Nie zawiedź mnie dziś bardziej, niż w dzień twoich narodzin

1.6K 83 8
                                    


Blackthorn, Carstairs, - zaczął wymieniać, aż nastała chwilowa cisza. Dopiero po chwili dowiedzieliśmy się dlaczego.
- Herondale, Lightwood, Morgerstern. - dokończył Sebastian, wymawiając nasze nazwiska.

ROZDIZAŁ 22

- Chcesz powiedzieć, że - zaczął Jace.

- Nie wiem... nie wiem nawet co myśleć, Jace - Opowiedział roztargniony Sebastian, nie przywiązując najmniejszej uwagi do zazwyczaj odzianego pogardą dialogu. - Wiemy tylko, że pojawiła się osoba, zawzięcie wierząca w moc sygnetów. Osoba, która dąży do ich odnalezienia i spełnienia przepowiedni. Z pewnością prędzej, czy później znajdziemy się na celowniku. I... jest jeszcze jedna, dość istotna sprawa. Valentine zniknął, podejrzany o kradzież pierwszego z sygnetów.

- Myślisz... myślisz, że mógłby to być on? - zapytałam ze wzrokiem wbitym w przestrzeń, żałując za niekontrolowane brzmienie mojego cienkiego głosiku.

- Nie wiem Clary, a ty, co ty uważasz? Sądzisz, że byłby zdolny do tak...

- Tak - przerwałam bratu bez wyrazu, dumna z postawy własnej osoby.

Chłopak nawet nie mrugnął, przygotowany do gwałtowności, czy jadem przepełnionym w mojej wypowiedzi. Reszta towarzystwa słusznie podjęła tę samą drogę. Tylko jedna para płynnie złotych oczu wpatrywała się we mnie uważnie, skanując każdy szczegół mej postawy.

Kątem oka musnęłam go szybkim spojrzeniem, unikając go w pełni, by nie rozproszył moich myśli.

- Oboje wiemy, że byłby do tego zdolny. Jest nieobliczalny - odpowiedziałam na nieme pytanie Jace'a.

Wstałam od stołu, nie zaszczycając ich spojrzeniem i odeszłam, pogrążając się w niemym żalu. Głęboki żal dla ojca, z którym zmagałam się od zawsze. Odkąd pamiętam.

*****

Biała kartka zalewała się cieniami dłoni, oddając moje lekkie i płynne ruchy nadgarstków.

Podłużna twarz pałała żywotnością, a oczy ciskały płomieniami, odzwierciedlając dostatek duszy. Lekkie zmarszczki wokół nich wprawiały w zadumę, a melancholijny uśmiech z wyszczerbionym zębem w mrowienie knykci. Choć próbowałam narysować jego szkic po raz pierwszy, widziałam, że nie dane będzie mi oddać na kartkę jego pięknych rys twarzy.

Kiedy jego twarz przybierała odcienie szarości, ktoś przerwał machinalną ciszę w pomieszczeniu. Z przymrużonymi oczami pochyliłam się w stronę drzwi, nasłuchując odgłosy. Ponowny stukot rozniósł się po ścianach pokoju.

- Clary? Wiem, że tam jesteś - krzyknął lekko poirytowany Jace - Proszę, to tylko ja - dodał spokojniej - Aniele?

Wstałam z westchnieniem, podchodząc do drzwi.

- Jasne, myślałem.... Nie ważne - powiedział, z każdym słowem cichnąc w uchu.

Przełykając ślinę, przekręciłam klucz w zamku, wpuszczając Świerze powietrze.

Moje nagie stopy stykały się z zimną posadzką, a oczy przyzwyczajały do ciemności wlewającej się przez korytarz.

- Jace? - szepnęłam w przestrzeń.

Chwilę później, bez słowa, blond włosa postać podeszła, zagarniając mnie w ramiona i wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi.

Kiedy z szoku nagłą reakcją chłopaka, stałam wciąż bez ruchu, z rękoma spuszczonymi wzdłuż ciała, Jace odsunął się pospiesznie. Jego twarz była bez wyrazu, oświetlona jedynie przez światło padające z pokoju. Pochwyciwszy jego dłoń, splatając nasze palce razem, pociągnęłam go w stronę sypialni. Wciągnęłam nas na łóżko, kładąc po prawej stronie. Chłopak, układając się po drugiej, podniósł moją głowę, umieszczając pod nią ramię.

Dary Anioła Miasto młodszego PokoleniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz