7

495 38 0
                                    


Emily:

Agnes odziana cała w czerń mocno kontrastuje z kolorowym i żywym krajobrazem. Smutek, który jej towarzyszy udziela się też mi, nie mam pojęcia czy to moje uczucia czy Nicka.

- Wiem, że to głupie pytanie, ale i tak je zadam. Jak się trzymasz?- Mówię i w geście pocieszenia łapię ją za rękę.

Dziewczyna patrzy na mnie przekrwionymi od płaczu oczami, w których odbijają się jej uczucia. Braknie mi na chwilę tchu pod wpływem jej spojrzenia, nie mam pojęcia o czym myśli i chyba nawet nie chcę się dowiedzieć.

- W ogóle się nie trzymam.- Wyznaje, próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu.

Chciałabym w jakikolwiek sposób jej pomóc, sprawić żeby poczuła się chociaż odrobinę lepiej. Widząc jej ból, mam ochotę dać Nickowi w twarz i głośno wykrzyczeć wszystkie obelgi, które przyjdą mi na myśl.

- Nie wyobrażam sobie co czujesz, tym bardziej że byłaś z nim bardzo zżyta...- Urywam w pół zdania pod wpływem emocji, które mnie zaatakowały.

Jest ich tyle, że nie jestem w stanie ich odróżnić, opisać... Czuje się jak wrak człowieka, jak ktoś bezużyteczny, nic nie warty i podły.

Wiem, że to nie moje uczucia więc zerkam na Nicka sprawdzając jak sobie radzi z zaistniałą sytuacją.

Stoi bez ruchu jakby nogi wrosły mu w chodnik, przez chwilę patrzy na mnie, chyba próbując mi coś przekazać. Kontakt wzrokowy jest jednak za krótki abym odgadła jego intencje.

Wpatruje się w siostrę jakby widział ją pierwszy raz w życiu, jakby chciał zabrać cały jej ból, jakby stracił wszystko. Tak właściwie to tak właśnie jest, utracił swoje życie, bliskich i wszystko co kiedyś było codziennością.

Przez chwilę jeszcze mu się przyglądam próbując odgadnąć z mowy jego ciała co powinnam zrobić.

- Em?-Agnes zwraca moją uwagę.

W ułamku sekundy czuję, że tracę grunt pod stopami, czuję jak osuwam się na szorstki chodnik, ogarnia mnie ciemność.

Świadomość wraca po kilku sekundach.

Agnes nie zdążyła nawet się do mnie schylić.

Podnoszę się powoli czując pustkę.

- Dobrze się czujesz?- Zmartwiona dziewczyna chwyta mnie pod łokieć i prowadzi do ławki.

Siadam ciężko próbując oddychać głęboko i zrozumieć co się właściwie stało.

- Dzwonie po karetkę.- Nie uzyskawszy odpowiedzi Agnes wyciąga telefon.

- Nie, przestań już jest dobrze... To pewnie przez to słońce.- Mamroczę trochę niewyraźnie.

- Trzeba będzie to opatrzyć.

Dopiero zauważam poranione kolana, z których dość mocnym strumieniem płynie krew.

Jestem cała brudna i podrapana. Ból dociera do mnie z opóźnieniem, lecz gdy się pojawia ponownie zaczyna kręcić mi się w głowie.

- Emily lepiej będzie jak zadzwonie... Nie wygląda to zbyt dobrze...

Kiwam potwierdzająco głową i zagryzam wargę próbując powstrzymać krzyk cisnący mi się na usta.

Po kilkunastu minutach podjeżdża karetka, która zawozi mnie do szpitala, gdzie wykonują mi badania i opatrują rany. Przemiła pielęgniarka podaje mi coś przeciwbólowego i informuje, że rodzice są już w drodzę. Chcąc nie chcąc muszę zostać na obserwacji przynajmniej do jutra.

Mama przywiozi mi wszystkie potrzebne rzeczy i zmartwiona skacze przy mnie jak przy małym dziecku tata z kamienną twarzą wypytuje mnie o całą sytuacje. Opowiadam wszystko pomijając oczywiście obecność Nicka.

