to uśmiech przyjaciela jak zwykle poprawił mu humor i już kilka sekund później sam się uśmiechał.
- Tae. Mogę wiedzieć co ty tu robisz?
- Jak to co? Przyszedłem zobaczyć się z moim cierpiącym przyjacielem, którego nie widziałem już dwa tygodnie. Nie wpuścisz mnie?
Jimin odsunął się by przepuścić gościa i zamknął za nim drzwi. Zaczekał aż Taehyung zdejmie buty po czym skierował się do salonu, gdzie z gracją słonia zasiadł na kanapie i odetchnął ciężko. Tae podążył za nim, ale zamiast usiąść koło Jimna, poszedł do kuchni.
- Chcesz coś pić?
- Herbatę z mango poproszę. Choć to chyba ja powinienem się ciebie spytać.
- W porządku. Nie powinieneś się wysilać.
Jimin posłał mu w odpowiedzi uśmiech pełen wdzięczności i zamknął oczy by choć jeszcze przez te kilka minut, kiedy przyjaciel będzie robił napoje, się zdrzemnąć. Na jego nieszczęście Tae wrócił zbyt szybko.
- Jak się dziś czujesz?
- Jak widać. Choć może to być też kwestia niewyspania. Jeszcze nie zdecydowałem.
- Może powinieneś pójść z tym do lekarza?
- Byłem wczoraj. Nie powiedział mi nic nowego. Tylko jak zwykle: " Będzie coraz lepiej. Proszę się nie martwić. Rany się goją. Nic złego się nie dzieje" - Jimin przewrócił oczami i wziął łyka herbaty. - Co z tego, że ledwie się ruszam i nie mogę spać w nocy.
Taehyung tylko głośno westchnął. Jimin doskonale go rozumiał. No bo w zasadzie co miał mu powiedzieć? Będzie dobrze? To byłyby i tak puste słowa. No bo to jasne, że będzie dobrze. Tylko kiedy? Z resztą, Jimin wcale nie chciał pocieszania. I tak już miał dość, że wszyscy traktują go jakby miał się zaraz rozpaść na kawałki. Fakt, było to miłe i przydatne. I zdecydowanie ułatwiało parę spraw. Ale będąc szczerym to wolałby być w pełni zdrów i robić wszystko samemu niż być w stanie takim jak jest teraz. No i tęsknił za tańcem. Przez wszystkie ostatnie wydarzenia nie miał na niego zupełnie czasu. A teraz nie ma sił.
- A właśnie. Prawie bym zapomniał. Mama kazała cię pozdrowić i obiecała, że w weekend zrobi twoje ulubione takoyaki.
- Och. To miło z jej strony. Jak poczuję się lepiej to na pewno ją odwiedzę.
- Na pewno się ucieszy. Wiesz jak ona cię uwielbia. Czasem zastanawiam się czy nie kocha cię bardziej niż mnie.
- Z całą pewnością. W końcu jak tu mnie nie kochać?
- No właśnie. Jak?
- A tak przy okazji miłości, znalazłeś w końcu kogoś?
- Jak to w końcu? Jestem jeszcze młodym, niewinnym chłopcem.
YOU ARE READING
To nie jest miłość || Yoonmin
FanfictionMin Yoongi i Park Jimin wiodą zupełnie różne życia. Jeden jako jedyny i ukochany syn ma odziedziczyć po swoich rodzicach najlepszą szkołę tańca w Seulu. Drugi ciężko pracuje starając się uzbierać pieniądze na swoją przyszłość, choć życie ciągle rzuc...