26. Tylko we dwoje.

115 32 1
                                    

Po paru minutach siedzenia przed domkiem Tae, wróciłem do pokoju i położyłem się obok, śpiącego już Jimin'a. Ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko zasnąłem. Kiedy się obudziłem był już poranek, a młodszego nie było obok. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju, a od razu po przekroczeniu drzwi usłyszałem głosy moich przyjaciół. Zszedłem po schodach na dół i ruszyłem w stronę kuchni. Po krótkiej chwili już się w niej znajdowałem wraz z siedzącymi przy stole Jimin'em, Hoseok'iem i Tae.
Zaraz po moim wejściu usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk czajnika, który oznajmiał, że woda się zagotowała.

- Ty to masz wyczucie. - odezwał się V, kiedy mnie zauważył.

- O Yooni. - powiedział uśmiechnięty Jimin, po czym wstał od stołu i wyłączył gaz pod czajnikiem. Zalał cztery kubki i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i doprowadził do stołu, ja usiadłem na krześle, a Park poszedł po kubki stojące na blacie kuchennym i postawił przed każdym z nas. - Chciałem iść cię obudzić, kiedy już wszystko będzie gotowe, ale mnie wyprzedziłeś. - po chwili odezwał się mój chłopak, patrząc na mnie z uśmiechem. - Jak się obudziłem to jeszcze spałeś, a nie miałem serca cię budzić. - to nawet lepiej, ominęło mnie robienie śniadania.

Był koniec kwietnia, więc plaża i cały jej obszar świecił pustką. I to jest właśnie to, czego potrzebowałem. Spokój, może nie całkowity, bo nie zapominajmy, że Tae też tu jest, ale to pozwala mi na chwilę zapomnienia. Choć może powinienem być ciągle skupiony, jednak na jakiś krótki czas muszę sobie zrobić z tym spokój.

- Co robisz Yoongi? - usłyszałem za sobą głos V, jak już wspominałem on spokoju nie daje.

- Tak sobie odpoczywam. A gdzie Hoseok? - zapytałem, gdy zorientowałem się, że Tae przyszedł do mnie sam.

- Gdzieś tam pojechał z Jimin'em. - odpowiedział, siadając obok mnie na ławce przed domkiem. Spojrzałem na jego twarz, a na niej jak zwykle malował się uśmiech. Czasem zastanawiałem się, czy on w ogóle ma jakieś problemy, nigdy nie daje po sobie poznać, że dzieję się coś nie tak. Czy kogoś życie może być takie beztroskie jak jego, czy może on ukrywa swoje kłopoty, nie chcąc nikogo nimi zamęczać.
Chciałbym móc udawać tak jak on, że wszystko jest w porządku.

- ...taki kolorowy byłby najlepszy. A ty, jaki prezent chciałbyś dostać? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Tae. Ach, to niegrzeczne, że zamiast słuchać Kim'a wolałem znowu uciec w świat myśli. Zamiast spędzić miło chwilę rozmawiając z moim przyjacielem, wolę uciekać do świata, który na razie niczego miłego dla mnie nie przewiduje.

- Nie zastanawiałem się nad tym. - odpowiedziałem po chwili zastanowienia. - Ale ostatnio miałem sen, że Jimin podarował mi naszyjnik z jego imieniem, a on miał taki sam tylko, że z moim. - dodałem ze smutkiem. W innym czasie ten gest mógłby być piękny.

- Ale to słodkie, Hobi nigdy na coś takiego nie wpadł. - powiedział Tae i wstał z ławki, a ja z uwagą na niego spojrzałem. - Nie będę ci już przeszkadzać, a i to twoje wyłączenie się w trakcie rozmowy jest bardzo łatwe do zauważenia. Popracuj nad tym, albo mów od razu, że nie chcesz gadać. - mówił to patrząc na moją twarz z powagą. Po chwili westchnął i spojrzał przed siebie. - To rób, co tam robisz, a jakbyś kiedyś chciał pogadać, to zawsze jestem na ciebie otwarty. - na jego twarzy pojawił się uśmiech, a po chwili pożegnał się ze mną i wszedł do budynku.

Ta krótka rozmowa dała mi do myślenia, dzięki V zrozumiałem, że jestem fatalnym przyjacielem.

