22

373 21 0
                                    

Emily:

- Więc co wychodzi na to, że zupełnie nic nie wiemy tak?- Mówię wprost do Ricka, który stoi ze spuszczoną głową, dłonie schował do kieszeni abyśmy nie widziały jak bardzo drżą jego dłonie. 

- Em to nie moja wina. Przekazałem wam wszystko co wiem. Góra opowiadała o Wybrańcu, jednak nikt nawet nie wspominał co będzie później.- Odpowiada unikając mojego spojrzenia.

- Ale mówiłeś, że wróci. A ten ktoś w jego ciele to z pewnością nie jest on!- Agnes uderza Głównego anioła mocno zaciśniętą pięścią w ramię. 

Sam cios nie jest mocny, jednak i tak mężczyzna robi unik i odsuwa się od niej. 

Uspokajam przyjaciółkę spojrzeniem, podchodzę do niej i obejmuje ją delikatnie. 

- Przepraszam.- Szepcze wtulona we mnie, jej słowa są ledwie słyszalne.

Rick macha dłonią przekazując jej w ten sposób, iż nic się nie stało. Targają nami silne emocje, więc nic dziwnego, że puszczają nam nerwy. 

Ludzie zaczynają się bać, nie wiemy co się dzieje. Zgraja Aniołów z czarnymi skrzydłami opanowała świat, co dziennie ich  przybywa. Na dzień dzisiejszy jest ich już trzystu dwudziestu, pojawiają się znikąd przeważnie nocą albo wczesnym rankiem. 

Krzyki docierają do nas jakby w zwolnionym tempie, zupełnie przygłuszone i dobiegające z daleka. Wyglądam przez okno, jedyne co dostrzegam to panikę, ludzie taranują się nie zważając zupełnie na otoczenie, niektórzy w szoku pozostawili swoje dzieci. Bieganą w przeciwnych kierunkach, sami pewnie nie wiedzą gdzie chcą się schronić. 

Wybiegam na zewnątrz i przedzieram się przez tłum. 

Staje w miejscu nie mogąc uwierzyć swoim oczom. Na samym środku ulicy dwójka mężczyzn się bije, wręcz tłucze. Krew jest wszędzie, tryska z ich ran na wszystkie możliwe strony. Wyglądają przerażająco, ich determinacja i zupełny obłęd odbijający się z ich oczu mrozi mi krew w żyłach. Zastygam zupełnie nie wiedząc co robić, najlepiej dla mnie byłoby jakbym w tym momencie zaczęła uciekać jak najdalej stąd. 

Delikatne muśnięcie piór wyrywa mnie z szoku. Odwracam spojrzenie w bok i sapię z zaskoczenia. Nick z zaciśniętymi ustami i niezbyt zadowoloną miną przygląda się dwójce brutalnie walczących mężczyzn.

- Schowaj się gdzieś.- Mówi do mnie cicho.

Znajomy głos i zapach Anioła koi moje nerwy. Zupełnie mechanicznie wykonuje jego polecenie. Nogi prowadzą mnie przed siebie wolnym tempem, odwracam głowę aby obserwować cała sytuacje. 

Nick odpycha jednego mężczyznę jednym ruchem dłoni, jego ciało zastyga w powietrzu. Kończyny poruszają się szybko ze złością, jednak te manewry nie sprowadzają go na ziemię. Anioł nawet nie sprawdza czy groźny człowiek został unieruchomiony, bez chwili wahania podchodzi do drugiego osobnika i z niesamowitą szybkością przykłada ręce do jego głowy, a usta niemal styka z zakrwawionymi wargami wyrywającego się człowieka. 

Ostatnie co udaje mi się zobaczyć to padającego na ziemię mężczyznę.

Nie zaprzestaje marszu chociaż bardzo staram się zatrzymać, nie mam kontroli nad własnym ciałem. Mijam mój dom i szkołę, maszeruje wraz z innymi przerażonymi w nieznanym mi kierunku.

Mocne dłonie łapią mnie za biodra i unoszą mnie w powietrze. Spoglądam w górę przekonana, że to Nick, jednak skrzydła które rytmicznie poruszają się obok mnie są szare.

- Nic się nie bój.- Mówi Rick.

Milczę zastanawiając się kiedy wszystko zaczęło się tak komplikować. Docieramy do mieszkania Ricka, a ja wciąż nie mogę uzyskać jasnej odpowiedzi na nużące mnie pytanie.

- Nic ci nie jest?- Agnes podbiega do mnie i przygląda się mi uważnie.

- Nie, wszystko gra.- Odpowiadam wymijając ją.

Siadam na kanapie i nie odrywam wzroku od okna. 

- Słuchajcie wiemy już kim są te Anioły. To znaczy wiemy kim byli, rodziny zaczęły zgłaszać na policję dane tych osób. Wszystkich łączy jedno.

- Co?- Pyta przyjaciółka zajmując miejsce obok mnie.

- Zabili się.- Główny Anioł staje na przeciw nas.- Prasa i specjaliści wyciągają różne wnioski jednak nie wiadomo, po co dokładnie przybyli co tak właściwie robią i kiedy znikną. Jedyne co wiedzą na sto procent to, to iż ludzie zaczęli wariować. Powstaje wiele protestów, kościoła są zupełnie wypełnione po same brzegi przez całą dobę. Ludzie modlą się aby te Anioły zniknęły... Ale najbardziej niepokoją mnie szaleńcy, którzy zaczynają zabijać i wyrządzać wiele innych szkód.

Nie komentuje słów Anioła, już przyzwyczaiłam się do ciągłej niewiedzy. Nie wiem co mogłabym odpowiedzieć, nic mądrego nie przychodzi mi do głowy więc nie mam zamiaru wypowiadać jakiś bzdur tylko po to aby zakłócić ciszę.

Włączam telewizor, nadają na każdym programie serwis informacyjny. Policja radzi aby nie opuszczać domów ze względu na niebezpieczeństwo nie tylko ze strony nieznanych nam Aniołów o czarnych skrzydłach ale również ludzi, którzy niczym pod wpływem jakiegoś kompletnego szaleństwa wpadają w szał zabijania.

Pojawia się również wypowiedź Ricka, który udzielał informacji o tym co przekazała mu góra. Jego słowa są komentowane, a jego autorytet podupada. Ludzie twierdzą iż jako Główny Anioł powinien znać odpowiedzi na wszystko co dotyczy świata zmarłych. 

Puszczane są też amatorskie filmy nagrane przez przechodniów. przedstawiające brutalne sceny walk i interwencje Nowych Aniołów. Na kilku filmach udaje mi się rozpoznać Nicka. 

Kiedy patrzę na niego w telewizji wydaje mi się być kimś innym, zupełnie nie poznaje tej osoby. Jego zachowanie jest takie... Nie wiem do końca jak to określić, na myśl przychodzi mi tylko słowo oschły czy bez uczuć. 

Sposób w jaki na mnie patrzył... Wyglądał jakby mnie nie znał. A sytuacja z jego siostrą? Odepchnął ją, nie powiedział do niej ani jednego słowa. Dawny Nick, ten którego zdążyłam choć trochę poznać nawet gdyby nie mógł dałby jakiś znak.

- Co teraz?- Agnes przerywa milczenie.

- Mam zamiar z nim porozmawiać, może czegoś się dowiem.- Rick zmierza do drzwi.- Wy się stąd nie ruszajcie.

Wychodzi o czym informuje nas głośny trzask drzwi. Nie ruszamy się z miejsca, chociaż moje ciało rwie się do spotkania z dawnym Aniołem Stróżem.

- Odezwę się do rodziców, swoją drogą jestem w szoku, że jeszcze nie zasypali mnie telefonami.- Przyjaciółka wyciąga z kieszeni komórkę i wybiera numer.

Ja również natchniona nagłym poczuciem obowiązku dzwonie do rodziców. Linie jednak są przeciążone, więc nie udaje się nam obu nawiązać połączenia. Staram się nie wyobrażać co czują moi rodzice. 

Krzyk Agnes mrozi mi krew w żyłach, rozglądam się dookoła. W kącie pokoju z cienia wychodzi jakaś postać. Sylwetka jest przeźroczysta jednak w ciemnym odcieniu. Zupełnie jakby ktoś narysował ludzkie kontury po czym wypełnił je cieniem. 

Nie myśląc wiele łapie przyjaciółkę za rękę i biegiem ruszam do drzwi. Krzyczę ogarnięta strachem kiedy postać idzie za nami. Drżącą dłonią otwieram z rozmachem drzwi. Wybiegam na ulicę ciągnąc za sobą Agnes. 

Miękną mi nogi kiedy przede mną wyrastają podobne istoty. Odwracam się w drugą stronę i krzycząc uciekam w przeciwnym kierunku. Moje nogi ciągle się o coś potykają, brak pomocy ze strony Agnes również mi nie pomaga. 

Cieni zbiera się coraz więcej, otaczają nas z każdej strony. Ich liczebność wzrasta z minuty na minutę, poruszają się powoli w naszą stronę, w równych rzędach. 

Ciemnieje mi przed oczami, nasze krzyki dochodzą do mnie z daleka, a łzy które nie wiadomo kiedy wypłynęły z moich oczu palą moją skórę. Do nozdrzy dociera zapach spalenizny i zgnilizny. Nogi odmawiają dalszej współpracy z mózgiem, boleśnie upadam na chłodny asfalt. 

Mrugam raz, po raz aby nie stracić przytomności. Nie poddam się tak łatwo mam zamiar walczyć.

Podnoszę się w wysiłkiem. Istoty są na wyciągnięcie ręki więc biorę potężny zamach i celuje w jednego z nich. Moja dłoń przecina powietrze, a krzyk ponownie wydostaje się  z mojego gardła. 

Anioł StróżWhere stories live. Discover now