1. Odbicie

2.1K 124 6
                                    

Seul, Obecnie

Obudził go głośny dźwięk budzika. Zmęczony i zirytowany, po zaledwie czterech godzinach snu, wyłączył go po czym zwlekł się ze swojego ciepłego i wygodnego łóżka. Wziął przygotowane wcześniej ubrania i poszedł do łazienki.
Wykonał poranną toaletę, ubrał się i już miał wychodzić z łazienki, gdy coś go podkusiło i spojrzał w małe lusterko wiszące nad umywalką. To co zobaczył w jego odbiciu sprawiło, że jego i tak już podły humor pogorszył się.

Z lustra spoglądał na niego czarnowłosy chłopak, którego twarz możnaby nawet uznać za przystojną, gdyby nie wielkie wory pod oczami i chorobliwie blada cera. Były to efekty przepracowania połączonego z niezwykle małą ilością przespanych godzin w ciągu doby.
Jego najlepszy przyjaciel, Tae, często mu wypominał, że jeśli dalej będzie ciągnął takie życie, to kiedyś padnie z wycieńczenia i wszystkie pieniądze, które tak usilnie stara się zebrać czarnowłosy, pójdą na opłacenie pogrzebu. Czasem, choć nie chciał tego przyznawać, Park się z nim zgadzał. Najczęściej było to w dniach, kiedy nawet już szósta kawa nie pomagała a od wysiłku mięśnie odmawiały mu posłuszeństwa.

Lecz to nie blada cera, ani nawet nie te wielkie i sine wory tak zepsuły humor Jimina. Zrobiła to jedna mała blizna, znajdująca się nad prawym kącikiem ust. Był to wynik wydarzeń sprzed szesnastu lat, stale i boleśnie przypominający o nich. To właśnie z powodu blizny, a raczej wspomnień jakie jej widok wywoływał, Park nienawidził patrzeć w lustro. Nie robił sobie również zdjęć. Jedyne swoje zdjęcie jakie posiadał zrobił razem z Tae zaraz po ukończeniu szkoły. A i to odbyło się dopiero po długich namowach ze strony jego przyjaciela i narzekaniach po jego stronie.
Zrezygnowany odwrócił się od swojego odbicia i szybkim krokiem wyszedł z łazienki.

Dziś czekał go kolejny, męczący dzień pracy. Na jego szczęście popołudnie miał wolne, co w jego obecnej sytuacji zdarzało się tak rzadko, że byłby wstanie policzyć te razy na palcach jednej reki, a i tak pewnie zostałoby mu kilka palców.

Wyszedł więc z mieszkania z trochę lepszym humorem, nie mogąc już się doczekać wieczornego treningu w sali tanecznej. Można by zadać sobie pytanie, czy Park Jimin nie jest aby masochistą? Zamiast w jedyny wolny dzień odpocząć leniwie na kanapie i zajadając się żelkami oglądać dramy on woli iść na trening, po który zapewne będzie jeszcze bardziej zmęczony?
Otóż nie. Taniec był dla Jimina czymś więcej niż zwykłymi ćwiczeniami. Taniec był jego pierwszą miłością od kiedy tylko dwunastoletni Park zaznał jego przyjemności. Gdy przekonał się, że dzięki niemu jest wstanie pozbyć się wszelkich negatywnych emocji, a każde złe wspomnienie znika, przynajmniej na tę krótką chwilę gdy zatraca się w muzyce, pokochał taniec jeszcze bardziej.

Zresztą to była odwzajemniona miłość, bo trzeba wiedzieć, że Park Jimin tańczył niesamowicie. Potrafił zatańczyć wszystko a przez swoje ruchy wyrażał całego siebie.
Zupełnie mu nie przeszkadzało zmęczenie i ból mięśni po kilkugodzinnym treningu, ponieważ było to zmęczenie satysfakcjonujące. Pokazywało, że robił to co kochał i był w stanie się temu poświęcić do końca.
Zresztą dla tańca poświęcał się też każdego dnia, odkładając co tylko mógł, by w końcu spełnić swoje marzenie o wyjeździe za granicę i nauce u najlepszych tancerzy. Na to potrzebował jednak jeszcze wiele pieniędzy, dlatego musiał pracować od rana do nocy, przy okazji tracąc trochę zdrowia. Czego się w końcu nie robi w pogoni za marzeniami?

~*~

To tyle jeśli chodzi o pierwszy rozdział. Mam nadzieję że się spodobał i zachęcam do komentowania :)

To nie jest miłość || YoonminWhere stories live. Discover now