Tata opuszcza szpital jako pierwszy, mama siedzi jeszcze jakąś godzinę ale musi wracać do pracy. Na szczęście odwiedza mnie Kim poinformowana przez moją mame o pobycie w szpitalu, jej również muszę wszystko opowiedzieć.

- Ja pierdziele ostatnio cały czas wykręcasz jakieś numery.- Komentuje przyjaciółka.

- Przecież to nie moja wina, specjalnie nie zemdlałam.

- Wiem przecież... Martwie się i tyle.

- Nie masz o co się martwić, wszystko jest w jak najlepszym porządku.

- Nie Em, właśnie że nie jest. Najpierw ta wizyta na cmentarzu, poźniej gadasz z kimś w nocy, teraz to.

- Gadam z kimś w nocy?- Zdziwiona patrzę na nią jakby zwariowała.

- Ostatnio dostałam ochrzan, że wydzwaniam do ciebie po nocach. Obie dobrze wiemy, że w ostatnim czasie trzymam się dziennych pór dzwonienia.

Przypomina mi się noc, w której pierwszy raz ujrzałam Nicka i niewinne kłamstwo jakie powiedziałam.

Patrzę na Kim i nie wiem co mam powiedzieć, jak mam się wytłumaczyć.

Wzrokiem przeczesuje pomieszczenie, szukam Nicka aby mi doradził, powiedział w jaki sposób mogę się z tego wszystkiego wykręcić bo pytania mojej przyjaciółki są nieuniknione.

Strach  bierze mnie w swoje szpony, nigdzie go nie widzę. Wychodzę z sali i szukam go prawie po całym szpitalu.

Serce bije mi jak oszalałe, umysł nie może znaleść żadnego sensowenego wytłumaczenia. Nick jako mój Anioł Stróż nie może się ode mnie oddalać, nawet jakby chciał nie jest w stanie tego zrobić beze mnie. Dzielić nas może tylko mała odległość.

A co jeśli znowu stał się niewidzialny dla moich oczu, jeśli straciłam jego obecność? Przecież nie zdążyłam mu pomoc, nie poszliśmy jeszcze do jego domu, nie wytłumaczyłam go przed rodziną.

Gdzieś z daleka dobiegają do mnie głosy ludzi, są takie przytłumione, oddalone i niewyraźne. Nie skupiam się na nich, czuje się jakbym oszalała, nie mam pojęcia co mam zrobić jak się zachować. Potrzebuje Nicka, a on potrzebuje mnie...

- Nick!- Wydzieram się na całe gardło.

Czuje dłonie chwytające mnie w pasie, to nie są jednak jego dłonie. Próbuje się wyrwać, a gdy mi się to udaje biegnę wąskimi korytarzami i krzyczę najgłośniej jak mogę.

- Nick! Gdzie jesteś! Nie zostawiaj mnie!- Łzy uniemożliwiają mi poprawne widzenie.

- Emily uspokój się.- Jakaś kobieta mocno łapie mnie za rękę i próbuje odwrócić mnie w swoją stronę.

- Pomóż mi go znaleść. Muszę go znaleść. Nick!

Szepty słychać z każdej strony, wiem że wszyscy komentują moje zachowanie, obserwują każdy mój ruch...

Mam to gdzieś, muszę znaleść Nicka, nie mogę pozwolić mu odejść.

- Dajcie jej coś na uspokojenie.- Męski głos rozbrzmiewa tuż za moimi plecami.

- Podaliśmy i to kilka razy, nic nie dają.- Kobieta, która mnie przytrzymuje wydaje się zszokowana.

Pustka jaką odczuwałam teraz się pogłębia, płuca boleśnie zaciskają się, szloch staje się bolesny, dłonie trzęsą mi się niemiłosiernie.

Nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, co dzieje się z nim.

- Nick!- Bezsilna opadam na zimną podłogę.- Nick!

- Dlaczego ona woła mojego brata?- Głos Agnes rozbrzmiewa niespodziewanie.

Jest zupełnie jak lodowaty prysznic, uświadamiam sobie, że zwariowałam.

Anioł StróżWhere stories live. Discover now