43

692 138 24
                                    

Frank siedział przy łóżku Gerarda, w nowej sali, tym razem na pierwszym piętrze. Myślał.
Zastanawiał się, co mu powie. I jak w ogóle będzie wyglądała ta rozmowa.
Jeszcze parę dni temu myślał, że przy pierwszym spotkaniu na niego nakrzyczy. Jeszcze parę godzin temu myślał, że gdy tylko się obudzi, wyzna mu dozgonną miłość, pod warunkiem, że czerwonowłosy nie będzie się więcej pakował pod żadne samochody. A teraz?
Teraz chciał, żeby to Gerard coś powiedział.
Złapał go za rękę i ścisnął ją lekko. Czuł się lepiej mając namacalny dowód na to, że chłopak jednak żyje i ma się całkiem dobrze. Chociaż na o nie wyglądał. I mimo, że siniaki i rozcięcia na twarzy zaczynały się goić, dalej mocno odcinały się od jego jasnej skóry.
Frankowi przypominało się, że miał urodziny. Czyli, że był halloween. Pewnie Gerard nie wyróżniałby się tak bardzo w tłumie przebierańców.
Frank pomyślał, że chciałby z nim obchodzić następny halloween. Przebraliby się za Jokera i Harley Quinn, bardzo oryginalnie. Albo za Kapitana Amerykę i Iron Mana.
Do pokoju wszedł Mikey, wnosząc za sobą zapach dymu papierosowego.
- Z nimi jest coś nie tak - usiadł na drugim krzesełku. - Oni się wybitnie podrywają - dodał, mając na myśli Vica i Kellina.
Nie to, że miał coś przeciwko temu; po prostu czuł się wykluczony z rozmowy. - Zaraz będą moi rodzice - dodał.
- Okay. Pójdziesz po nich? - zapytał Frank.
- Tak. Zaraz wracam. - Mikey odwiesił na krzesło bluzę, oczywiście pachnącą papierosami, i wyszedł z pokoju.
Frank znowu spojrzał na Gerarda.
- Tęskniłem, Arielko - powiedział cicho.
Nagle poczuł lekki ucisk w prawej dłoni. Gerard otworzył oczy i odchrząknął kilka razy.
- Ja też tęskniłem - uśmiechnął się odrobinę, po czym skrzywił z bólu. - Bardzo, Frank. Bardzo.

~

EO mam jednak w przyszłym tygodniu aok XD

friends • 2:21 book IIWhere stories live. Discover now