Mapa Walii

1.1K 49 7
                                    

***Clary***

- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytała, zbulwersowana Isabelle.

- Oczywiście, że cię słucham, tylko znaczenie twoich słów nie dopływa do mojego mózgu. - odparłam, szczerząc się w jej stronę.

- Na co się tak tam gapisz?

- Na nic! - rzekłam, chowając za pas tuniki posrebrzany sztylet, który dostałam od Jace'a.

Uśmiechnęłam się, przypominając sobie liścik do niego dołączony, który głosił nakreślonym starannym pismem, z wielkim podpisem na pół kartki:

'Myślę, że się przyda. Twój ostatni poległ w trakcie ostatniej walki, ociekając posoką.

*szczerzy zęby*

~Jace

To takie w stylu Jace'a, pomyślałam.

Sztylet był z Adamasu (kamień, z którego najczęściej wytwarzano broń dla Nocnych Łowców). Jego rękojeść, wykonana była precyzyjnie, cały, po najmniejszy detal, mienił się w mojej dłoni, spowiły małymi cyrkoniami o różnych odcieniach czerwieni i czerni, zmieszanej razem. Przyglądając się jemu, moja artystyczna dusza z nieskrywanym zachwytem chłonęła nowe kolory powstałe w odcieniach światła.

- Martwię się, że nie zdołamy przybyć do Walii na czas - mrugnęłam.

- Tak, rozumiem twoje obawy... myślę, że nasz zapas uzbrojenia wystarczy po pas. Może chłopcy coś znaleźli?

Porozumiawszy się bez słów, opuściłyśmy magazyn, pełne uzbrojenia, kierując się w stronę biblioteki.

- Nie miałam okazji zapytać - zagadnęła Isabelle - co tak naprawdę wydarzyło się przed twoją utratą przytomności? Przypomniałaś sobie coś może?

- Nie, Isabelle - skłamałam, nie zaszczycając ją spojrzeniem.

- Mhm - usłyszałam ciche pomruknięcie.

Wyobrażałam sobie, jak zareagowałaby na choćby myśl o moim załamaniu i dziwnym zachowaniu przez ujrzenie Jace'a z inną kobietą, na domiar złego, znienawidzoną przez nią kuzynką.

Sama zaczynałam wątpić we własne poczynania. Choć moja świadomość wracała niespieszno, pamiętałam rozpacz i niedowierzanie mną kierujące. Pamiętałam moment, w którym zobaczyłam ich złączone usta... Widok ten powracał i powracał, a ja, jak na nocną łowczynię przystało, nie pokazywałam po sobie, że posiadam uczucia.

- Jak śmiesz łkać?! NIGDY nie okazuj emocji, nie masz do nich prawa! TY NIE MASZ UCZUĆ!

- Ta-tato - załkałam, ukrywając twarz przed ciosem. Popatrzyłam błagalnie na postać za jego plecami.

- Nie mów tak do mnie!- odwarknął, cofnąwszy się o krok.

- Wybacz Ojcze.

- To ostatni raz...

Obawiałam się, iż kiedy ujrzę Ambar, wizja ta, zawładnie mym ciałem, a narastający gniew poprowadzi kończyny.

Obawiałam się zaufać Złotemu. Jego tłumaczenia... w pierwszej chwili, brzmiały przekonująco, prawdziwie, lecz kiedy wróciwszy do świadomości, zaczęłam się nad tym zastanawiać, nie wiedziałam, w co wierzyć. W tłumaczenia chłopaka, czy własne uczucia? Byłam pewna jednego, jakaś nieodwracalna siła, ciągnęła mnie w jego ramiona, zapominając o wszystkich troskach, czy nieporozumieniach. Chyba się bałam...

- Co z tobą, zaraz rąbniesz w drzwi - powiedziała czarnowłosa, szarpiąc mnie za ramię.

- To ostatni raz, kiedy widzę, jak się mażesz. Nie masz do tego prawa. Nie masz prawa do łez. Następny razem czeka cię surowa kara. - powiedział Valentine, uspakajając oddech. Uchwyciwszy, skryty za pochwą bicz, podszedł, szarpiąc mnie za ramie. - Teraz powinnaś dziękować, za moją dobroduszność - wyszeptał, kiedy po pomieszczeniu rozlał się głuchy dźwięk uderzanego bicza o skórę i pisk dziewczyny. Mój pisk.

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz