- Właśnie miałem do ciebie iść - uśmiechnął się uroczo, nadal nie puszczając mojej dłoni, dopóki nie znalazłam się w salonie, siedząc na kanapie zaraz obok niego. - Nie jest to nic wielkiego. Mam jednak nadzieję, że ci się spodoba.

Wręczył mi prezent w jasnoniebieskiej torebce, a ja wpatrywałam się w niego z lekkim uśmiechem na ustach. Więc to jednak dla mnie... Szybko spuściłam wzrok, zdając sobie sprawę, że wpatruję się w jego niebieskie tęczówki zdecydowanie zbyt długo. Przyjęłam prezent i odłożyłam go obok siebie. Nie chciałam teraz go otwierać. Nie chciałam się rozpraszać.

- To dobrze, bo ja również nie mam dla ciebie sztabki złota - zaśmiałam się. - Jakby co, możesz go po prostu wyrzucić. Masz na to moją zgodę - przekazałam mu podarunek i lekko się spięłam.

Czas na trudniejszą część tego spotkania.

Już otwierałam usta, żeby powiedzieć tych kilka, jakże ważnych słów, ale nie zdążyłam. Przerwał mi Michał.

- Napijesz się herbaty?

W tym momencie znienawidziłam swój ulubiony napój. Gdyby nie to, miałabym już za sobą wyznawanie swoich uczuć. Kubiak wiedziałby, co czułam i pewnie patrzyłby na mnie w wyrazie szoku, zdezorientowania, a potem wypowiedziałby zabarwione kpiną: Że co proszę? I rozśmiałby mi się w twarz.

Przełknęłam ciężko ślinę, czując jak ogarnia mnie panika, ale pokręciłam przecząco głową. To nie herbaty potrzebowałam.

- Możesz usiąść? - zapytałam, patrząc na niego i błagając go spojrzeniem, by mi tego nie utrudniał. Chyba to zauważył, bo spełnił moją prośbę bez żadnego gadania.

- Co się dzieje? - Czułam jego przenikliwy wzrok na twarzy, choć nie potrafiłam unieść powiek, by się o tym przekonać.

Ciężko było się przełamać. Ciężko było wykonać ruch, który mógł mnie pozbawić prawdziwego przyjaciela. Bo Kubiak był moim przyjacielem. Jedno słowo, a zrobiłby dla mnie wszystko. Dwa słowa i mogłam to bezpowrotnie zniszczyć.

- Sabina, popatrz na mnie - uniósł lekko mój podbródek, zmuszając tym samym do nawiązania z nim kontaktu wzrokowego. Jego dotyk na mojej skórze był taki miły, ciepły i elektryzujący. Nie potrafiłam się przed nim bronić. Uległam. Zatopiłam się w jego spojrzeniu, próbując odnaleźć w nim swoją odwagę. I znalazłam, a słowa popłynęły same.

- Nie przyszłam tu tylko po to, by dać ci prezent. Przyszłam, bo muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. Ale się boję, wiesz? To tylko kilka słów, ale niosą ze sobą tak wiele konsekwencji... - urwałam na chwilę, wciąż wpatrując się głęboko w jego oczy. Nie odrywałam się od nich ani na chwilę, czerpiąc siłę z ich blasku. - Zakochałam się w tobie.

Zalała mnie nieopisana ulga. Świadomość, że w końcu podzieliłam się z nim tym uczuciem była jak zaczerpnięcie świeżego powietrza do płuc, całkowicie obezwładniająca. Poddałam się na chwilę temu uczuciu, chcąc zapamiętać go całą sobą i wspominać raz za razem w gorszych chwilach. Ale otrzeźwienie przyszło wraz z rozszerzeniem się źrenic Michała w wyrazie całkowitego zaskoczenia. Moja chwila szczęścia nie potrwała więc zbyt długo.

Szukałam w wyrazie jego twarzy jakiegoś znaku, co do jego odczuć, ale nie potrafiłam z niej wyczytać nic konkretnego. Wpatrywał się we mnie mocno, jakby chciał upewnić się, że słowa, które słyszał, naprawdę wyszły z moich ust. W momencie przypomniałam sobie, jak wiele nas od siebie dzieliło.

- Ale to niczego nie zmienia. Nie oczekuję niczego od ciebie. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będziemy razem i nie robię sobie żadnych nadziei. Chciałam, żebyś wiedział, bo nie potrafiłam cię okłamywać - zamilkłam, nadal wpatrując się w te przeklęte niebieskie oczy siatkarza, zastygłe w wyrazie zdumienia. To mnie otrzeźwiło. - Pójdę już - rzuciłam szybko, przerywając kontakt wzrokowy. Chwyciłam torebkę i w mgnieniu oka znalazłam się za drzwiami, ignorując wołanie Michała i jego kroki, gdy ruszył za mną. Nie zostałam dłużej, by usłyszeć jego drżący szept.

Serca DekalogOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz