#23

189 18 1
                                    

- Pani dziecku nic się nie stało. Coś niesamowitego, prawda? - powiedział lekarz, pisząc coś w notatkach.

- Mojemu czemu? - powiedziałam powoli, myśląc, że coś źle zrozumiałam.

- Pani dziecku, jest pani w czwartym tygodniu ciąży. Dlatego bardzo bym prosił, żeby pani zjadła dzisiejszy obiad. Do tego musi pani zostać w szpitalu do momentu, aż pani nie odzyska większości sił. Smacznego i szybkiego powrotu do sił. - powiedział, uśmiechając się. Następnie wraz z pielęgniarką opuścił moją salę. Spojrzałam na stolik nocny, na którym leżała moja porcja jedzenia, po czym odwróciłam się na drugi bok. Zawiesiłam wzrok na oknie, a zaraz po tym z moich oczu spłynęły łzy. Zamknęłam je i po prostu poszłam spać.

****

Przez sen poczułam, jak się unoszę. Nie miałam siły otworzyć oczu, więc po prostu się poddałam. Byłam w końcu w szpitalu, co mogło mi się stać? Jednak, gdy poczułam, że się przemieszczam, wysiliłam się i otworzyłam oczy. Obraz był niewyraźny, jednak spostrzegłam siwą kitę.

- Kabuto...? - wyszeptałam cicho, przenosząc wzrok na twarz oponenta.

- Już dobrze... - odszeptał, patrząc na mnie i posyłając mi uśmiech. Wtuliłam się w jego klatkę i znowu zamknęłam oczy. Nie interesowało mnie co się ze mną dzieje, gdzie mnie zabiera i dlaczego, liczyło się to, że po prostu przy mnie był. Tylko tego chciałam, żeby ktokolwiek z moich bliskich przy mnie był. Znowu po moich polikach pociekły łzy. Kabuto bardziej mnie do siebie przytulił.

Orochimaru

Kabuto nie było dłużej niż się tego spodziewałem. Zaczynałem się niepokoić, jednak chwilę później spostrzegłem go w kitlu z T/I na rękach. Odetchnąłem w duchu i się rozluźniłem.

- Długo cię nie było. - powiedziałem do niego, gdy stał przede mną.

- Wybacz, Orochimaru-sama. Jedna z pielęgniarek nie chciała mnie wpuścić. T/I nic nie jest, poza dużym osłabieniem. - skinąłem na to głową i odłożyłem torby.

- Daj mi ją, ty weź rzeczy. - rozkazałem, przejmując [kolor]włosą. Spojrzałem na jej twarz i poczułem ukłucie w sercu. Mocno ją do siebie przytuliłem, a następnie razem z Kabuto ruszyliśmy do bezpiecznej kwatery.

****

Przybyliśmy na miejsce i od razu poszedłem z T/I do jej nowego pokoju. Całe szczęście była przytomna i w miarę kontaktowała. Położyłem ją na łóżku, siadając obok.

- Teraz śpij, a gdy poczujesz się lepiej wszystko ci wyjaśnię. - pogładziłem jej włosy i odszedłem. Kabuto już na mnie czekał. Wiedziałem, że teraz nie ucieknę od prawdy. - Wiem... - westchnąłem i nakazałem iść mu za mną. Usiedliśmy w jednym z większych pomieszczeń, po czym na siebie spojrzeliśmy. Oparłem głowę na dłoni i zacząłem mówić.

- To się stało, gdy byłem w Otogakure. Rodzice T/I przyszli do mnie z ledwo żywym dzieckiem na rękach i wręcz błagali żebym je ocalił. Na początku nawet nie chciałem na nie patrzeć, ale po kolejnych błaganiach w końcu się zgodziłem, jednak pod jednym warunkiem. W przyszłości oddadzą mi starszego brata T/I, a oni na to przystali. Sprzedali syna za życie córki, która miała marne szanse na przeżycie, niewiarygodne. Wziąłem od nich dziecko i na nie spojrzałem. Szczerze nie miałem nawet pojęcia co z nią zrobić, a takie ciało jak jej brata nie mogło się zmarnować, więc wymyśliłem plan. Podam jej truciznę, a jej rodzicom powiem, że mi się nie udało. Ciała chłopaka już nie stracę. Plan idealny, prawda? Gdy już wszystko było gotowe, odsłoniłem jej małą twarzyczkę i wziąłem butelkę z trucizną. Teraz możesz mi nie uwierzyć, Kabuto, ale gdy spojrzałem w jej oczy zawahałem się. Patrzyły prosto w moje, nie wiem co się ze mną stało, po prostu nie potrafiłem tego zrobić. Wtedy przypomniałem sobie o pochodnym Bijū, Musabori i o tym, że jej matka jest nosicielką jego chakry. O istnieniu Musabori wiedzieli nieliczni, a jeszcze mniej potrafiło zapieczętować go w człowieku. Byłem jednym z nich. Zawołałem jej matkę do siebie i powiedziałem o co chodzi. Użyczyła mi większej część swojej chakry, dzięki czemu mogłem zrobić swoje. Nie sądziłem, że wątłe ciało T/I zniesie ciężar demona. Nie sądziłem, że w ogóle mi się uda go zapieczętować. Jak widać udało się. Resztę historii możesz się domyśleć.

- Rozumiem, więc to ona była powodem śmierci swojego klanu?

- Mhm, pewnego dnia grupa mieszkańców dowiedziała się, że między nimi żyje nosiciel i Jinchūriki, więc postanowili się ich pozbyć pod hasłem "bezpieczeństwo przyszłych pokoleń". T/I udało się uciec.

- Niewiarygodne, ale nie rozumiem jednego. Znam ją już jakiś czas i nigdy nie przejawiała obecności demona w sobie. Dopiero po wypadku, w którym myślałem, że zginęła zaczęła inaczej się zachowywać, a po jakimś czasie jej wygląd się zmienił, w dodatku jeszcze te uwolnienie.

- No i sam sobie już odpowiedziałeś, uwolnienie. Gdy ją zapieczętowałem demon był w całkowitej niewoli, dlatego nic nie zauważaliśmy. Z biegiem czasu pieczęć słabła, aż w końcu z krat stały się kajdany. Sam do końca nie wiem co się stało, że nagle i te kajdany opadły. Teraz chakra demona w pełni płynie w jej ciele i nic już z tym nie zrobimy. A co do wypłynięcia chakry na zewnątrz, sama będzie musiała nam powiedzieć.

- Orochimaru-sama, mógłbym zadać osobiste pytanie? - zapytał niepewnie Kabuto.

- Hm?

- Orochimaru-sama... Czujesz coś do T/I, prawda? - tego pytania nie spodziewałem się po nim w ogóle. Zatkało mnie całkowicie. Co ja miałem mu powiedzieć? Że ją kocham? Że chce ją tylko dla siebie? Przecież to takie niedorzeczne...

- Skąd to pytanie? - postanowiłem wybadać jak dużo wie.

- Mowa ciała cię zdradza, Orochimaru-sama. Jakiś czas temu to zacząłem bardziej zauważać, ale najbardziej utwierdziło mnie w tym twoje zachowanie, gdy przesiadywaliśmy w jednej z kryjówek bez T/I. Nie czując jej przy sobie ciężko ci było się skupić na podstawowych czynnościach, ciągle gdzieś uciekałeś myślami i byłeś nieobecny. Już nie potrafisz tego wytrzymać, prawda? - powiedział, prześwietlając mnie swoimi czarnymi oczami. Ten chłopak wiedział już za dużo i udało mu się poznać moje prawdziwe uczucia. Kiedy tak bardzo upadłem? Westchnąłem, nie widząc już dalszego sensu trzymania tego w sobie.

- Tak, Kabuto, masz rację. Już nie potrafię... Tak długo ze sobą walczyłem, że straciłem siłę. Ciężko mi bez niej normalnie funkcjonować, a jeszcze ciężej żyć obok, skrywając wszystko w sobie. Stoję, a z każdej strony mam przepaść. Już nie wiem co robić. - wyrzuciłem wszystko z siebie, przejeżdżając dłonią po twarzy. Kabuto wydawał się wszystkiego słuchać z dużą większą uwagą niż to tego wymagało.

Kabuto

Słuchałem wszystkiego co mówi Orochimaru z dumą, ale jednocześnie smutkiem. Z jednej strony byłem z siebie dumny, że poznałem jego wrażliwą twarz, ale z drugiej strony wiedziałem, że swoje uczucia do T/I muszę odsunąć w cień. Nie mogłem z nim rywalizować, to wbrew moim zasadą.

- Nie walcz z tym. Nie uda się, Orochimaru-sama. Poddaj się temu... - powiedziałem, zastanawiając się czy T/I też coś do niego czuję.

- Eh, nie mam nawet siły z tym walczyć... Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że kiedyś kogoś pokocham, a tym bardziej, że to będzie moja była uczennica... - wymruczał, odwracając wzrok.

- Miłość przychodzi niespodziewanie. - powiedziałem, wstając. - Idę sprawdzić czy u niej wszystko w porządku i wierzę, że wkrótce ją posiądziesz, Orochimaru-sama. - dopowiedziałem na odchodne i wyszedłem. Skierowałem się do pokoju T/I. Słodko spała, więc ostrożnie usiadłem na skraju łóżka i położyłem dłoń na jej włosach.
Westchnąłem, po czym złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Miało mi to pomóc pożegnać się z uczuciami do niej. Po wszystkim przeniosłem się na fotel i po prostu przy niej czuwałem.

Zakazane... |Orochimaru x ReaderOù les histoires vivent. Découvrez maintenant