#21

186 14 4
                                    

Obudziłam się całkowicie nie wypoczęta, a myśl, że czeka mnie dzisiaj znowu dużo roboty sprawiała, że wstać nie chciało mi się jeszcze bardziej. Jednak w końcu się do tego zmusiłam i po wykonaniu porannej rutyny oraz zjedzeniu śniadania, poszłam do szpitala polowego. Jak na razie miałam umysł całkiem czysty, lecz gdy tylko zobaczyłam matkę z dzieckiem wszystko wróciło.

/Ogarnij się, T/I. To na pewno nie prawda... Zresztą dzisiaj czuję się już znacznie lepiej. To było na przemęczenie.  Pora się skupić!/ - i z takim przekonaniem zostałam. Wzięłam się do pracy.

****

Cała załoga szybko się uwinęła, więc późnym południem już każdy był wolny. Odetchnęłam z ulgą wyrzucając, ostatnie zużyte bandaże.

- W końcu... - westchnęłam, wkładając ręce w kieszenie.

- Świetnie nam poszło. - powiedziała Mikasa, młoda dziewczyna, która brała udział w akcji.

- Hm? Ah, tak. - odwróciłam się do niej twarzą. - Widzę świetlną przyszłość przed tobą. - zaśmiałam się, kątem oka dostrzegając stojącego w drzwiach Kakashiego.

- Dziękuję, chciałabym być jak pani. Całkowicie się pani poświęca wykonywanej pracy i ma tak duże pokłady energii... - powiedziała, lekko zakłopotana.

- Dziękuję, ale lepiej żebyś nie była jak ja. Nie jestem dobrym przykładem... Idź swoją drogą, a osiągniesz znacznie więcej. Trzymaj się. - klepnęłam ją w ramię i wyminęłam, podchodząc do mojego przyjaciela. - Tęskniłeś?

- Za tobą zawsze. Jak tam? - zaśmiał się, patrząc mi w oczy.

- Przeżyłam, oni też, więc chyba dobrze. A ty co porabiałeś przez cały ten czas?

- Głównie to spacerowałem i czytałem, a co miałem innego robić?

- Nie odpędzałeś się od młodych zalotek? - szturchnęłam go ramieniem, patrząc dwuznacznie.

- Nie zwróciłem uwagi... - oddał mi, śmiejąc się.

- Typowy ty... Ah, jestem taka zmęczona. - wyjęczałam, ziewając.

- To co robiłaś w nocy?

- A weź... Źle się czułam i praktycznie zasnąć nie mogłam.

- Biedactwo, a jak się teraz czujesz? - objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie.

- Poza zmęczeniem to dobrze. Właściwie to bym coś nawet zjadła. Chodźmy tam, gdzie byliśmy ostatnio. - powiedziałam, patrząc na mężczyznę.

- Dobry pomysł, też jestem głodny.

Izumi

/Zachowują się jakby byli razem, obrzydlistwo. Tyle roboty, a ja praktycznie nic pożytecznego się o T/I nie dowiedziałem. Śledzenie ich było chyba najlepszym wyjściem. Nie zwracali na mnie większej uwagi, a Ashida w ogóle zachowuje się jakby mnie nie było, więc warunki są sprzyjające.
Jednak problem w tym, że ciągle chodzą razem i nie miałem żadnej dobrej okazji do wykonania ostatecznego rozkazu bądź chociaż rozmowy sam na sam z Ashidą. Jak dzisiaj się niczego pożytecznego o niej nie dowiem, to nie będę się z tym więcej pieprzyć i po prostu się jej pozbędę/ - myślałem, obserwując ich z bezpiecznej odległości. Przekląłem w duchu na myśl, że jeśli będę musiał to zrobić to będę walczyć prawdopodobnie z Kakashim, a szczerze mówiąc... Nie za bardzo mi się chciało. Najchętniej bym zaszedł do pokoju Ashidy w nocy i ją udusił, ale jej pokój jest zbyt blisko pokoju gospodyni.

Wyszedłem z cienia budynku i użyłem techniki zamiany, zamieniając się w zupełnie innego człowieka. Szedłem teraz za nimi, próbując wyłapać o czym gadają, jednak szum miasta skutecznie mi to uniemożliwiał. Wszedłem za nimi do baru i usiadłem najbliżej jak mogłem, ale jednocześnie by nie wyglądało to podejrzanie.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderOù les histoires vivent. Découvrez maintenant