#20

236 16 9
                                    

Gdzieś w twierdzy

- Szefie, znamy jej aktualne miejsce zamieszkania, jednak dzieli je z Orochimaru oraz Yakushim Kabuto.

- Hm... Zatem nie możemy się tak po prostu zbliżyć... Coś jeszcze? - zapytał mężczyzna z bandażem na prawej części twarzy.

- Ma zostać przydzielona jej misja. Musi wyruszyć do Iwagakure, by pomóc w zajęciu się rannymi.

- Hm... Rozumiem... To będzie idealny moment, wiesz co robić.

Konoha

Gdy weszłam do pokoju, opadłam na łóżko i wbiłam wzrok w sufit. Mimo dobrego humoru coś nie dawało mi spokoju. Zmarszczyłam brwi i podłożyłam ręce pod głowę.

/Pierwszy raz mi chyba powiedział coś takiego. Jaki był tego powód? Bał się czegoś? A może chciał być tylko miły? Tyle pytań, zero odpowiedzi/ - pomyślałam, zamykając oczy. Westchnęłam, delikatnie się uśmiechając.

- Ah ten Kakashi... - wyszeptałam, powoli zasypiając.

****

Powolnym krokiem zmierzałam w kierunku biura Hokage, gdyż miała dla mnie ważną misję. Gdy dotarłam do celu zapukałam, a po usłyszeniu pozwolenia weszłam do środka.

- Chciałaś mnie widzieć, Tsunade-sama. - powiedziałam

- Udasz się do Iwagakure jako jeden z najlepszych medyków. Będziesz musiała pomóc w znalezieniu i zajęciu się poszkodowanymi, którzy zostali ranni podczas osunięcia się skał. Na szczęście nie jest źle, więc misja nie powinna potrwać długo. Twoimi towarzyszami podróży są Hatake Kakashi oraz Izumi. Pewnie nie znasz nikogo takiego jak Izumi, ale niestety muszę go do ciebie przydzielić. Rozkazy z góry... - westchnęła, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem. Wiedziała, że nie lubię obcych.

- Mhm, rozumiem. - odpowiedziałam beznamiętnie, wkładając ręce do kieszeni.

- Wyruszysz południem. Masz wykonywać każde zadanie jakie zostanie ci tam powierzone. To wszystko.

- Do widzenia. - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu, a następnie z budynku. Poszłam spakować najpotrzebniejsze rzeczy.

****

W domu nie było nikogo, gdyż moi współlokatorzy przenieśli się do jednej ze swoich kryjówek na jakiś czas.

Wyszłam z mieszkania, uprzednio je zamykając. Zarzuciłam plecak na plecy, poprawiłam maskę, wsadziłam ręce w kieszenie i leniwym krokiem ruszyłam w stronę bramy Konohy. Nie specjalnie się śpieszyłam, bo dobrze wiedziałam, że Kakashi na czas i tak nie przybędzie, a do poznania nowych osób nie było mi śpieszno.

Pod bramą nikogo nie było, tak jak się spodziewałam. Wygodnie usiadłam pod murem i spojrzałam w niebo.

- Zejdzie się na czekaniu na nich... - westchnęłam, przeciągle ziewając.

Kakashi

Wiedziałem, że nie będę na czas, ale także wiedziałem, że T/I się nie pogniewa. Zresztą, aż tak dużego opóźnienia nie miałem. Przekroczyłem bramę i zauważyłem już siedzącą pod murem kobietę. Mimowolnie uśmiechnąłem się na jej widok. Powoli zacząłem podchodzić, ale usłyszałem jak... Śpiewa. Już kiedyś słyszałem jej śpiew, ale za każdym razem było to dla mnie coś nowego. Przysłuchałem się i kojarzyłem tą piosenkę, a przynajmniej kilka jej słów.

- She's a, she's a lady... - zaśpiewała.

- And I am just a boy... - dokończyłem, kucając przy T/I. Uniosła głowę z kolan i spojrzała na mnie. Zaśmiałem się, patrząc jej w oczy. - Dawno cię nie słyszałem, T/I.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderDär berättelser lever. Upptäck nu