30

248 16 1
                                    

Emily:

Otwieram oczy nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Jestem na samym środku polany, ubrudzona i wykończona. Gardło pali mnie żywym ogniem, a skóra piecze. 

Podnoszę się z nie małym wysiłkiem i zaczynam iść chwiejnym krokiem. Próbuje wołać o pomoc, jednak z mojego gardła nie wydobywa się nic prócz głośnego jęku. 

Nie mam pojęcia co się stało, jak się tu znalazłam. Wiem tylko, że jak najszybciej muszę dotrzeć do domu, zobaczyć mamę. Pragnę wtulić się w jej ciało, zlać się z nią w jedność i płakać. 

Obrazy płonących ścian i uczucie gorąca atakuje mnie raz po raz, pewnie jestem tak wycieńczona, że dopadają mnie halucynacje. 

Zaczynam biec tak szybko jak tylko mogę, chcę uciec z tego miejsca i nigdy tu nie wracać. Czuje, że stało się tu coś złego.

Upadam rozdzierając sobie kolana, a przed oczami staje mi zupełnie realistyczny obraz celi i krwi na moich dłoniach, złudzenie zlewa się z  rzeczywistością.

- Emily?- Podnoszę szybko głowę na dźwięk swojego imienia i trzepotu wielkich skrzydeł.

- Rick?- Upewniam się charcząc. 

Anioł ląduje obok mnie, patrzy na mnie jakby nie do końca mógł uwierzyć w to co widzi.

- Skąd ty...? Jak...?- Ostrożnie podchodzi do mnie i dotyka mojej twarzy.

- Dom.- Tylko tyle udaje mi się powiedzieć przed utratą świadomości.

Cudze się w swoim łóżku czując zapach bezpieczeństwa. Mama siedzi tuż przy mnie, a z jej oczu wypływa morze łez.

- Mamusiu.- Mówię słabym zachrypniętym głosem.

- Cii...- Głaszcze mnie po włosach i całuje w czubek głowy.- Już wszystko dobrze, jesteś bezpieczna.

Zasypiam. Śnię o miejscu, w którym nigdy nie chciałabym się znaleźć. Widzę tam rzeczy, które mnie przerażają, wywołują napady paniki. Koszmary są tak przerażające, że boję się zamykać oczu, bo kiedy to robię od razu mnie atakują.

Dni mijają, a ja powoli dochodzę do siebie, odzyskuje siły i chęci do życia. Wciąż pozostaje jednak zagubiona.
Nikt nie odpowiada na moje pytania, unikają odpowiedzi patrząc po sobie porozumiewawczym spojrzeniem i milczą lub zbywają temat.
Sama próbuje poukładać wspomnienia tak aby znaleźć w nich jakieś odpowiedzi, jednak nie potrafię tego zrobić. Haotycznie miotam się pomiędzy koszmarami, a wydarzeniami jakie ostatnie pamiętam.
Potrafię przypomnieć sobie istoty, które wychodziły z mroku pragnąc wpełznąć do naszych ciał i splamić nasze dusze, pamiętam również Anioły o czarnych skrzydłach i obojętnymi wyrazami twarzy. Bieg przez las i postać Nicka na środku polany, a potem już nic.
Czuje, że stało się coś strasznego, mam ogromne poczucie winy lecz nie wiem dlaczego.

Agnes, za każdym razem jak mnie odwiedza patrzy na mnie w ten specyficzny sposób. Na jej twarzy nie ma już śladu po ciepłym uśmiechu i rozbawionym spojrzeniu. Jest tylko pogarda i jakby oskarżenie. Unikam jej jak tylko mogę, kiedy przychodzi udaje, że śpię lub znikam w łazience. Nie mogę znieść tej atmosfery.

Nick nie odwiedził mnie ani razu. Nie przesłał nawet pozdrowień przez siostrę czy Ricka.

Chronią mnie milczeniem pewnie boją się jak przyjmę prawdę. Tłumaczyłam im iż jestem gotowa, nie ważne co się stało wytrzymam. Jestem silną wbrew przypuszczenią rodziców.

- Nie myśl tyle bo ci głowa pęknie.- Zagaduje mnie Rick.

- O to się nie bój.- Odpowiadam poprawiając kołdrę.

Anioł StróżOù les histoires vivent. Découvrez maintenant