33

732 140 40
                                    

Frank spojrzał na bardzo szczupłego chłopaka, który okazał się być Kellinem. Miał brązowe oczy, dość długie, ciemne włosy, czarną koszulkę i vansy tego samego koloru. No i był całkiem przystojny.
Dopiero po chwili zorientował się, że zwyczajnie go obczaja i że może to być trochę dziwne.
Kellin zaśmiał się bez skrępowania. Frank wydawał mu się teraz mniej przerażający niż jeszcze przed chwilą. Zaczynając od tego, że był niziutki, a kończąc na kolczyku w wardze, Frank nie sprawiał wrażenia osoby szczególnie groźnej. Kellin zastanawiał się, jakie to uczucie, mieć taki kolczyk. Albo całować osobę z takim kolczykiem. Chociaż, mimo całkiem zachęcającej aparycji, Kellin nie miał zamiaru go podrywać.
Frank zaś chciał grzecznie zacząć rozmowę, jednak jego wewnętrzne pragnienie kawy go pokonało.
- Zamawiamy coś? - odezwał się.
- Bardzo chętnie - obydwaj wstali i podeszli do kasy. Dwie osoby już zamawiały, trzecia czekała przed nimi. Stali w kolejce w trochę niezręcznej ciszy. Zazwyczaj Kellin dużo mówił, teraz jednak milczał, próbując domyślić się znaczenia wszystkich nieznanych mu nazw napojów. Nigdy wcześniej nie był w Starbucksie.
- Dzień dobry, co podać? - odezwała się kasjerka.
- Duże pumpkin spice latte na sojowym mleku i bez bitej śmietany - odpowiedział Frank. Kellin, który zdecydował się wziąć najzwyklejsze małe latte, trochę się tym przestraszył.
Frank podał swoje imię i zapłacił. - Nie wiesz, co wziąć? - zapytał go cicho.
- Nie wiem - przyznał Kellin.
- Weź to co ja - chłopak uśmiechnął się szeroko i poszedł do miejsca oczekiwania na napoje.
- To co, dla ciebie to samo? - kasjerka również się uśmiechnęła. - Twój kolega ma bardzo dobry gust. - napisała jego imię na dużym, papierowym kubku i zainkasowała odpowiednią kwotę. Chłopak również podszedł do strefy oczekiwania.
Już po chwili obydwaj pili swoje kawy i swobodnie rozmawiali, idąc do jedynego w mieście sklepu muzycznego. W pewnym momencie obaj usłyszeli pięć sygnałów, dochodzących z telefonu Franka.

1:10 PM

Mikey: gerry miał wypadek
Mikey: potrącił go samochód
Mikey: jest w szpitalu
Mikey: jadę tam
Mikey: zadzwoń do mnie

Frank zbladł.
- Coś się stało? - zapytał Kellin.
- G-gerard miał wypadek - wyższy nie wiedział, kim był Gerard, ale postanowił to przemilczeć. - P-potrącił go samochód. - Frankowi drżał głos.
- O matko - Kellin nie wiedział co powiedzieć.
Niższy nic nie mówił, tylko bębnił palcami w kubek.
- Muszę do niego jechać - odezwał się w końcu. - Teraz. Natychmiast.
- Mam prawo jazdy. Ale nie mam samochodu. Możemy wypożyczyć. Nawet wiem, gdzie jest wypożyczalnia.
- Zawieziesz mnie? - Frank spojrzał na niego z nadzieją.
- Jasne, że tak. - Kel złapał jego rękę i mocno ją uścisnął. Niższy spojrzał na niego z wdzięcznością. - Tylko musimy się pospieszyć.
Pobiegli w stronę wypożyczalni.

~

oglądam sobie Wodogrzmoty Małe

czy Wy też tak kochacie tę bajkę?

czy Wy też tak kochacie tę bajkę?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
friends • 2:21 book IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz