#1

2.6K 156 194
                                    

Wracałam właśnie z treningu, gdy w jednej z uliczek spotkałam Kabuto. Przywitaliśmy się i wymieniliśmy parę zdań. Tak mi się przynajmniej wydawało, a w rzeczywistości słońce już zdążyło zajść. Pożegnałam pośpiesznie chłopaka i obróciwszy się zaczęłam odchodzić, jednak poczułam uścisk na nadgarstku. Odwróciłam głowę i spojrzałam na siwowłosego pytającym wzrokiem.

- Wpadłabyś do mnie około dwudziestej? - zapytał, puszczając mój nadgarstek.

- Chyba nie mam planów na tą godzinę, więc żaden problem. - powiedziałam, posyłając mu uśmiech.

- Cieszę się, do zobaczenia. - odwzajemnił gest, po czym po prostu zniknął.

****

Będąc już w domu, ściągnęłam buty i przejrzałam się w lustrze wiszącym na jednej ze ścian holu. Mój dom był urządzony w tradycyjnym japońskim stylu. Nic specjalnego, ale bardzo lubiłam w nim przebywać.

Skierowałam się ku łazience, zerkając po drodze na zegar. Wypełniłam prawie po brzegi wannę gorącą wodą. Zrzuciłam z siebie spocone ubrania, po czym powoli weszłam do środka. Gdy byłam już zanurzona po samą szyję odetchnęłam z ulgą i oparłam głowę o wannę. Gdy woda zrobiła się chłodna, wynurzyłam się i przystąpiłam do osuszania ciała. Owinięta w ręcznik, stanęłam naprzeciw lustra. Ciężko westchnęłam, przejeżdżając palcami po bliźnie przypominającej mi jedno z cięższych starć. Od tamtego momentu zaczęłam nosić maskę, zasłaniając bliznę.

Wyszłam z łazienki i skierowałam się w stronę sypialni w zamiarze ubrania się w coś luźnego, ale gdy zobaczyłam, która godzina zrezygnowałam z tego i od razu postanowiłam ubrać [outfit]. Jeszcze szybko spięłam włosy i zrobiłam lekki makijaż, po czym opuściłam pomieszczenie. Pobiegłam do holu, gdzie ubrałam buty i jeszcze spojrzałam na zegarek na ręce. Okazało się, że miałam jeszcze trzydzieści minut.

/Co? Aż tak mi się przewidziało? Przynajmniej zdążę coś zjeść/- pomyślałam i poszłam do kuchni zrobić ramen. Gdy zjadłam potrawę, posprzątałam po sobie i wyszłam z domu.

****

Po drodze wpadłam na Kakashiego, który od razu zauważył, że do kogoś idę.

- Gdzie to się panienka wybiera? - powiedział z uśmiechem na twarzy, ponieważ zamknął oko i przechylił lekko głowę.

- Na spotkanie ze znajomym. A pan, dokąd zmierza?

- Na trening z drużyną siódmą i w zasadzie już jestem spóźniony... - złapał się na tył głowy, chichocząc.

- Nic nowego. Powodzenia. - również się zaśmiałam i wyminęłam mężczyznę.

Ruszyłam w dalszą drogę i po paru minutach byłam już przed drzwiami budynku, w którym mieszka Kabuto. Chciałam zapukać, ale usłyszałam krzyki i trzask tłuczonego szkła. Wystraszona chwyciłam za klamkę i ją nacisnęłam, ale drzwi się nie otwierały.

/Jak nigdy nie zamyka, to teraz zamknął?!/

Po jakimś czasie drzwi się otworzyły, a w nich stał wyraźnie zdenerwowany Kabuto.

- Co się stało? - zapytałam, patrząc w głąb domu.

- Eh... Orochimaru-sama się upił...

- A co z nim zrobiłeś, że ucichł?

- Jakimś cudem udało mi się go przywiązać do krzesła i zawiązać szmatę na jego ustach.

- Potrzebujesz może pomocy?

- Nie musisz...

- Shhh, to żaden problem.

- No dobrze. - uległ i pozwolił mi wejść do środka.

Wewnątrz był taki bałagan, jakby jakaś wichura przeszła. Wszelkie szklane przedmioty były potłuczone, meble poprzewracane i szarpiący się Orochimaru pośrodku tego wszystkiego, przywiązany do krzesła.

- Ugh... - tylko tyle byłam w stanie z siebie na obecny moment wydusić.

- To może ja podniosę meble, a Ty pozbieraj szkło. - powiedział Kabuto, a ja skinęłam na to głową i przystąpiłam do działania.

