***Isabelle***
- Myślisz, że to wskazówki? - zapytał Sebastian.
- Wszystko na to wskazuję - zauważył Alec.
- Więc musimy działać! - krzyknęłam zirytowana ich bezcelową wymianą zdań.
- Powinniśmy poszukać informacji o Herondale'ach. Nie zapomnijmy, że nasz złodziej także musi posługiwać się informacjami. Nie może wszystkiego sam wiedzieć. - przytaknął Magnus.
- Dobrze, więc musimy sprowadzić tu Jace'a.
- Historia naszych sygnetów jest zdecydowanie starsza od najbliższych przodków, jak i samego Jace'a. Nie wiele wskóra w tej sprawie. Zda się tylko na równą pomoc w poszukiwaniach. - niechętnie zauważył czarodziej.
- Racja, tylko gdzie się on podziewa?
- Clary też nie ma. - zauważył Sebastian.
- Pójdę po nich, pewno są gdzieś razem. - powiedziałam łagodnie, spoglądając na Sebastiana, świadoma, iż temat tej dwójki działał na niego, jak płachta na byka.
- Leć biszkopciku, my w tym czasie zaczniemy poszukiwania w bibliotece.
Przytakując mężczyźnie, ruszyłam w stronę najbliższej sypialni.
Pokonując zaciemniony korytarz, stanęłam przed drzwiami.
- Jace? - zapytałam, pukając.
Kiedy stukanie rozniosło się echem, a zza drzwi nie wydobył się żaden dźwięk, napierając na klamkę, uchyliłam powłokę.
Chłopak o włosach jasnych jak słońce, a skórą rumianą jak miód, stał tyłem, odwrócony w stronę okna.
- Jace?
- Czego? - warknął.
- Jesteś nam potrzebny. Mamy nowe poszlaki! - niczym niezrażona, wykrzyknęłam usatysfakcjonowana.
Chłopak w odpowiedzi prychnął cichutko pod nosem.
- Jace? - zapytałam lekko zaniepokojona.
- Zaraz zejdę. - szepnął ponuro.
- Stało się coś? Wiesz, że możesz mi powie...
- Powiedziałem, że zaraz przyjdę! - wrzasnął.
Jego donośny, pełen gorliwości wrzask, ciążył mi w głowie, odbijając się od uszu, przeplatając się z głośnym sapaniem blondyna.
Co takiego musiało się wydarzyć, przyczyniając się do takiego odzewu? - pytałam sama siebie - Co takiego miało miejsce?
Zszokowana opuściłam jego sypialnie, stąpając niepewnie w kierunku sypialni Clary, z nadzieją kiełkującą, że może dziewczyna wytłumaczy mi niestabilne zachowanie chłopaka.
- Clary? - zapytałam.
Kiedy zza drzwi jej sypialni nie wydobył się żaden dźwięk, zmarszczyłam brwi. Uznawszy, że pokój jest pusty, ruszyłam w stronę obszernej biblioteki na najniższym piętrze, która lubiła sobie jej obecność.
- Gdzie idziesz? - zza moich pleców wydobył się stłumiony głos.
- Poszukać Clary, może ty wiesz, gdzie ją znajdę. To nie na żarty, sprawa naprawdę jest pilna. - powiedziałam, zerkając w jego stronę.
- Ja... nie ma jej w pokoju? - wyjąkał.
- Skoro stąd idę, to chyba oczywiste. - zauważyłam.
Z każdą sekundą złość spływała z jego ciała, zastępowana wyrazem zadumy.
Nagle, poderwawszy się z miejsca, przystanął przy drzwiach dziewczyny.
- Co to? - wyszeptał, wpatrując się w drzwi.
- Drzwi...
- Cicho bądź! - warknął, nie odrywając wzroku.
- Jace! Może byś w końcu zrzucił maskę dupka i mi pomógł? - zapytałam retorycznie, zbulwersowana jego zachowaniem. - Jesteś taki męcz... - przerwałam, marszcząc brwi.
Stojące zaledwie parę metrów, drzwi zdawały się emanować lekką, złotą poświatą. Kiedy po korytarzu rozniósł się wielki huk, Jace poderwał się, przyjmując postawę obronną.
- Clary?! - wrzasnął, ciągnąc za klamkę.
Drzwi jednak nawet nie drgnęły, towarzysząc stłumionym jękom.
Kiedy naparł na drzwi, ruszyłam pośpiesznie w jego stronę, jednak drzwi już zostały wyrwane z zawiasów.
Widok, jaki tam zastaliśmy, wstrzymał dech w mojej piersi.
- Clary?
- Słucham? - odparła spokojnie dziewczyna.
Siedziała przy ścianie, uporczywie sięgając wzrokiem na sufit. Jej ciałem wstrząsał dreszcz, kołysała się na piętach, jedną ręką ciągnąc za końcówki roztrzepanych, rudych włosów, a drugą pocierając plecy na wysokości łopatek.
Uśmiechając się delikatnie do ściany, mrugnęła: - Stało się coś?
- Em... mamy postępy w śledztwie. - mrugnęłam, odtwarzając wcześniejszą rozmowę z bratem.
- Mhm... - wymruczała.
- Ddobbrze się czczujesz? - wyszeptał Jace.
Moim ciałem spowił dreszcz, kiedy po pomieszczeniu rozbrzmiał śmiech dziewczyny. Nie był on delikatny i melancholijny jak miała w zwyczaju, a urywany i depresyjnie szalony, dziwny.
Kiedy jej wyprostowane już nogi zetknęły się z ziemią, a śmiech ucichł, zanadto gwałtownie ruszyła w jego stronę, toteż zatrzymała się w połowie. Chwyciwszy się za głowę, syknęła, delikatnie mrużąc oczy, obejmowana najpewniej przez zawroty głowy.
Nagle Jace poderwał się z miejsca, a wydarzenia wydawały się uciekać nam przez palce. Clary zachwiała się leciutko w przód, zsuwając się po ramionach blondyna.
- Clary!? - krzyknęłam przerażona, dobiegając do nich.
- Zemdlała.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Wiem! Zawaliłam, ale na swoją obronę (która jest słaba) nie wiedziałam co napisać, więc zdaję sobie sprawę, że rozdział jest okropny!! Czytałeś? Zostaw po sobie ślad! ♣
CZYTASZ
Dary Anioła Miasto młodszego Pokolenia
FanfictionPrzez wiele lat nawet osoby, które najlepiej go znały, żyły w przekonaniu, że wiedzie on zgodne życie z prawem. Że żyje szczerze, bez zbędnych przeszkód czy kłamstw. On jednak świadomie wykorzystywał tę iluzję do (jego zdaniem) światowej ewolucji, k...