13

401 27 2
                                    

Nick:
Bez przerwy tracę i ponownie odzyskyje świadomość, dni uciekają w szaleńczym tępie, a ja czuje jakby czas mnie nie dotyczył. Przez cały czas leże w łóżku, które chyba przyrosło mi już do skóry i próbuje wszystko poukładać. Tylko nie za bardzo mi to wychodzi, pytania wciąż narastają jednak wciąż brak jakiś sensownych odpowiedzi, Rick próbuje mi wytłumaczyć co i jak jednakże cała ta sytuacja nie przejaśnia się wręcz przeciwnie im więcej mówi tym bardziej czuje się zagubiony. Codziennie słyszę, że jutro będzie lepiej, niestety nie jest. Ból wciąż wraca, rozkwita niespodziewanie odbierając mi oddech i zdolność kontrolowania własnego ciała.
Po dłuższym czasie uświadamiam sobie, że nie jest ze mną najlepiej, pierwszy raz przez myśl przelatuje mi obawa, że nie dam rady, widząc zmartwione spojrzenie głównego anioła zdaje sobie sprawę, że powinno już mi się już polepszyć.
Jeśli teraz umrę zniknę z powierzch ziemi, nie mogę trafić do piekła ponieważ zostałem aniołem, do nieba również mnie nie przydzielą ponieważ mam nie dokończone sprawy i kilka grzechów na sumieniu, na czyściec jest już za późno.
I chociaż tego właśnie chciałem, taki miałem początkowy plany mogę wręcz rzec iż to było moje marzenie teraz ogarnia mnie panika.
Leże w tym cholernym łóżku i umieram, powoli i w męczarniach. Nie mogę się poruszyć, nie jestem w stanie nawet unieś powiek. Zdaża mi się nie oddychać, moje serce co jakiś czas staje i nie chce dalej bić.
- Uprzedzam, że to może być wstrząs.- Znajomy głos Ricka przerywa ciężką ciszę.
Słyszę jak do pomieszczenia wchodzą osoby. Czuje zapach ciasta i balsamu do ciała mojej mamy. Wiem, że to moja rodzina chociaż oprócz głośnych oddechów nie wydają z siebie żadnych dźwięków.
- Ile to jeszcze potrwa?- Cichy szept mojego taty dochodzi z mojej lewej strony.
- Nie wiem. Już dwa miesiące temu powinno być wszystko dobrze. Myślę, że organizm nie może sobie poradzić i...
- Błagam niech pan tego nie mówi.-Mama płaczę, słysze to po jej głosie, który przepełniony jest bólem i strachem.
Czuje delikatny dotyk czyjeś ręki, ciepła gładka dłoń dodaje mi otuchy.
- Cześć Nick. Przestań się obijać i zacznij działać nie możesz tu leżeć w nieskończoność. Potrzebujemy cię.- Głos Emily mnie uspokaja.
Jej dotyka jakby zabrał mój ból, zupełnie jakby była najlepszym środkiem przeciwbólowym. Modlę się do tych u góry aby została już ze mną do końca mojego marnego żywota, nie zniosę już więcej bólu.
Oddech mi się uspokaja, serce bije normalnym rytmem, a ja odzyskuje całkowitą kontrolę.
Powoli otwieram oczy. Moja rodzina, Emily i Rick wpatrują się we mnie zszokowani. W ich oczach rozkwita nadzieja. Po chwili wszyscy zaczynają mnie przytulać, przekrzykiwać się i zadawać mnóstwo pytań do głównego anioła.
- Nie rób nam tego więcej.- Em ze łzami w oczach uśmiecha się do mnie ciepło.
Nigdy nie sądziłem, że na mnie spojrzy, a teraz proszę dotyka mnie i zwraca się do mnie. Wie, że istnieje w dodatku w jakimś stopniu jej na mnie zależy. W innym wypadku chyba nie stała bym przy moim łóżku.
- Cisza!- Wrzeszczy Rick.
Wykonują potulnie jego polecenie, na chwilę nawet wstrzymują oddech.
- Jak się czujesz?- Mężczyzna pochyla się nade mną i sprawdza moje źrenice, następnie spojrzenie przenosi na monitory ukazujące moje parametry życiowe.