Orochimaru, któremu jakimś cudem udało się zdjąć z ust szmatę, wydzierał się na cały dom, szarpał i bujał krzesłem na lewo, i prawo. W końcu Kabuto nie wytrzymał i kopnął w krzesło, a ono przewróciło się w prawo z hukiem uderzając o podłogę. Orochimaru chyba nie za bardzo poczuł ból, bo jedynie zdezorientowany uniósł głowę i spojrzał na Kabuto, a potem na mnie. Patrząc na mnie powiedział do Kabuto przekonującym głosem, żeby go rozwiązał, a gdy ten się nie zgodził zaczął nalegać i mówić, że nic już nie zrobi. W końcu siwowłosy uległ i wypełnił żądanie Sannina, po czym poszedł do innego pokoju zamiatać. Ja poszłam sprzątać w spokoju do kuchni, ale nie trwał on długo, ponieważ przerwał go Orochimaru. Objął mnie w pasie i przysunął tak blisko, że czułam jego oddech na szyi. Odruchowo spięłam mięśnie i przestałam się ruszać. Nie drgnęłam nawet, czując jego język tuż za moim uchem.

- Skarbie, może się zabawimy? Jesteś już dorosła i nie jesteś już moją uczennicą... - wyszeptał i przygryzł mój guzek małżowiny.

- Proszę mnie zostawić. - wyszeptałam i poczułam jego usta na swojej szyi. Wtedy jedno z niechcianych wspomnień powróciło.

Powrót do przeszłości

Był deszczowy listopadowy dzień. Wracałam od babci przez las i w pewnym momencie poczułam się obserwowana. Zignorowałam to, ale przyśpieszyłam kroku. Po chwili do moich uszu doszedł dźwięk łamanych gałęzi, zaczęłam biec. Miałam parę metrów do wyjścia, lecz przez korzenie o które zahaczyłam, upadłam i nie zdążyłam się podnieść, gdyż osoba, która mnie śledziła, złapała mnie i zaciągnęła w głąb lasu. Próbował mnie zgwałcić. Krzyczałam, wołałam o pomoc, ale nic. Lecz w pewnym momencie zauważyłam kontur sylwetki, wtedy krzyknęłam tak głośno jak było to tylko możliwe. Jak się okazało osobą, która mnie uratowała był  Uchiha Itachi.

Powrót do teraźniejszości

- PROSZĘ MNIE ZOSTAWIĆ! - krzyknęłam z łzami cisnącymi mi się do oczu. Pytanie czemu się nie broniłam? Tak naprawdę sama nie wiem, nie potrafiłam nic zrobić.

- Hę? Dlaczego płaczesz? Przecież nic ci jeszcze nie zrobiłem...

- Nie twoja sprawa, sensei. Po prostu proszę mnie puścić.

- Ależ moja sprawa, powiedz skarbie. - w czasie, gdy to mówił, obrócił mnie twarzą do siebie i wytarł łzy spływające po moich policzkach.

- Proszę mnie puścić. Sensei jest pijany.

- Pff, ja? Pijany?

- Tak.

- Nonsens. - odpowiedział wciąż mnie trzymając. Zbliżył niebezpiecznie swoją twarz do mojej w zamiarze złożenia na moich ustach pocałunku, ale Kabuto w samą porę się pojawił.

- T/I ja... - i tu przerwał, bo zobaczył w jakiej jestem sytuacji.

Szybko stanął przede mną, a Orochimaru złożył ów pocałunek na jego ustach, wcześniej go nie zauważając. Gdy Sannin odkleił się od biednego Kabuto i zobaczył, że to nie ja, stanął w bez ruchu z miną wartą śmiechu, z resztą Kabuto też.

Kabuto

Właśnie skończyłem odkurzać i postanowiłem pomoc T/I. Wszedłem do pokoju, w którym była.

- T/I ja... - ale przerwałem, gdy zobaczyłem co robi Orochimaru.

/CO ZA SUKINSYN!/

Szybko stanąłem przed T/I i najprawdopodobniej ten dupek nie zauważył, przez co pocałował mnie. Byłem tak oszołomiony, że nawet ręką ruszyć nie mogłem, żeby go odepchnąć. Kiedy się ode mnie odkleił możliwe, że miałem taką samą minę jak on.

Reader

Podczas gdy Kabuto i Orochimaru patrzyli na siebie z niedowierzaniem, ja opuściłam ich mieszkanie i biegiem ruszyłam do lasu. Dobiegłam do swojej ulubionej polany, usiadłam skrywając twarz w dłoniach i pogrążyłam się w myślach, próbując nad sobą zapanować. 

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now