#3

1.4K 111 46
                                    

Orochimaru

Obudziłem się na sofie ze strasznym bólem głowy.

- Ała! Ile ja wczoraj wypiłem?! Kabutoo! - zawołałem chłopaka, masując skronie.

- Dużo wczoraj wypiłem? - zapytałem, gdy wszedł.

- Aż za dużo.

- Oh... jak się zachowywałem?

- Źle, wręcz okropnie.

- A co robiłem?

- Na pewno chcesz wiedzieć, Orochimaru-sama?

- Tak.

- Powiem, ale pod jednym warunkiem. Po opowiedzeniu, mistrz pójdzie ją przeprosić.

- KOGO?!

- Bez nerwów, bo tylko jeszcze bardziej cię głowa rozboli, Orochimaru-sama.

- Dobra. Obiecuje, że pójdę ją przeprosić.

- A więc, zaproponowałem, żeby T/I wpadła do mnie około dwudziestej, ale sensei był cholernie pijany i chciałem przełożyć spotkanie na inny dzień, lecz nie za bardzo miałem jak jej to szybko przekazać...

- Przejdź do mojego zachowania.

- Dobrze. Przed przyjściem T/I sensei szarpał się ze mną, bo nie chciał siedzieć spokojnie na miejscu. W końcu zacząłeś krzyczeć i trzaskać szklane przedmioty. Byłem już wystarczająco zdenerwowany, żeby rzucić w senseia resztkami szkła, ale się powstrzymałem...

- Rozumiem, co dalej?

- W końcu sensei stracił równowagę przez przewrócony stolik. Wykorzystałem to, szybko związałem i usadziłem cię na krześle, zawiązując na twoich ustach szmatę. Potem poszedłem otworzyć drzwi T/I. Kiedy weszła i zobaczyła ten bałagan jedynie co wydusiła to jęk zażenowania. Jakimś cudem ściągnąłeś szmatę z ust i wciąż się wydzierałeś na cały dom, szarpałeś i bujałeś krzesłem na lewo i prawo. Mi w końcu nerwy puściły i kopnąłem w krzesło, na którym sensei siedział. Ono się przewróciło, a ty runąłeś na ziemię i zdezorientowany spojrzałeś na mnie. Kiedy przeniosłeś wzrok na T/I powiedziałeś żebym cię rozwiązał, ale ja się nie zgodziłem, więc sensei zaczął nalegać. Po kilku minutach próśb, uległem. Minął jakiś czas, a ja postanowiłem pójść do T/I.
Kiedy wszedłem do pokoju, w którym przebywała, zastałem ją całą we łzach i senseia, próbującego ją pocałować.

- BOŻE NAJŚWIĘTSZYCH WĘŻÓW! CO JA Zrobiłem?! ONA MNIE TERAZ NIENAWIDZI!

- Czy sensei chcę ciąg dalszy?

- JA JEJ TERAZ W OCZY NIE SPOJRZĘ!

- Czyli nie.... uf.

- KABUTO!

- Tak?

- CO JA MAM ZROBIĆ?! - zapytałem i zacząłem potrząsać niczego winnego chłopaka.

- Puścić mnie.

- Przepraszam.

- Powinien sensei ją przeprosić.

- ALE ONA MNIE NIE WYSŁUCHA!

- Zawsze warto spróbować.

- ONA MNIE ZABIJE!

- Czy naprawdę boisz się kogoś takiego jak ona, Orochimaru-sama?

- Pff... Nie widziałeś jej zdenerwowanej...

- Nie widziałem, ale co ona może ci zrobić?

- Dużo może, pobić... zabić...

- Sensei jest silniejszy od niej.

- Od niej nikt nie jest silniejszy, kiedy jest zdenerwowana.

- A skąd sensei to może wiedzieć?

- MOŻE STĄD, ŻE BYŁEM JEJ NAUCZYCIELEM WCZEŚNIEJ NIŻ TWOIM?!

- Aha, no i co z tego?

- Wiesz co...

- Co?

- Wychodzę.

- Do T/I?

- Tak. - odpowiedziałem krótko i nie czekając na odpowiedź wyszedłem.

Kiedy doszedłem do domu T/I, ogarnęła mnie panika, ale po kilku minutach się uspokoiłem i zadzwoniłem na dzwonek budynku. Po chwili w drzwiach stanęła ona. Przemówiła głosem pozbawionym jakichkolwiek uczuć i emocji.

- Co senseia tu sprowadza?...

****

Rozmowa przebiegła dość spokojnie.
Nie chciałem wracać do domu, więc postanowiłem udać się do lasu. Po paru minutach wędrówki dotarłem do celu. Szedłem spokojnie, do czasu, gdy nagle poczułem okropny ból z tyłu głowy. Ostatnią rzeczą jaką widziałem, było stado ptaków przelatujących nad moją głową. Potem była tylko ciemność. 

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now