Blizny, dokładnie dwie... na plecach

889 55 2
                                    

- Clary! Clary, błagam. Błagam, obudź się! Nie możesz nie żyć! - dobiegły mnie histeryczne krzyki.

Nie dowierzałam. To było niemożliwe!

- Razjelu! Ty żyjesz! - krzyknął roztrzęsiony.

Zagarnął mnie w ramiona. Po chwili oparł podbródek na mojej głowie.

Jego przybrudzone włosy komponowały aureole dookoła głowy, gdy słońce spowiło jego twarz.

- To... Nie... - nie odwzajemniłam uścisku, nie dowierzając.

- Clary, to ja - westchnął i wzmocnił uścisk.

Zaczęłam się wyrwać pod jego zmartwionym spojrzeniem.

To nie mógł być on, pomyślałam.

Nagle na jego twarzy dostrzegłam grymas. - Uważaj! - krzyknął.

Poczułam tylko, jak puszcza moje ciało i zrywa się na równe nogi.

Właśnie wtedy pojęłam, że moje rany były tak głębokie i obszerne, że nie sposób było mi się choć poruszyć.

Stanął nad moim ciałem, zasłaniając mnie przed biegnącym ku nam demonem.

Nie zwrócił jednak uwagi na drugiego Shaxy pędzącego znad brzegu.

Chciałam się ruszyć, naprawdę. Ale nie byłam w stanie.

Skoczył na mnie i powalił do jeziora.

Poczułam, że umieram. Śmierć była mi bliska. Słona woda przelewała się w moim przełyku, łechtając po każdej najmniejszej ranie. Woda pożerała mnie do swoich głębin. Głębokie nacięcia na plecach skąpane były w rażącym ogniu.

******

Krzyk rozerwał moje gardło. Punkty świetlne mieszały się z cieniami nachodzącymi na otoczenie. Mieszały mi się​ skrawki fragmentów, nie wiedziałam, które były realne, a które fikcyjne.

Ktoś obok mnie krzyczał. Ktoś​ biegał, może to była ta sama osoba, nie byłam pewna, ledwo skupiałam się na jednej rzeczy, kiedy kolejne napływały do mojej pamięci. Ktoś stał i chyba próbował ze mną porozmawiać. Nie wiem, nie byłam pewna. Widziałam tylko jego rozmytą twarz, cienie okrywały go stopniowo, kradnąc jego tożsamość.

Ktoś wymachiwał spazmatycznie rękoma. Albo to ta sama osoba...

Słyszałam tylko głośny, nieprzerwany pisk. Dochodził z oddali, ale wdzierał się w uszy.

Kolejny krzyk opuścił moje rozerwane gardło. Zakryłam uszy rękoma.

Poczułam szarpnięcie. Obraz przysłoniły mi długie cienie albo moje włosy, które spowiły moja twarz. Nie wiem, nie chciałam być niczego pewna.

Krzyknęłam, żeby zostawili mnie w spokoju, żeby przestali hałasować, żeby odeszli. - Przestańcie! Przestańcie!

Mimo zakrytych uszu dźwięk wydrapywał nowe ścieżki w mojej głowie. Wcześniej krystaliczny obraz zaczął nachodzić na siebie.

Spazmatyczny płacz opuścił moje gardło.

Krzyki wokół nasilały się, dochodząc do mojej świadomości.

-Przepraszam, prawie nie zaboli, przysięgam - usłyszałam pomiędzy przeraźliwymi szeptami i hukami.

Poczułam uszczypnięcie w szyję, po lewej, albo prawej. Nie wiem, tego też nie byłam pewna, bo po chwili moja głowa zrobiła się ciężka i upadłam na coś miękkiego, tracąc ostatnie skrawki świadomości.

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz