#39

63 11 4
                                    

Kabuto

Wszystko było takie nierzeczywiste i niewłaściwe. Moja relacja z T/I... Nie rozumiałem jej. Wiele spraw z nią związanych mnie zadziwiało, ale zawsze jakoś znajdywałem racjonalne wyjaśnienie... Tylko nie teraz. Była z Orochimaru, miała z nim dziecko. Dlaczego tak blisko była mnie, a ja jej? Dlaczego tak bardzo wpieprzałem się między nimi, nie umiejąc przestać?

Leżałem wpatrzony w jej śpiącą twarz, a myśli kotłowały mi się w głowie. Wiedziałem, że robię źle. Doskonale to wiedziałem i znałem tego konsekwencje, ale to było silniejsze ode mnie. Jej odurzający zapach, jej uśmiech, jej ciało, jej WSZYSTKO tak bardzo mnie przyciągało i uzależniało. Zazdrościłem Orochimaru, że to właśnie go wybrała i to jego syn leży parę pokoi dalej.

Nie potrafiłem się powstrzymać i subtelnie wsunąłem dłoń pod jej koszulkę napawając się askamitną skórą. Sunąłem ręką po jej boku zapamiętując każdy szczegół pod palcami. Była tak idealna... Perfekcyjna laleczka. W końcu mocniej złapałem i przysunąłem znacznie bliżej jej ciało. Była tak wykończona, że nawet na moment się nie obudziła. Dalej na nią patrzyłem zastanawiając się, jak wejść T/I do głowy. Jak poznać myśli i uczucia nie pytając o nie? Z nikim nie miałem takiego problemu jak z nią. Jest tak zamknięta, że aż mnie to irytuje w pewnych momentach.

Ostatecznie po prostu przesunąłem dłoń na jej nagie plecy i się wtuliłem. Po dłuższym czasie spędzonym w ciszy i spokoju sam zasnąłem.

Reader

Przespałam parę godzin wyjątkowo spokojnie, bez koszmarów. Powoli otworzyłam oczy i spojrzałam na tors leżącego Kabuto. Dopiero po chwili przeniosłam wzrok na jego twarz. Poczułam w końcu chłód na plecach, dopiero po chwili zdając sobie sprawę w jaki sposób leżymy. Ostrożnie się od niego odsunęłam, zabierając rękę. Czułam się zawstydzona, choć nie był to pierwszy raz kiedy byłam aż tak blisko. Poprawiłam ubranie, przetarłam oczy, po czym poszłam do pokoju syna. Stanęłam przy pustym łóżeczku i przejechałam dłonią po materacu. Złapałam za kołderkę i ją przytuliłam, zaciągając się zapachem. Mimo, że nie zawsze było to widać to kochałam go. Nie wyobrażałam sobie nawet życia bez niego... Wtedy przypomniałam sobie o tamtych bezbronnych i niewinnych dzieciach... O tym co zrobiłam... Rzuciłam kołdrę z powrotem do łóżka, zanim wściekłość przejęła kontrolę nad moim ciałem i unysłem. Wyszłam z pokoju, trzaskając prawieże drzwiami. Jak mogłam?! Po moich policzkach spłynęło parę łez bezradności i frustracji. Szybko je jednak wytarłam, po czym poszłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie herbatę i skulona usiadłam na krześle, grzejąc ręce... A właściwe je parząc. Spuściłam głowę, zamykając oczy i mocniej ściskając kubek. Nie radziłam  sobie, a o lekach zdążyłam zapomnieć już wczoraj.

Nie wiem nawet kiedy, a do domu wrócił Orochimaru. Od razu mój umysł otrzeźwiał, przypominając sobie o śpiącym w naszej sypialni Kabuto. Przetarłam twarz, upiłam łyka herbaty i wyszłam do mojego partnera.

- Jak było na spacerze? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem.

- Zmęczył się i zasnął - powiedział z rozbawieniem Orochimaru, zerkając na chłopca na rękach. Także przeniosłam na niego swoje spojrzenie, a potem na oczy Orochimaru.

- Ale go wykończyło te noszenie na rękach - cicho się zaśmiałam i zabrałam syna do siebie. - Tobie ręce to mają chyba już odlecieć... Dam im odpocząć - dodałam z lekkim, nadal sztucznym, uśmiechem.

- Te ręce jeszcze wiele mogłyby zrobić...- wymruczał, delikatnie przejeżdżając kciukiem po mojej dolnej wardze. Pierwszy raz poczułam się nieswojo, jednak nie cofnęłam się by nie zaczął bezsensownie pytać.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now