Przez resztę wyjazdu starałem się być bardziej otwarty i cały czas spędzałem z moimi przyjaciółmi. Widziałem tą ulgę na twarzy Tae. Przez ten głupi sen zaniedbałem najbliższe mi osoby, a ten wyjazd pozwolił mi to naprawić.
Kiedy został ostatni wieczór pobytu w domku V, Jimin zaproponował, żebyśmy spędzili go tylko we dwoje. Oczywiście wszystkim taka opcja pasowała. Ja miałem być tylko z Parkiem, a Hoseok i Taehyung ze sobą.
Chłopcy wyszli z domku szybciej od nas, ale nie wiem gdzie poszli. Cały czas myślałem o tym, że zbliża się wieczór tylko mój i Jimin'a.

- To Yooni, jesteś gotowy? - zapytał mnie młodszy, który właśnie wyszedł z domku. Uśmiechnąłem się wstając z, można powiedzieć, mojej ulubionej ławki.

- Tak. - odpowiedziałem szybko, zaraz podchodząc do Jimin'a i łapiąc go za rękę. On uśmiechnął się na ten gest. - To gdzie idziemy? - zapytałem, kiedy Jimin zaczął mnie ciągnąć wzdłuż plaży.

- Tutaj. - odezwał się po dłuższej chwili ciszy. Zatrzymaliśmy się, a przed naszymi oczami ukazał się zielono-pomarańczowy koc, na którym stał wiklinowy kosz.
Taki obraz coś mi przypominał i może skojarzyłbym co konkretnie, ale myśl o tym uleciała ze mnie, kiedy Jimin pociągnął mnie bliżej koca.
Po chwili usiedliśmy na nim, naprzeciwko siebie, a Jimin zaczął wyciągać jedzenie z koszyka.
Piknik z Jimin'em na plaży to najlepsze zakończenie tego wyjazdu, jakie mógłbym sobie wyobrazić.

Kiedy zjedliśmy wszystko, zaczął się zachód słońca, na który z uwagą patrzyłem, na chwilę zapominając o świecie.

- Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie ci danie tego teraz. - odwróciłem głowę w stronę Jimin'a, kiedy usłyszałem jego głos. Najpierw spojrzałem na jego uśmiechniętą buzię, po tym widoku na mojej twarzy również zagościł uśmiech.

Jednak kiedy skierowałem swój wzrok na rękę młodszego, mój dobry humor natychmiastowo legł w gruzach. W tamtym momencie, przypomniałem sobie to, o czym w ogóle nie powinienem zapominać. Może nie wszystko wyglądało tak, jak w moim śnie, ale najważniejsza rzecz, która w nim występowała, znajdowała się również tutaj. Najchętniej uciekłbym stamtąd i posiedział w samotności, obwiniając się, że wszystko zniszczyłem. Jednak takie zachowanie byłoby dziecinne, a ja byłem dorosły, dlatego postanowiłem zachować się tak, jak dorosła osoba.

- O, Jiminnie, - zacząłem biorąc do rąk naszyjnik i go oglądając. Szczegóły się zgadzały. - jest piękny. - powiedziałem z uśmiechem przyklejonym do twarzy. Nie był to gest obrazujący szczęście, choć na właśnie taki miał wyglądać.

- A ja mam taki sam, tylko, że z twoim imieniem. - powiedział młodszy, wyciągając spod swojej koszulki naszyjnik, który miał na szyi. Po chwili przytuliłem się do niego, a on za ten czas wziął wisiorek z mojej ręki i zapiął mi go na szyi.

Słońce już zdążyło zajść, a ja z Jimin'em siedzieliśmy w siebie wtuleni. I chociaż na jego twarzy widniał uśmiech przez cały wieczór, moja twarz w tamtej chwili wyrażała smutek. Postanowiłem zostać i udawać, że cieszę się z tego prezentu, bo to miały być ostatnie chwilę z Park'iem, przez dłuższy czas.

Dałem losowi ostatnią szansę, jednak on jej nie wykorzystał, przez co spadła i rozpłynęła się w powietrzu, zupełnie jak moja łza, wnikająca w materiał koca.

Dream | YoonMinWhere stories live. Discover now