#6

1.1K 94 63
                                    

Zaczęłam po kolei likwidować klony razem z Kabuto, aż do momentu, w którym nie było już żadnego.

- Brawo, brawo. - pogratulował nam przeciwnik wciąż się nie ujawniając.

- POKAŻ SIĘ CHOLERNY TCHÓRZU! - krzyknęłam, zaciskając dłoń na kunaiu.

- Boisz się nas? Taki z ciebie silny przeciwnik? - w końcu odezwał się Kabuto.

- Jeśli tak bardzo chcecie mnie zobaczyć, to proszę bardzo. - powiedział i po chwili przed nami stał białowłosy mężczyzna. - Zadowoleni? Tak? To super, pora zakończyć to przedstawienie. - dodał i zaczął atakować.

Sprawnie odbijaliśmy ataki. Przeciwnik był silny i nie obeszło się bez większych ran. Oberwałam porządnie w brzuch, wypluwając krew. Kabuto szybko znalazł się przede mną by mnie obronić.

- Jest dobrze... Nie musisz mnie bronić. - warknęłam w stronę chłopaka. Posłał mi tylko spojrzenie przez ramię, nic nie mówiąc. Wyprostowałam się i przyjęłam ponownie gardę, ale zanim ruszyłam w stronę wroga, Kabuto przejął całą inicjatywę. Zrozumiałam, że zebrał już wystarczająco dużo informacji o sposobie walki naszego przeciwnika i o lukach w nim. Zdecydowałam się na defensywę. Po kilku minutach wróg został obezwładniony.

- Zajmą się nim, ruszajmy dalej.

- Oczywiście. - powiedziałam lekko zszokowana. Pozbieraliśmy resztę rzeczy i ruszyliśmy dalej.

Reszta drogi przebiegła w skupieniu i czujności. Na miejsce dotarliśmy o wschodzie słońca. Nie było żadnej straży przy wejściu do jaskini. Wyciszyliśmy chakrę i przylgnęliśmy do ścian. W środku panowała całkowita cisza, czasem przerywana uderzeniem kropel wody o podłoże. Powoli idąc, zbliżaliśmy się do słabego światełka w tunelu.

- No i gdzie twoja wybawczyni, hm? - usłyszeliśmy męski głos.

- Słyszałeś to? - wyszeptałam w stronę chłopaka, zatrzymując się.

- Tak, dochodzimy do celu. - odszeptał do mnie, również się zatrzymując.

- Kanashibari no Jutsu! - krzyknął Orochimaru, gdy próbowaliśmy ustalić z kim bądź czym mamy do czynienia.

- Nie męcz się, to ci nic nie da. - odpowiedział znudzonym głosem jego porywacz. Dałam znak swojemu towarzyszowi, że zaczynamy akcje odbicia Orochimaru. Utworzyłam bańkę, w której zamknąłem przeciwnika, ale rywal się z niej wydostał. Przeklęłam pod nosem i już po chwili zaczęła się poważna walka.

****

Oddawałam już ostatnie ciosy, kiedy przeciwnik wykonał pieczęć, której nie znałam i z niewyobrażalną prędkością uderzył mnie w klatkę piersiową. Upadłam i zaczęłam kaszleć krwią. Brakowało mi powietrza. Przez ból przeszywający całe moje ciało nie potrafiłam go zaczerpnąć. Podniosłam oczy, by spojrzeć na czarnowłosego. Skrzywiłam się jeszcze bardziej widząc na jego twarzy ohydny uśmiech.

- Sayonara. - powiedział wyciągając rękę przed siebie i ją zaciskając. Zaczynałam tracić ostrość widzenia, a obraz stawał się coraz ciemniejszy. Pochłonęła mnie ciemność spowita bólem.

Kabuto

Spojrzałem w stronę T/I by sprawdzić, jak sobie radzi. Przeraziłem się, gdy zobaczyłem, jak leży na ziemi, nie ruszając się.

- Orochimaru-sama, zostawiam ich tobie. - powiedziałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem w stronę dziewczyny. Kilkoma sprawnymi rzutami shurikenów solidnie przygwoździłem czarnowłosego do ściany, a sam kucnąłem przy nieprzytomnej T/I. Sprawdziłem jej puls, którego nie wyczułem. Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy i zalewa mnie zimny pot.

- Hahahaha ona nie żyje! Nie ma jej już z nami! Hahahaha! - usłyszałem psychopatyczny śmiech potwora, który zranił T/I. Wstałem i podszedłem do oprawcy. Wziąłem zamach i uderzyłem go z całej siły w twarz. Szybko wróciłem do [kolor]okiej i podjąłem próbę leczenia. 

Zakazane... |Orochimaru x ReaderTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang