#35

112 16 2
                                    

Minął niespełna rok od porodu. Urodziłam ślicznego syna, któremu nadaliśmy imię Mitsuki. Oczy odziedziczył typowo po ojcu wraz z hipnotyzującym spojrzeniem. Włosy zaś ma po matce, tak jak nosek. Gdy się uśmiecha czy śmieje zaraża tym każdego wokół.

Samego porodu czy macierzyństwa, tak jak całej ciąży, nie przyjęłam dobrze. Staram się każdego dnia, by być dobrą matką, jednak nawet z pomocą mężczyzn jest to ciężkie. W dodatku głód, który był uśpiony przez całe dziewięć miesięcy się odezwał wraz z głosem demona. Mimo, że miałam stały dostęp do dusz czy chakr to pragnienie nie zanikało. Potrzebowałam czegoś innego, lepszego.

Krążyłam po domu, starając się nie zwariować przez płacz dziecka i głośnego Tamashiego. W końcu skuliłam się w kącie, zamykając oczy oraz zakrywając uszy. Powtarzałam jak mantrę słowo 'cisza', a jednak było tylko coraz głośniej. Z każdą minutą poziom frustracji coraz bardziej się dźwigał. W końcu nie wytrzymałam i wstałam.

- Ucisz się - warknęłam, stojąc nad łóżeczkiem. - Przestań się drzeć - dodałam, patrząc prosto w jego załzawione oczy. Gdy nasze spojrzenia się spotkały od razu zamilkł, by po chwili, kiedy tylko odetchnęłam, zacząć wrzeszczeć jeszcze głośniej. Rozpłakałam się razem z nim i osunęłam na ziemię, chowając twarz w dłoniach.

- Skarbie, co się dzieje?! - powiedział, wystraszony Orochimaru wpadając do pokoju i pierwsze przy mnie kucając.

- Ciągle płacze... Ciągle mówi... Mam dosyć... - wyszlochałam, bardziej się chowając. Mężczyzna ciężko westchnął i wstał.

- No już, spokojnie... - powiedział cicho, ostrożnie go wyjmując. Przytulił go, cały czas coś do niego spokojnie mówiąc. W końcu zaczął się uspokajać i uciszać. - Z tego co wiem, dzieci widzą więcej. Więc może po prostu go demon przeraża. - powiedział, wyciągając do mnie rękę. Bez słowa za nią złapałam, powoli wstając.

- Tak będzie cały czas? - zapytałam, niekoniecznie chcąc poznać odpowiedź.
Orochimaru spojrzał na mnie, a potem na Mitsukiego.

- Przywołaj małego węża - zarządził, głaszcząc dziecko po policzku. Zrobiłam co mi kazał i dokładnie go obserwowałam. - Patrz co mam - uśmiechnął się do syna i pozwolił wężykowi wpełznąć na zaciekawionego chłopca. W pierwszych sekundach serce mi stanęło, ale gdy tylko zobaczyłam jak zwierzę powoli oplątuje się wokół małej rączki Mitsukiego, a on tylko się śmieje na twarzy pojawił mi się lekki uśmiech. - Widzisz? Trzeba go tylko oswoić - uśmiechnął się do mnie Orochimaru i pocałował w głowę.

- Nadajesz się na rodzica lepiej niż ja... - smutno westchnęłam, spuszczając wzrok.

- Najważniejsze, że się starasz - powiedział Orochimaru, odkładając dziecko. - Niedługo będzie lepiej - uśmiechnął się, łapiąc moją twarz w dłonie. - Jestem tego pewien.

- Oczywiście... - powiedziałam, nie wierząc w jego słowa. Uważnie patrzyłam mu w oczy, a on to odwzajemnił i lekko się uśmiechnął.

- Kocham cię, skarbie - wyszeptał, składając na moich ustach delikatny pocałunek, który mimo wszystko przedłużyłam. Miałam wrażenie, że podczas całowania mocno się nad czymś zastanawiał. - Poczekaj tutaj, zaraz wrócę - powiedział, gdy już się odsunęliśmy i wyszedł. Spojrzałam na bawiące się z wężem dziecko i oparłam o barierki łóżeczka.

- Fajny, prawda? - zapytałam cicho, przyglądając się i głaszcząc Mitsukiego po główce. W końcu na mnie spojrzał z uwagą przez co się lekko spięłam.

- Ssss... - zaśmiał się i wyciągnął do mnie rękę. W momencie poczułam jak serce mi się topi, więc od razu podałam mu dłoń, za którą złapał.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now