72

645 99 14
                                    

Linda z westchnieniem wysiadła z samochodu. Miała na sobie kremowy płaszcz od Burberry, i chociaż było jej dość zimno, to jakoś nie spieszyło jej się, by wejść do środka.
- Idziemy? - zapytał jej mąż, Mark.
Kobieta kiwnęła głową i podeszła do bagażnika. Kupili wino i jakieś ciasto, na miłe powitanie.
- Kochanie? - Mark uniósł jej podbródek palcami. - Co się dzieje?
- Wiesz, że tego nie popieram - Linda zmarszczyła brwi. - To mój jedyny syn, chciałam mieć wnuki, a on znalazł sobie chłopaka. I to jeszcze tego Gerarda.
- Gerard to dobry chłopak... - próbował polemizować mężczyzna.
- No właśnie, Mark. Chłopak.
- I co z tego? Linda, wiesz, że ja też...
- Ale ty masz żonę. A on właśnie przedstawia nas rodzicom Gerarda.
- Linda - powtórzył pan Hoppus. - Dostatecznie długo nie miałaś go przy sobie. Nie psuj tego, co udało wam się naprawić. - Mark zamknął bagażnik i, z butelką wina w ręce, podszedł do drzwi domu państwa De Longe.
Linda obserwowała, jak nacisnął on guzik dzwonka, a potem wszedł, zapraszany do środka przez męża Donny, Toma. Tom pomachał do niej ręką, a ona odmachała mu z uprzejmości, po czym przywdziała na twarz sztuczny uśmiech i zamknęła samochód.
Pora zacząć przedstawienie.

~

Gdy tylko weszła, poczuła zapach kawy i cynamonu. Cóż, w tym domu każdy był poważnie uzależniony od kofeiny. Linda, która z powodów zdrowotnych nigdy jej nie pijała, a także odradzała ją mężowi i synowi, czuła się tu trochę niekomfortowo. Chociaż zapach był piękny, musiała to przyznać.
Pierwszy przywitał ją pan De Longe, następnie zjawiła się jego żona, która z radością przyjęła prezenty i od razu poszła do kuchni, proponując zaskoczonej Lindzie przejście na ty.
- Chcesz może coś do picia? Kawy, herbaty, wina? - krzyknęła.
- Wina, dziękuję - pani Hoppus usiadła na krześle. - Widziałaś może Marka?
- Są z Tomem w pokoju na górze. Mark też gra na gitarze. - Donna w ciągu tych kilku minut dowiedziała się o mężu Lindy tyle, ile ona sama dowiadywała się przez dobry miesiąc.

Kobieta poprawiła niesforne pasemko włosów, gdy nagle usłyszała kroki. Dwie osoby wręcz biegły po schodach.
- Pomóc jako... - Frank, który właśnie wbiegł do jadalni, przerwał w pół słowa. - Cześć, mamo.
- Dobry wieczór, pani Hoppus. - Gerard był grzeczny jak zawsze. Linda z niechęcią odnotowała, że jej syn trzymał go za rękę.
-

Jeśli chcecie pomóc - Donna weszła do pokoju w idealnym momencie. - to idźcie do sklepu po mleko. Tu macie pieniądze. - podała im kilka banknotów.
- Dobrze - Gerard uśmiechnął się szeroko i pociągnął Franka w stronę drzwi wejściowych.
- Wracajcie szybko! - krzyknęła jeszcze za nimi Donna.
Linda siedziała sztywno i bawiła się zapięciem swojej torebki.
- Dzieci - pani De Longe podała jej kieliszek czerwonego wina.
- To już nie są dzieci - odparła, biorąc duży łyk.
- Jasne, że są - Donna wciąż się uśmiechała. - Przeszkadza ci to?
- Co? Że mój syn jest gejem? - kieliszek był już pusty. - Nie przeszkadza. Ja tylko chcę dla niego jak najlepiej.
- Uważasz, że będzie mu źle z Gerardem?
- Gerard to dobry chłopak - Linda powtórzyła wcześniejsze słowa męża, zarazem unikając odpowiedzi.
- Ja też chciałabym mieć wnuki. Ale bardziej zależy mi na jego szczęściu.
- Ale to nie jest normalne - kobieta wyciągnęła kieliszek, a Donna dolała jej wina.
- Też tak myślałam. Ale właściwie dlaczego? Jeśli się kochają, to czemu nie. Wiesz, dużo zrozumiałam wtedy, gdy był w szpitalu. - pani De Longe miała łzy w oczach. - Gdyby wtedy umarł... - załamał jej się głos. - Kocham go takiego, jakim jest, chociaż czasem to trudne. Ale jest moim synem i zawsze nim będzie.
Linda zaczęła płakać. Tak mocno, że rozmazał jej się makijaż i opuchły oczy. Donna po prostu podeszła do niej i objęła ją ramieniem. I była to chyba najlepsza rzecz, jaką mogła w tym momencie zrobić.

~

Ku zaskoczeniu Franka było naprawdę miło. Okazało się, że jego matka nie zawsze jest taka sztywna. I że umie kupować dobre wino, które pili z Gerardem pod stołem. Bo o tym, że wino może być smaczne, dowiedzieli się dopiero teraz.
Linda też była zaskoczona. Nie spodziewała się, że rodzina Gerarda okaże się tak serdeczna. W ogóle, nie myślała, że ten wieczór będzie tak miły.
- A teraz powiemy, za co jesteśmy wdzięczni - pan De Longe uśmiechnął się szeroko.
- Jestem wdzięczny za to, że tu jestem, że jedzenie jest takie dobre, a ludzie tacy super. - zaczął Mikey, patrząc na swoją dziewczynę.
- Jestem wdzięczny za Franka, kawę, indyka i rodzinę. - powiedział Gerard, całując młodszego chłopaka w nos.
A Linda wcale nie uznała tego za złe.
Potem wypowiadali się wszyscy przy stole. Każdy miał podobne powody do wdzięczności. Wyglądali jak jedna, wielka, szczęśliwa rodzina, a Frank uważał, że to słodkie.
- Jestem wdzięczny za Gerarda i to, że spędzamy ten dzień razem. - powiedział chłopak, gdy nadeszła jego kolej. Mówił to jednak z lekkim zdenerwowaniem, bo on i jego matka byli ostatnimi osobami, które jeszcze nie mówiły. Czyli, że teraz nadeszła jej kolej.
- Jestem... - zaczęła kobieta. - Jestem wdzięczna za to, że wszyscy tutaj jesteśmy szczęśliwi.
- I oby jak najdłużej! - wzniósł kieliszek pan Hoppus, a Linda uśmiechnęła się do niego.
A gdy musieli już wracać, Donna zaprosiła ją na święta Bożego Narodzenia. A ona nie odmówiła. A wręcz przeciwnie.
Zaprosiła ich do siebie.

~

Nie wiem czy wiecie, ale w środę umarła mama Louisa Tomlinsona, a dzisiaj (o 22 naszego czasu) Louis ma występ na finale X-Factora. Jest mi bardzo przykro z powodu jego straty, a zarazem mega doceniam fakt, że pozostali członkowie 1D (łącznie z Zaynem) pojawią się na jego występie.

#justholdonlouis

friends • 2:21 book IIWhere stories live. Discover now