1

1.5K 65 5
                                    


Noc minęła szybko wręcz za szybko... Te chwile, gdy nie muszę rozglądać się za potencjalnym niebezpieczeństwem, słuchać otaczających ją ludzi zawsze przebiegają w zastraszającym tempie.
Jej ciało wtapia się w materac, kończyny leżą powyginane pod każdym możliwym kontem,
długie rude włosy otulają jej piękną, delikatną twarz. Śni się jej coś miłego, bo od czasu do czasu uśmiecha się przez sen. Jest najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem. Szkoda, że nie dane mi było poznać jej za mojego życia. Chociaż nie wiem, czy poznanie jej cokolwiek by zmieniło.
Pewnie i tak nie zwróciłaby na mnie najmniejszej uwagi, dziewczyny takie jak ona zazwyczaj nie zadają się z tą kategorią chłopaków, do których należałem. Podsumowując, powinienem skakać ze szczęścia, że zostałem jej Aniołem Stróżem i gdyby moje nogi mogły dotknąć podłoża, pewnie podskakiwałbym, klaszcząc w dłonie jak pacjent szpitala psychiatrycznego. Niestety moje nogi, jak i reszta mojego ciała nie ma materialnej formy, unoszę się w powietrzu, nikt mnie nie widzi, nie słyszy, niby jestem, ale mnie nie ma. Nie odczuwam bólu fizycznego, lecz jestem zdolny do uczuć. Uważam tę opcję za bardzo, ale to bardzo nie wygodną, ale nie mam co narzekać, zawsze mogło być gorzej. Przesuwam się bliżej śpiącej Emily, która powoli otwiera swoje przecudne czekoladowe oczy otulone gęstymi czarnymi rzęsami, mruga kilkakrotnie, porzucając resztki snu. Towarzysze jej w porannych czynnościach, które
wykonuje mechanicznie, słucham jej słodkiego głosu, gdy śpiewa piosenkę puszczaną w radiu. Opuszczam ją tylko na chwilę, gdy wchodzi to łazienki. Nigdy, ale to nigdy nie wchodzę tam razem z nią, daje jej troszkę prywatności, grzecznie unosząc się przy drzwiach łazienki.
Spacerujez Emily i jej najlepszą przyjaciółką Kim, siedzę z nimi w kawiarni i uważne obserwuje otoczenie, pomagam nawet w wyborze deseru.

- Pójdziesz z nim na randkę nareszcie? - Pyta Kim, która skubie owocowy deser i wnikliwie przypatruje się mojej podopiecznej.

Emily rumieni się delikatnie i ucieka spojrzeniem w bok, czyli, podsumowując, nic dobrego z tego nie wyniknie.
-
Zaprosił mnie wczoraj na kolacje, ale jeszcze nie wiem... Nie patrz tak na mnie. Wiem, że jest przystojny i w ogóle, ale tak jakby coś mi wnim nie pasuje...

- Tak jakby? Co ci znowu nie pasuje? Zwariowałaś?

-Nie zwariowała! To ty masz coś z głową, jak wysyłasz ją z tym debilem na randkę. Nie widzisz, jaki z niego oblech?- Wykrzykuje wręcz swoje zdanie, lecz bez żadnego rezultatu. Te dwie urocze panie mnie nie słyszą, zresztą nie tylko one.

Emily wyciąga telefon i dzwoni do Kevina, wyzywająco patrzy prosto w oczy swojej towarzyszce. Chłopak odbiera niemal natychmiast. Pochylam się nad podopieczną i wpływam na jej umysł. Sugeruje jej, aby nie pytała, czy kolacja nadal aktualna. Widzę moment, gdy jej szare komórki przetworzyły moje słowa, przeistaczając się w jej myśli. Na jej twarzy maluje się zwątpienie,
przez krótką chwilę myślę, że mnie posłucha. Niemal ogarnia mnie euforia.

- Dzwonie zapytać, czy ta kolacja jest nadal aktualna?- Gdy tylko wypowiedziała te słowa, czuje jakby ktoś, mocno zdzielił mnie łopatą w twarz, po czym użył jej jako wycieraczki pod buty.

- Jak najbardziej mój tygrysku... Jutro o 19?- Koleś zniża ton swojego głosu, myśląc, chyba że to seksowne.

Litości! Czy ktoś to słyszy? I jeszcze ten moment, gdy nazwał ją tygryskiem. Ja się pytam, do cholery kto tak mówi? No kto?

- Jak najbardziej. A więc do zobaczenia jutro. Pa. - Emily kończy połączenie z rumieńcami na policzkach.

