Inny świat

1.7K 117 7
                                    

Wpadam w szał. Kolejny wazon ląduje na ziemi. Mam ochotę coś jeszcze rozwalić.
- Julia!!- wrzeszczę kręcąc się po pokoju. Zjawia się błyskawicznie, pełna strachu.- Wszyscy autorzy tych artykułów oraz ich szefowie mają się zjawić w pół godziny. - mówię rzucając gazetami o biurko- a za piętnaście minut wszyscy mają się zebrać co byli wczoraj na służbie lub w pałacu choć na minutę. Wszyscy!- Wrzeszczę- Mają zjawić się w sali tronowej. Rozumiesz! - Krzyczę i wychodzę. Przed moimi drzwiami zjawił się mały tłumek. Omijam ich w ciszy. Wparowuję do pokoju. Przebieram się w czarną długą, mroczną suknię w stylu princess, na głowę zakładam najbardziej ozdobną, złotą koronę. Po chwili jednak założyłam medalion mimo że serce się sprzeciwiało, jednak szybko ucichło. Na nogi wsunęłam czarne baletki. Spojrzałam w lustro, osiągnęłam zamierzony cel. Wyglądałam mrocznie. Uśmiechnęłam się i ruszyłam ku sali tronowej. Przed drzwiami stali strażnicy, na mój widok zbladli. Po głębokim ukłonie otworzyli wielkie drzwi i wślizgnęli się za mną. Po dwóch stronach przejścia stała setka ludzi. Nie miałam pojęcia, że każdego dnia aż tyle osób przewija się przez pałac. Stali wystraszeni, wiedzieli po co tu ich wezwałam. Wolnym krokiem ruszyłam ku ogromnemu tronowi, usiadłam tam z ociąganiem, tak niedbale. Spojrzałam na nich, patrzyłam długo i przenikliwie.

-Za pewnie wiecie po co was tu zebrałam. Dziś w gazetach pojawiły się dość nieprzyjemne artykuły. Jestem ciekawa jak redaktorzy wpadli na tak karygodny pomysł. Macie jakiś pomysł, podzielicie się nim ze mną.- mówiłam cicho i dobitnie.- Kandydaci, że tak się wyrażę niech przychodzą do jutrzejszego wieczoru do mojego biura. Rozumiemy się. - przytaknęli sztywno, w tym samym czasie rozległo się pukanie. Kiwnęłam głową nakazując otwarcie drzwi. W przejściu ukazało się kilkunastu mężczyzn. Wszyscy byli ubrani w garnitury, jednak kilku miało lekki zarost. Wyglądali jakby ktoś wyrwał ich ze snu. Podobało mi się to.

-Witam. - nie dałam im szansy odpowiedzenia ani nie pozwoliłam im wstać z kolan- Wiecie dlaczego się tu znaleźliście. Nie chcę słuchać waszych żałosnych wyjaśnień. Zostaniecie odpowiednio ukarani za swój czyn. Wszyscy. Mam nadzieje, że mnie rozumiecie.- bez słowa wyszłam. Próbowałam pracować. Jednak po kilku godzinach uznałam, że to bez sensu. Nadal żyłam porankiem. Postanowiłam pójść do pokoju i odpocząć. Chwyciłam książkę i zaczęłam czytać. Usnęłam.

Obudziłam się na mojej dolinie. Jednak to nie było to miejsce, już nie tak piękne, tak magiczne. Teraz całe piękno znikło, było ponuro, ciemno, nieprzyjemnie. Moja sukienka zwykle tak piękna, teraz była stara, zniszczona, ohydna. Moje włosy zwykle opadające falami na ramiona teraz ohydne, ciemne strągi. Nie słychać pięknego śpiewu ptaków, nie czuć zapachu kwiatów. Teraz jest tu przeraźliwie cicho, pachnie tu starością, czymś zepsutym, smutkiem i złością. Nie czułam radości takiej jaka towarzyszy mi tu zawsze, teraz jest tylko odrętwienie. Zwykle chciałam tu zostać jak najdłużej, skryć się przed złem świata, a teraz uciekłabym stąd jak najdalej, jak najszybciej. Nie chciałam tu przebywać ani sekundy dłużej. Usłyszałam głos już nie tak ciepły i łagodny, tylko zimny i srogi.

Zawiodłam się. Nie zastosowałaś się do moich rad. Wolałaś stać się zła, bez szczyny dobra i miłosierdzia. Sprawiłaś, że ludzie cie nienawidzą, z całego serca cię nienawidzą. Mimo twojego młodego wieku życzą ci rychłej śmierci. Nienawidzą cię, ludzie z którymi pracujesz. A ci którzy cię nie znają kochają. Tak dobrze umiesz oszukiwać. A miałaś być szczera, bez skazy. Kogo oszukiwałaś, jaka jesteś naprawdę? Czym zawiniłaś, kiedy to się zaczęło? Ani razu nie zadałaś tego pytania sama sobie, nie zatrzymałaś się aby zobaczyć co się wokół ciebie dzieje. Widziałaś, że ludzie się ciebie boją, a jednak nie próbowałaś się zmienić. Nawet nie zamierzałaś i to był błąd. Karmiłaś się strachem ludzi. Niczym potwór. Niczym największe zło.

Jej słowa podziałały niczym mocny cios w twarz. Bolały bo były prawdziwe. Od czego się zaczęło- od wizyty w miejscu zabaw z dzieciństwa. Jako dziecko przysięgłam, że nigdy nie pokocham, że nie dam się skrzywdzić. Mimo, że były to słowa dziecka zranionego zdradą przyjaciółki, uderzyły z całą mocą. Ta dziecinna obietnica wpłynęła na całe moje życie. Ten fakt bardzo mnie zdziwił. A jednak wiele zmieniły, a gdyby nie ta jedna nic nieznacząca osoba nigdy nie stanęła na mojej drodze teraz bym śmiała się razem z Tobiasem. Nie, obowiązywała mnie przepowiednia.

Dla ciebie, ukochany czarem jam objęta, miłość choć ci przysięgłam nigdy jej nie doświadczę, aby Cię chronić przeklęty medalion przyrzekam nosić, aby twą duszę odkupić. Ja ci to przysięgam na miłość naszą. Choć nie jesteśmy razem, bom duszę Lucyferowi sprzedała.Wiedź, że na ciebie zawsze czekać będę cierpliwie, w sercu cię mając, aż się szczęśliwie spotkamy. Przyrzekam.

W mojej głowie zabrzmiała przysięga złożona eony lat temu przed Bogiem i Lucyferem.Oni przysięgli, że póki się nie spodkami i nie pokochamy bezinteresownie i czysto jak dzieci, oni darują nam życie wielokrotnie, powoli jednak Lucyfer będzie zabierać ze mnie dobrą część mojej duszy. W zamian jednak żyć będziemy do końca świata w raju. W szczęściu i miłości.Jednak każda ze stron oczekuje należytej zapłaty, najwyraźniej nie mogą nam więcej już darować życia. Ich bowiem też to dużo kosztuje. W ton głosu rozzłoszczonej Bogini szłam w stronę stawu, starałam się odgrodzić od jej groźnego głosu. Wracałam wspomnieniami do minionych wieków, tysiącleci do początku naszej miłości. Dwoje młodych, bezgranicznie zakochanych ludzi w sobie biegających po pięknym, czystym i ówcześnie tak magicznym świecie, gdzie można było porozmawiać ze wszystkimi. Tęskniłam do świata, bez wojny, bez głodu, bez kłamstwa, Tak beztroskiego, gdzie każdy się kochał, tak czystą i nieskalaną miłością. Gdzie dzieci bawiły się z nimfami i Boginią oraz jej służkami. Chciałam wrócić do świata gdzie ludzie rozmawiali, bawili się i śmiali. Gdzie matki nie płakały po utracie dziecka, gdzie nie było przedwczesnych śmierci i groźnych chorób. Gdzie nie było trosk i smutku.

Doszłam na skraj pomostu, wiedziałam, że jak tylko się obudzę o wszystkim zapomnę. Ale chciałam pozbyć się poczucia winy. To wszystko to moja wina, gdybym go powstrzymała świat byłby zupełnie inny. Być może trochę mniej zły. Pomost się skończył. Wpadłam w czarną otchłań. Chciałam tak bardzo cofnąć się o te eony lat. Czułam jak zło i smutek wylatują z mojego serca. Tak bardzo chciałam. Już dawno nie byłam tak szczęśliwa jak teraz.

KrólowaWhere stories live. Discover now