Koniec sojuszu

1.6K 85 9
                                    

***Clary***

Choć moje powieki były szczelnie zamknięte, były ociężałe, a próba ich otworzenia, była bezcelowa. Światło - mój aktualnie potencjalny wróg numer jeden - nie miło drażniło moje zmysły. Chociaż na wzroku nie mogłam polegać, nie odbierało to szans w mojej egzystencji. Obok siebie czułam obecność kogoś jeszcze. Poza tym, na mojej ręce roznosiło się kojące ciepło oraz ciążenie na prawym boku. Te niesamowicie przyjemne ciepło było jak zachęta do wrócenia.

Wrócenia z tej cholernej pustki.

Po paru nieudolnych próbach ostatkiem nadziej, uchyliłam powieki. Do oczu dostał się wróg numer jeden, co spowodowało obronny gest w postaci nieznośnego mrugania powiek. Kiedy moje oczy postanowiły już zawrzeć sojusz z PANEM MŚCICIELEM, zaczęły napływać coraz to ostrzejsze obrazy. Po mojej lewej, jak i naprzeciwko stały szpitalne łóżka. Biała wyklejana ściana otaczająca to wszystko i wielkie okna, przez które dostawało się światło, nie mając zamiaru na odwrót. Tak, sojusz był tu nieunikniony, a może...

Obróciłam zdezorientowana głowę. Chłopak po mojej prawej stronie oparty był na moim boku i kurczowo chował moją dłoń w swojej, jakby mógłby ją ochronić przed największym cieniem tego świata. Jego czupryna wylewała się na moją dłoń, delikatnie ją łaskocząc. Ów osoba najwidoczniej słodko drzemała, wydając przy tym delikatne, aczkolwiek stanowcze chrapnięcie. Mimo snu nigdy nie wyglądał inaczej. Jego rysy nigdy nie łagodniały, wyglądał, jakby zaraz miał się obudzić i stanąć do wojny z Demonami.

Chłopak poruszył się niespokojnie.

- Sebastianie - imię brata wydobyło się z mojego gardła szybciej, nisz bym tego chciała. Nie zdawałam sobie sprawy, aż do teraz, że w moim gardle trwała poważna Sahara.

Białowłosy poderwał się gwałtownie do pozycji siedzącej, a jego głowa powędrowała wprost w moim kierunku.

- Clary? - zaczął łagodnie zaspanym, urzekająco niedowierzającym głosem - Clary!! - krzyknął Sebastian.

- Cicho deklu! Głowa mi pęka! - warknęłam, pochwyciwszy się za skronie.

Nie kłamałam. Wrażenie jakby ktoś wiercił mi w głowie widelcem, nie odstępowało mnie na krok, od samego wybudzenia.

- Och... wybacz - odparł skruszony.

Puścił moją dłoń, odwracając się do mnie tyłem, by po chwili podać mi szklankę zapełnioną chłodną wodą. Chwytając za pełną szklankę wody, uroniłam parę kropelek, które bezdźwięcznie spadły na delikatnie już pożółkniętą pościel. Zachłannie upiłam pierwsze łyki, wręcz wlewając sobie wodę do przełyku, opróżniając szklankę w parę mrugnięć oka.

By odstawić szklankę, przechyliłam się w stronę południowej, gdzie znajdowała się mała dobrana do koluru łóżek szafeczka nocna. Szklanka, wyślizgnąwszy mi się spod rozświetlonych promieniami słońca palców opadła z hukiem na blat, turlając się dookoła, bez żadnych większych szkód.

- Clary wszystko w porządku? Bol... - zirytowana przerwałam bratu.

- Nie, tylko to okropne słońce! - warknęłam bardziej sama do siebie.

- Zasłonić zasłonę, tak?

Jeśli jedynym sposobem byłoby pozbyć się tego wroga...

Koniec sojuszniku! To Twój koniec! Ha!

- Tak, proszę.

Chłopak ponownie podnosząc się z miejsca obok łóżka, podszedł do najbliższych dwóch okien, zasłaniając je zasłonami, które widocznie różniły się od reszty spłowiałych przedmiotów, odznaczając się lekkim, słodkim odcieniem różu.

Nie licząc niemiłosiernej migreny, towarzyszyło mi także dziwne, dotąd niekoniecznie mi znane uczucie. W pamięci świeciło mi pustkami. Czułam się, jakby z głowy zrobiono mi durszlak, który pomału zaczyna zapychać swoje szczeliny makaronem, a w dokładniej nowymi wspomnieniami.

- Zaatakował Cię demon, pamiętasz? Byłaś za słaba i...

- Jace... Co z nim? Gdzie on jest? - ogromny grzmot z nieba (lub jeśli ktoś woli duża ciapka posklejanego makaronu) prosto w głowę. Wróciło. Impreza, Kłótnia, Demon, Alkohol, Jace...

- Nic mu nie jest, spokojnie. Pewnie trenuje - odparł zadziwiająco spokojnym tonem, chcąc w subtelny sposób uśmierzyć mój wybuch.

Znów to poczułam. Bałam się przyznać sama przed sobą, nie wspominając o nikim spoza mojej głowy, że... nie opuszczało mnie wrażenia, jakbym była...

- Długo spałam? - zapytałam chłopaka niekontrolowanie zawiedzionym głosem. Cholera!

Dobrze! Byłam zawiedziona. Strasznie zawiedziona, nie do końca pewna dlaczego.

Nie wiedziałam dlaczego, po co, a nawet, w jakim celu miałam tą małą, pustą nadzieję, że kiedy się obudzę, obok mnie będzie ten irytujący, wkurzający i bezczelny blondyn, ale nie... po co miałby ze mną tu być, to i tak nie miałoby sensu, co ja sobie wyobrażałam? Niby miałby tu tak po prostu siedzieć obok mnie? - pomyślałam.

- Pięć dni. Nie ukrywam, że mieliśmy szukać już księcia do pocałunku. No, daleko byśmy nie szukali - żachnął się pogardliwie, lekko poddenerwowany, ale emocje jak szybko przyszły, tak szybko ulotniły się wraz z drobinkami kurzu wirującymi w powietrzu oświetlane przez resztki wroga moich zmysłów.

- A... - bardzo chciałam, żeby w moim głosie nie było słychać cholernego zawiedzenia. Niestety, przed moim bratem nie sposób było coś zataić.

-  Co - dopytywał Sebastian.


Jego humor ulotnił się w mignięciu oka. Widać było, brak jego cierpliwości, nie miałam jednak czasu i ochoty zamartwić się jego zachowaniem, bo moje myśli krążyły ciągle wokół własnej głupoty.

Wypadałoby go przeprosić - pomyślałam - Nadal byłam jednak na niego zła. To jedyna pewna myśl, jakiej mogłam trzymać się w tamtej chwili. Zaraz, pięć dni?

- Słuchasz mnie?

-Tak - odpowiedziałam chłopakowi pospiesznie. Za Szybko ...

- Ach tak? O co Cię pytałem? - zapytał, a jego usta wykrzywiły się w chytry uśmiech.

- Ugh... no... ten...

- Och Clary, ja wie...

- O co Tobie chodzi? - chłopak z westchnieniem spojrzał na mnie łagodniejąc z sekundy na sekundę.

- Wiem, o co Ci chodzi. Jace. On był...


♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Witam w kolejnym rozdziale!

Na samym początku chciałabym przeprosić za tą przerwę, ale w związku z końcem roku moja szkoła postanowiła dać nam w dupe i mam ciągle jakieś sprawdziany.


Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz