65

579 115 15
                                    

Mikey obudził się z bólem kręgosłupa i jeszcze większym bólem egzystencjalnym. Jak codzień zadał sobie pytanie, po co żyjemy, i jak codzień odparł, że dla kawy, której chętnie by się teraz napił.
Po chwili jednak uświadomił sobie, że nie znajduje się on w żadnym ze znanych sobie łóżek, a pod jego ręką, dotychczas zwisającą swobodnie z fotela, ktoś leży. A dokładniej nie ktoś, tylko czyjaś stopa. Pierwszą rzeczą, która przyszła mu do głowy i wyjaśniała te okoliczności, była, naturalnie, libacja alkoholowa, ale już po chwili zrozumiał swoje położenie.
I to, że Gerard i Frank wciąż byli zamknięci w sali kinowej. Gdy tylko sobie to uświadomił, wybuchnął głośnym śmiechem, którym obudził Kellina.
- Co się stało? - zapytał chłopak nieprzytomnie.
- Gerard wciąż tam siedzi - Mikey dalej się śmiał.
- To mu otwórz - burknął chłopak, po czym natychmiast wrócił do przerwanej czynności.
- Ale ja nie mam klucza - oznajmił Mikey. - Pete, ty masz? - obudził Wentza kopnięciem.
- Nie - ciemnowłosy potarł oczy ręką. - Patrick miał. Patrick?
- Oddałem Vicowi - Stump znowu ułożył się do snu.
- Ja go nie mam - powiedział Vic z podłogi. - Nikt nie ma? - podniósł się.
Przez dłuższą chwilę nikt nic nie mówił.
- O kurwa - podsumował Mikey. Wszyscy się z nim zgadzali.

friends • 2:21 book IIWhere stories live. Discover now