#22

193 15 5
                                    

Z góry przepraszam za marny opis walki... Próbowałam.

-Jaką niespodziankę? - usłyszałem i spojrzałem w dół. Katana została zatrzymana kilka centymetrów od serca Ashidy przez Hatake. Z jego dłoni ciekła krew, a on patrzył na mnie jakby nic się nie stało. Próbowałem przepchnąć do końca, ale skutecznie mi to uniemożliwiał.

- Daj mi to skończyć. - wysyczałem przez zęby, ciągle próbując wygrać.

- Nie no, co ty. Nigdy. - powiedział, oddalając coraz bardziej moją katanę. W końcu odpuściłem i odskoczyłem.

- Jakim cudem ty nie śpisz? - zapytałem, lustrując go wzrokiem.

- Myślałeś, że ci zaufam i wypije to świństwo? Obserwowałem cię jak ją robiłeś i widziałem co to jest. - powiedział, biorąc w dłoń kunai. Nie odpowiadając ruszyłem w jego kierunki, po drodze łapiąc za drugą katanę. Bez problemu odbijał moje ciosy. Miałem wrażenie, że się przy tym nawet nie męczy. Odskoczyłem od niego chowając katany, po czym zacząłem składać pieczęć stylu ognia. Cisnąłem w niego kulą ognia, jednak odskoczył, zabierając ze sobą ciało Ashidy. Odłożył je w bezpieczne według niego miejsce, po czym rzucił we mnie kunaiami. Bez problemu ich uniknąłem i złapałem w dłoń katany. Znowu ruszyłem w jego kierunku. Walczyliśmy tak, aż nie wytrącił mi z dłoni jednej z nich. Znowu zastosowałem na nim ninjutsu i tym razem oberwał, jednak okazało się, że to był tylko klon.

Mocniej ściskając katanę w dłoni rozglądałem się za prawdziwym Hatake. Długo czekać nie musiałem, by ten wyskoczył z raikiri spod ziemi. Jednak, gdy byłem w powietrzu za mną ni stąd ni zowąd pojawił się kolejny Hatake i cisnął mną o ziemię. Leżałem chwilę oszołomiony i zastanawiałem się czy na pewno się do tego wszystkiego nadaje.

/Zabiliby mnie, gdyby znali moje myśli... Weź się w garść!/ - zbeształem się, wstając. Skumulowałem chakre w ostrzu katany i ją podpaliłem. Ogień otaczał ją z każdej strony. Przecinałem powietrze raz za razem, tworząc przy tym łuki ognia, lecące w kierunku Hatake. Udawało mu się ich unikać, lecz ja nie przestawałem i podchodziłem coraz bliżej, dzięki czemu atak był silniejszy. Tworząc ścianę ognia, złożyłem pieczęć i utworzyłem ognistego smoka, który zaatakował. Tym razem Hatake został powalony. Nie mógł się w żaden sposób obronić przed moim smokiem, atakował zbyt szybko i silnie. Jednak mimo to, kopiujący starał się podnieść. Ku mojemu zdziwieniu udało mu się, stał niestabilnie, ale jednak.

- Nie pozwolę ci jej skrzywdzić... - powiedział, wytwarzając raikiri.

- Ah, szlachetny Hatake Kakashi... - parsknąłem z pogardą, podnosząc moje katany i otulając je ogniem. Wyciągnąłem ostrza przed siebie celując w mężczyznę. Zanim ten wykonał jakikolwiek ruch, katany były w nim. Moje oczy mimowolnie się rozszerzyły, gdy zamiast Hatake, ujrzałem Ashide.

- Odpierdol się od niego... - wysyczała do mnie, powoli wysuwając ostrza w nią wbite. Jej ciało było spowite złotą chakrą, a gdy spojrzała mi w oczy przeszły mnie ciarki. Widziałem w nich wręcz obłęd. Wystraszony odskoczyłem najdalej jak mogłem.

Patrzyłem jak jej chakra powoli nabiera kształtu, kształtu ogromnego węża. Przełknąłem ślinę i panicznie zacząłem składać pieczęć, aby ponownie stworzyć smoka.

/Nie na taką siłę byłem przygotowany... Jestem za młody... Nie chce umierać... /- myślałem, skupiając się na pieczęci. Ashida nie atakowała, zupełnie jakby czekała na mój ruch. Bałem się coraz bardziej.

Narrator

T/I nie panowała nad sobą, nic nie mogło jej teraz uspokoić. Ktoś skrzywdził człowieka dla niej bliskiego, nie zdążyła go obronić. Znowu. Ta myśl napawała ją gniewem jeszcze bardziej. Przywołała węże, które powstrzymywały Kakashiego od przyłączenia się do walki, po czym złapała za katanę i nie czekając ani chwili dłużej, zaatakowała. Smok stworzony przez Izumiego starał się uderzyć kobietę, jednak poruszała się ze zbyt dużą prędkością. Mężczyzna walczył nim tak długo jak tylko potrafił, jednak podczas walki z Kakashim zużył sporo chakry, więc teraz musiał się pilnować. On również wziął do rąk jedną ze swoich katan i próbował zatrzymywać uderzenia T/I. Wychodziło mu, jednak z czasem było coraz trudniej. W porównaniu do niej, on się męczył.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderWhere stories live. Discover now