- Teraz dobrze.- Drgam aż na dźwięk mojego głosu.
Jest tak inny i nie tylko ja to zauważam. Chociaż nie uniosłem głosu, właściwie powiedziałem to szpetem dźwięk mych słow był donośny i mocny.
Spojrzenia obecnych zaczęły mi przeszkadzać, podnoszę się trochę na łóżku zahaczając oczywiście skrzydłami o stojak z kroplówką.
Wszystko dzieje się tak szybko, że w pierwszej chwili nie jestem pewnien czy tego nie wymyśliłem.
Widząc jak stojak przechyla się w drugą stronę pierwszym odruchem było złapanie go aby nie upadł na podłogę poruszyłem się więc aby go chwycić. I wtedy to się stało. Machnąłem ręką, a stojak z prędkością światła wylądował w ścianie dosłownie wbił się w mur.
Poruszyłem ręką w drugą stronę i w ułamku sekundy stojak uszkodził przeciwną ścianę.
- Muszą państwo wyjść i to natychmiast.- Rick patrzy na mnie z przerażeniem.
Rodzina w szoku stoi w miejscu, podobnie jak ja nie mogą w to uwierzyć.
- Co tu się stało?- Moja siostrzyczka pierwsza wyrywa się z otępienia.
- Wszystko wytłumaczę wam później teraz jednak musiscie wyjść i to w tej chwili.- Anioł przemawiam zdecydowanie i ostro.
- Ale...
- Jesteście w niebezpieczeństwie. On nie potrafi tego kontrolować.
Czego nie potrafie kontrolować? Przerażony odprowadzam wzrokiem bliskich. Opuszczają sale niechętnie lecz w pośpiechu, z jednej strony nie chcą mnie tu zostawiać z drugiej boją się o własne bezpieczeństwo. Nie winie ich ani nie mam do nich żalu, w pełni ich rozumiem sam pewnie podobnie bym postąpił.
Trzask zamykanych drzwi i zostaliśmy z Rickiem sami. Patrzymy na siebie w skupieniu, obaj próbujemy odgadnąć myślu drugiego. Z jego twarzy bije wręcz fascynacja i ogromne podekscytowanie z mojej jak się domyślam można wyczytać przerażenie i zdumienie.
Chciałbym nareszcie dowiedzieć się wszystkiego tak aby poukładać ten haos panujący wewnątrz mnie. Dlaczego nie mogę znaleźć odpowiedzi na te wszystkie pytania, które zawładnęły moim umysłem? Kiedy wszystko stanie się dla mnie jasne i klarowe, a co najważniejsze kiedy będe mógł wrócić do domu? Nie mam już na to wszytko siły i chociaż ogarnia mnie szczęście, że żyje ten uporczywy głos w mojej głowie pyta czy to wszystko jest tego warte.
Bół wraca niespodziewanie ze zdwojoną siłą. Tracę oddech, serce bije szaleńczym rytmem zupełnie jskby miało zamiar skończyć te męki.
Wyje z bólu, który jest wszędzie. Nie mogę powstrzymać łez ani krzyku.
Rick miota się obok mnie sprawdzając wszystkie monitory, do których  jestem podłączony.
Ponownie tracę i odzyskuje świadomość. Jestem i nagle mnie nie ma, czas ulatuje między palcami jak piasek na plaży, ból towarzy mi przez cały czas. Czekam na koniec, który nie chce nadejść. Czekam na cud, na odpowiedzi w sumie czekam na cokkowiek.
Co jakiś czas kiedy udaje mi się utrzymać trzeźwość umysłu słyszę Ricka.
Stara się jak może, podaje mi coraz to nowe środki przeciwbólowe, próbuje złagodzić ból. Niestety jego strania nic nie dają, nie ważne jaką dawkę i czego mi poda cierpie niemiłosiernie.
Na dodatek pojawiają się kolejne pytania, na które nie będzie mi dane raczej poznać odpowiedzi.
- To ty jesteś wybrańcem.- Szepcze przez cały czas Rick.

Anioł StróżWhere stories live. Discover now