Kim wyraża swój zachwyt i nawija o sukienkach, a mnie krew zalewa. No może nie dosłownie.
Kevin jest typem podrywacza, a do tego jest kiczowaty i tandetny. Jedynym jego atutem jest, to, że jest nawet przystojny. Wszystkie koleżanki Emily ślinią się na jego widok i cały czas o nim gadają, jaki to on cudowny i te babskie bzdety, lecz jego zachowanie i styl bycia jest po
prostu sztuczny, a jego inteligencja no cóż, tu dużo mówić nie jest za wysoka.
Nie przemawia przeze mnie zazdrość czy inne bzdety, zdaje sobie sprawę z faktu, iż moje martwe ciało spoczywa w trumnie i pewnie zaczyna powoli gnić. Z tego oczywistego powodu nie zakochałem się w niej, nie próbuje jej także odseparować od płci męskiej. Jestem bardzo
świadom tego, że muszę traktować ją jako pracę, którą jestem zmuszony wykonać. Wiem, jak dziwnie to brzmi, ale taka jest prawda. Aniołem Stróżem zostają dusze, które pozostawiły jakieś niedokończone sprawy, poprzez pomaganie żywym mamy możliwość naprawienia swoich błędów i zakończenia wszystkich pozostawionych czy niedokończonych spraw, przez które tkwimy w przysłowiowym czyśćcu. Jeszcze nie rozgryzłem tego, jak mam to zrobić, ale jestem przekonany, że mi się uda.

- Jak już wrócisz do domu, koniecznie musisz zdać mi relacje ze
wszystkimi szczegółami!- Z rozmyśleń wyrywa mnie podekscytowany głos
Kim.

- Obiecuje, że zadzwonię. - Wesoły głos Emily zwraca moją uwagę.

Może za bardzo dramatyzowałem i ten gość naprawdę się jej podoba? W jakiś zupełnie nielogiczny sposób są sobie przeznaczeni i będą tworzyć wspaniałą, zgraną, szczęśliwą parę?

Podążam niczym cień za dwiema roześmianymi przyjaciółkami, wzrokiem śledzę otoczenie w poszukiwaniu jakiegoś nieszczęścia, przed którym mógłbym uchronić Emily.

Dokładnie naprzeciw nas przy kwiaciarni 37-letnia kobieta o smutnych piwnych oczach przegląda wystawione kwiaty. Szczupłe blade ciało zakrywa czarna zwiewna sięgająca kostek czarna spódniczka, na opadnięte ramiona narzucona jest czarna przylegająca bluzka w kolorze czarnym, buty na lekki obcasie wydają puste odgłosy, gdy zbliża się do kasy, żeby zapłacić za 7 niebieskich róż. Z jej kiedyś roześmianej buzi bije ogromny smutek. Oczy przekrwione są od długiego płaczu.

- Em co z tobą? Czemu tak stoisz, jak słup soli? - Echo słów Kim dociera do mnie jakby w zwolnionym tempie.

- Nie wiem, nie mogę się ruszyć... - Emily wydaje się zaskoczona.

Ubrana na czarno kobieta rusza przed siebie, a ja nie mogę się powstrzymać i automatycznie ruszam za nią. Nie jestem w stanie logicznie myśleć. Chce tylko jeszcze przez chwilę ją zobaczyć, po prostu pobyć przy niej. Przelatuje przez przechodniów, nie zwracając uwagi na otoczenie, dla mnie śpiesząca się do pracy pani, czy starszy pan o lasce zupełnie nie istnieją. Liczy się tylko i wyłącznie ona.

Kobieta szybkim krokiem zmierza do bramy cmentarza. Jestem tuż obok niej, widzę każdą zmarszczkę na jej twarzy, każdy siwy włos na jej głowie, niemal czuje jej zapach... Mijamy pomniki zmarłych, aż zatrzymujemy się przed wielką płytą wykonaną z czarnego marmuru, nad
którym widnieje posąg anioła z rozłożonymi skrzydłami. Na płycie wyryto „Tu i w naszych sercach spoczywa wspaniały syn, najlepszy wnuk, kochany brat, kuzyn i przyjaciel Nick Evans. Urodzony 14 lutego 2000 roku. W niebie przebywa od 29 maja 2017 roku". Pod spodem zaś: „Ludzie żyją tak długo, jak długo inni pielęgnują pamięć o nich, myśląc i kochając, więc będziesz żyć wiecznie".

Veronica, bo tak na imię kobiecie, usuwa zwiędłe kwiaty i kładzie róże.

- Cześć synku... - Głos drga jej pod wpływem emocji.- Agnes bardzo chciała przyjść ze mną, ale wiesz, jaka ona jest... za nim się wyszykuje...- Głośny szloch wydobywa się z jej gardła.

Przepływa przeze mnie mnóstwo emocji, których nie jestem w stanie opisać. Wiem jednak, że jakbym mógł, cofnąłbym czas lub wylał morze łez. Przemawia przeze mnie ogromne poczucie winy.

- Synku przeszukiwałam twoje rzeczy... już nawet kilka razy... i wciąż nie mogę zrozumieć... dlaczego to zrobiłeś?

Patrze, tylko na nią i chociaż wiem, że mnie nie usłyszy... A ja nie jestem w stanie, zrobić nic aby mogła poczuć moją obecność szepcze "Przepraszam mamo".

Anioł StróżWhere stories live. Discover now