#29

143 14 10
                                    

- Orochimaru, możemy pogadać? - zapytałam niepewnie, podchodząc do mężczyzny.

- Możemy wieczorem? Jestem trochę zajęty, słońce.

- To ważne.

- Rozumiem, ale chciałbym to już skończyć. Wieczorem usiądziemy na spokojnie i porozmawiamy. - powiedział, całując mnie w głowę.

- Niech będzie, nie będę ci już przeszkadzać. - westchnęłam, wychodząc z laboratorium. Poszłam do siebie i w końcu mogłam odpocząć.

Leżąc na łóżku dużo rozmyślałam nad życiem po porodzie, nad swoimi uczuciami. Próbowałam wszystko pozbierać w jedną całość. Jeszcze nigdy nie czułam się tak rozbita. Gdyby nie Osamu pewnie nigdy nie doszłoby do rozmowy, którą będę prowadzić z Orochimaru. Żylibyśmy sobie tak jak do tej pory. Zawsze, gdy ktoś się pojawia, moje życie się komplikuje.

Przeleżałam może z parę godzin, nie mając siły ani ochoty wstać. Jednak zrobiłam to, gdyż poczułam głód. Powolnym krokiem poszłam do kuchni.
Postawiłam na prostą i szybką jajecznicę, a w międzyczasie przyszła Osamu.

/Ja pierdole...Musiała teraz przyleźć?/ - pomyślałam, próbując ją zignorować. Spokojnie usiadłam do stołu i zajęłam się posiłkiem. Poczułam mdłości i czym prędzej pobiegłam do łazienki.

- Niech to się już skończy... - westchnęłam, stojąc nad umywalką. Przepłukałam jeszcze raz usta, po czym wróciłam do kuchni. Wiedziałam, że już tego nie zjem.

- Proszę, napij się. - powiedziała Osamu z uśmiechem, podając mi szklankę wody.

- Dzięki... - mruknęłam, ale nauczona wcześniejszym przeżyciem nie napiłam się. - Bycie w ciąży to jedne z gorszych przeżyć, które mnie spotkały.

- Wypij, to zwykła woda z cukrem. Moja mama to piła, gdy była w ciąży z moją siostrą. Nawodniało ją to po każdych mdłościach. - patrzyłam na nią podejrzliwie, aż do momentu zabrania mi szklanki. Napiła się z niej. - Widzisz? Nie musisz się bać, że cię otruje. - zaśmiała się, oddając mi szklankę. - Z tej strony piłam. Możesz się napić z drugiej. Nawodnisz się, poczujesz się lepiej.

- Niech ci będzie. Nie tęsknisz za rodziną? - zapytałam upijając łyk.

- Czasami, ale wtedy motywuje mnie myśl, że wrócę silniejsza. Dla nich. Jestem gotowa poświęcić wszystko, by stać się wystarczająco silna, by zapewnić bezpieczeństwo mojej rodzinie! - wyglądała na dumną i taką zmotywowaną, aż na moment mi się przykro zrobiło.

/Aż łezka w oku się kręcić na myśl, że już ich nie zobaczy.../ - pomyślałam, wypijając do końca wodę.

- No to powodzenia życzę. - odłożyłam szklankę i ruszyłam ku wyjściu.

- Ashida, zaczekaj... - zatrzymałam się i spojrzałam na nią przez ramię. Chwilę później poczułam ją na plecach. Zastygłam w bezruchu. - Cieszę się, że cię poznałam.

W ciągu sekundy przed oczami pojawił mi się Kakashi i wspomnienia związane z każdym moment, kiedy mówił coś podobnego. Spuściłam głowę i zacisnęłam pięści, gdy poczułam, jak zaczęła się wtulać. Zaczęłam robić wszystko by zapanować nad wzburzonymi emocjami. W końcu, gdy mnie puściła po prostu wyszłam. Zatrzymałam się dopiero w bibliotece. Usiadłam na krześle, chowając twarz w dłoniach. Dopiero po dłuższej chwili poczułam jak wszystko ze mnie schodzi. Gdy byłam już w pełni uspokojona złapałam na jedną z książek.

****

- Szukałem cię. - po pomieszczeniu rozbrzmiał ochrypły głos Orochimaru. Odłożyłam lekturę i spojrzałam w stronę mężczyzny. - Słuchaj T/I... - zaczął, siadając naprzeciw.

- Hm? - złapał mnie za dłoń, patrząc w oczy. Serce znowu szybciej mi zabiło.

- Wiem, że mieliśmy porozmawiać... Przenieśmy to.

- Dlaczego?

- Muszę razem z Kabuto pilnie wyjechać, powinniśmy wrócić za parę dni.

- Znam te twoje podróże na parę dni... - mruknęłam, zabierając rękę.

- Zrozum, że to ważne. Obiecałem ci coś, nie pamiętasz? - odwróciłam wzrok, przypominając sobie jego słowa i całą sytuację przy wodospadzie.

- Pamiętam...

- A ja zawsze dotrzymuję słowa. - powiedział, kładąc dłoń na moim policzku. Dobrze wiedziałam, że ma rację i że nie mam nawet prawa chcieć go zatrzymać. Westchnęłam, przytakując głową.

Osamu

Serce biło mi jak szalone, gdy obserwowałam całą sytuację zza szpary między drzwiami a framugą. Tak się cieszę, że poszłam za Orochimaru. Teraz przynajmniej wiem, że to wcale nie jest relacja przyjacielska i że naprawdę muszę się pozbyć Ashidy. Prawie się zakrztusiłam śliną, gdy zobaczyłam jak Orochimaru całuje moją rywalkę. Myślałam, że zaraz tam wpadnę i ją zabije. Nagle mężczyzna wstał i zaczął iść w kierunku drzwi wyjściowych. Wzięłam nogi za pas, chowając się w za zakrętem. Gdy kroki zamilkły wyszłam z ukrycia.

- Śledzisz mnie? - wpadłam prosto na Orochimaru. Jego osadzający wzrok z góry przyprawił mnie o dreszcze, a tak bliskie spotkanie jeszcze dodawało rumieńca. Miałam wrażenie, że wyglądam jak burak.

- N-nie, tylko tędy przechodziłam. Przepraszam najmocniej! - skłoniłam się i jednocześnie jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona, gdy zobaczyłam, że twarz mam na wysokości jego krocza.

/Chyba zaraz zemdleje.../ - pomyślałam, zamykając oczy.

- Wyjeżdżam. Zaopiekuj się T/I pod moją nieobecność. Liczę na ciebie, Osamu. - powiedział, po czym odszedł. Tkwiłam jeszcze przez chwilę w ukłonie i dopiero, gdy już naprawdę sobie poszedł odetchnęłam.

- Zaopiekuje, nie martw się... - wyszeptałam, przechodząc obok uchylonych drzwi biblioteki. Tak bezbronne siedziała i niczego świadoma czytała książkę. Na myśl o jej śmierci na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Wtedy będę tylko ja i mój Orochimaruś. Zdawałam sobie sprawę, że to wcale nie będzie takie proste, a wręcz przeciwnie. Jednak zrobię wszystko, by osiągnąć swój cel.   

Zakazane... |Orochimaru x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz