Strzał

1.2K 86 13
                                    

Co tu się dziej? Do moich oczu napływają łzy , potrząsam głową aby je odgonić. Unoszę głowę i podchodzę do wielkich drewnianych drzwi.Dosłownie po sekundzie otwierają się. Słyszę cichutką muzykę. Wdech i wchodzę. No mojej twarzy znajduje się piękny aczkolwiek wymuszony uśmiech. U mojego boku znikąd pojawia się mój partner do tańca. Do moich uszu dociera pierwsza nuta walca, po chwili krążę po sali. Po dwóch minutach dołączają kolejne pary. Kiedy niknie ostatnia nuta na środku sali znajduje się 16 par. Delikatnie się kłaniam, a wokół mnie rozlegają się brawa.

Tym razem mój szczery uśmiech wita gości. Podchodzi do mnie pierwsza para, witają mnie,chwalą mój wygląd i taniec. Każdego staram się słuchać i nagradzać uśmiechem. Jednak moje myśli zaprząta coś innego.

Czy to nie ja chciałam się po prostu zakochać i żyć szczęśliwie? Może właśnie odrzuciłam jedyną szansę na prawdziwą miłość? Muszę to naprawić, muszę. Nie, nie mogę, to nie wypali, jakbym dała mu się pocałować byłoby o wiele gorzej. Wiem, tak musiało być. Nieprawda. Właśnie, że tak! Tak, tak musiało być!

Moje oczy znów pragną uronić choćby jedną łzę, jedną jedyną. Wiem jednak, że nie mogę. Muszę sobie dać radę. Muszę.

Medalion znów zaczyna płonąć. Po raz kolejny tego dnia zadaję sobie to samo pytanie- Co to znaczy?

Budzi mnie cichy głos mojej pokojówki. Otwieram powoli oczy, cała moja energia gdzieś... znikła. Wzdycham i wstaję. Idę do łazienki aby odprawić codzienny rytuał. Dziś jest ważny dzień, dzień wyczekiwany od dawna. A ja co? Nic. Żadnej ekscytacji, oczekiwania, nic. Zupełnie nic. I to wszystko przez jedną osobę. Zatrzymuję dłoń milimetr przed szybą. Muszę jakoś zacząć rozładowywać swoją złość nie na szkle. Biorę wdech i wychodzę, aby ktoś nałożył mi makijaż, uczesał i ubrał. Dziś popijam kakao z kubka który dostałam na 15 urodziny z napisem "Disney jest odpowiedzialny za moje wysokie wymagania co do mężczyzn" przyznam Bella ma obsesję na punkcie obdarowywania mnie kubkami z napisami. Jednak nie wiem jak to jest, że zawszę piję z tego który pomaga mi w rozwiązaniu aktualnego problemu lub przedstawia go w ironiczny sposób. Jednak im dłużej na niego patrzę tym bardziej zastanawiam się czy ma rację. Ja pragnę tylko szczęśliwego zakończenia. Czy to tak wiele? Jejku Kaśka uspokój się!- mamrocze do siebie i po raz kolejny czytam moje przemówienie na dzisiejszy dzień. Przynoszą mi śniadanie minutę po tym jak Anna ułoży ostatnie pasemko.

Akurat kończę ostatnią stronę książki kiedy Anna i jej asystentka wnosi moją suknię. Dzisiaj będzie najpiękniejsza. Mój uśmiech nie schodzi mi z twarzy dopóki nie widzę jej. To ją miałam na sobie nim przyszedł Tobias. Czuję na sobie jej wzrok, uśmiecham się i udaję, że wszystko w porządku. Przez całą drogę zastanawiam się jak to możliwe. W przekonaniu, że nie tylko ja wczoraj widziałam beżową suknie utwierdza mnie mina Tobiasa.

Z zamyślenia wyrywa mnie zatrzymujący się samochód. Wyglądam przez okno przed kościołem widzę setki, a może nawet tysiące ludzi. Każdy z nich wiwatuje i woła moje imię. Przywołuję uśmiech i wychodzę machając radośnie. Znam zasady, nie mogę do nikogo podchodzić, rozmawiać czy przytulać, nic. Za duże niebezpieczeństwo. Wchodzę do świątyni, rozlegają się pierwsze dźwięki pieśni kiedy wstaje z klęcznika. Miałam pół godziny na indywidualną modlitwę. Msza mija spokojnie i nadzwyczaj uroczyście. Z każdą minutą mój strach wzrasta. Jednak skutecznie spycham go na dalszy plan. Ten dzień zmieni całe moje życie, nie mogę się martwić głupotami. Muszę dać radę.

Wdech i mówię. Proste? Nie. Pierwszą sekundę po prostu stoję na podeście i nic nie mówię Patrzę na zgromadzonych ludzi, mam wrażenie, że przyjechała tu połowa ludzi z całego kraju. Nie widać miejsca gdzie mógł się zmieścić jeszcze jakiś człowiek.Jednak kiedy zacznę nie mogę przestać.

- Witajcie! Chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że zechcieliście to przybyć. Ten dzień zmieni cały nasz kraj. Postaram się, aby za 10 lat nasze państwo cieszyło się jedynie pozytywnymi opiniami. Sprawię, aby żyło się nam lepiej. Obiecuję, że będziemy żyć w jeszcze bardziej rozwiniętym i szczęśliwszym kraju. Proszę was o jedno. Zaufajcie mi!- kończę. Nie to miałam powiedzieć, lecz powiedziałam to co myślałam. Może to lepiej. Odwracam się i siadam na tron. Po mnie przemawia jeszcze kilka osób. Po jakiejś godzinie obywatelom zostaje odczytana w całości konstytucja.

I następuje ta chwila. Wstaję, słyszę jak wokół mnie szeleści suknia. Podchodzę do ozdobnego, wysokiego biurka. W międzyczasie spoglądam w dumne oczy rodziców i piękne czekoladowe Tobiasa. Wdech. Unoszę pióro i przykładam je do papieru,delikatnie przesuwam je po dokumencie kiedy świat zwalnia.

Czuję ból który rozrywa moją pierś. Unoszę się, a krzesło na którym siedziałam przewraca się. Do moich uszu dochodzi odgłosy krzyków przerażenia i strachu. Kontem oka widzę jak ludzie są ewakuowani, jak ktoś do mnie biegnie. Czuję ból. Upadam. Patrzę w czekoladowe, przestraszone oczy. Znajduję w nich ukojenie. Czy to już koniec? Czemu muszę zginąć? Chciałam być tylko dobra dla innych. Mój medalion unosi się. Patrzę teraz przez niego na Tobiasa. Zaraz.

To on. To jest on. Mój kochanek. Mój wybranek. To ten którego szukałam przez wiek. To nie Tobias. To Cyprian.

Przepraszam, Kocham Cię

W mojej głowie ponownie rozległy się słowa przepowiedni.

Dla ciebie, ukochany czarem jam objęta, miłość choć ci przysięgłam nigdy jej nie doświadczę, aby Cię chronić przeklęty medalion przyrzekam nosić, aby twą duszę odkupić. Ja ci to przysięgam na miłość naszą. Choć nie jesteśmy razem, bom duszę Lucyferowi sprzedała.Wiedź, że na ciebie zawsze czekać będę cierpliwie, w sercu cię mając, aż się szczęśliwie spotkamy. Przyrzekam.

KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz