Czemu odeszłaś?

1.1K 84 8
                                    

Moje ciało przebiega dreszcz. Co te słowa miały znaczyć? Muszę się zmienić. Słyszę swoje imię, odwracam się. Widzę Tobiasa z lekarzem, powoli podchodzę do nich. Doktor jednak szybko mnie wymija i podchodzi do chłopczyka. Szybko coś sprawdza i woła pielęgniarkę. Od razu wybiegają z małym na łóżeczku. Spoglądam za nimi, przez twarz lekarza przez moment widać było wielkie zdziwienia, a następnie szczęście. Odwracam się do Tobiasa, w jego oczach widzę podziw i cień radości.

- Chodź musimy już iść w każdej chwili operacje mogą się skończyć- mówię i ruszam. Resztę drogi przeszliśmy w ciszy.Z każdą chwilą staję się coraz bardziej zdenerwowana, przyśpieszam. Wreszcie docieramy na miejsce, zatrzymuję się. Patrzę się na rodziców moich przyjaciół, każdy zachowuje się inaczej. Mama Belli przytula płaczącą mamę Maxa, natomiast matka Gladys siedzi cicho kołysząc się na boki, a jej mąż głaszcze ją delikatnie po plecach nie urywając łez. Tata Maxa wydeptuje ścieżkę wzdłuż korytarza.  W rogu, za szybą widzę tatę Belli który pali papierosa. Czemu ludzie reagują tak różnie w obliczu nieszczęścia? Próbuję wejść cicho do nich niestety mama Belli mnie zauważa.

- Kasia jak się czujesz?- zapytała z olbrzymim smutkiem w oczach, odwróciłam wzrok. Nie potrafiłam na nią spojrzeć.

- Czuje się winna- te słowa wypływają z moich ust bez mojej zgody. Chciałam powiedzieć coś innego. W ich oczach widzę przez chwilę współczucie. 

-Kasia to nie twoja wina- zaczyna mama Maxa, nie zdążyłam jej jednak odpowiedzieć bo zza drzwi wychodzi trzech lekarzy. Wszyscy ruszamy do nich. Ich miny nie wróżą niczego dobrego. Kiedy do nich podchodzimy kłaniają mi się i proszą poszczególnych rodziców na rozmowę, ja muszę zostać. Siadam naprzeciwko ich gabinetów, mają je obok siebie. Obok mnie siada Tobias, przez chwilę siedzimy w ciszy.

- Jak myślisz co z nimi?- pytam się cicho, on odwraca wzrok. Wiem, że stało się coś złego, ale wciąż nie potrafię się do tego przyznać przed samą sobą.

-Przykro mi, ale nie wiem- w jego głosie słyszę prawdziwy smutek, przez swoją egoistyczną postawę zapomniałam o tym, że Tobias też się martwi. Z tego co się dowiedziałam od Julii ostatnio zaprzyjaźnił się z Maxem. Co ja zrobię jak ich zabraknie? Nie dam sobie rady. Do moich uszu dociera dźwięk otwieranych drzwi, widzę jednego z lekarzy. Podchodzi do mnie. Widać, że jest zmęczony. Ma sińce pod oczami i włosy w nieładzie. Podchodzi do mnie, odruchowo wstaje ten jednak pokazuje mi abym usiadła, sam robi to samo. Patrzy na mnie i po chwili zaczyna mówić.

- Wasza wysokość niestety nie mam wesołych wieści. Niestety panna Bellatrix na 95% nie odzyska władzy w nogach, jednak nadal jest cień nadziei, na razie utrzymujemy ją w śpiączce. Pan Max niestety miał mniej szczęścia, w wyniku wypadku doznała licznych złamań i bardzo trudno będzie mu wrócić do poprzedniej sprawności fizycznej, niestety została też uszkodzony obszar mózgu odpowiedzialny za słuch, możliwe, że całkowicie straci słuch na prawe ucho.- zamilkł na chwilę pozwalając mi przyswoić to co powiedziała, moim ciałem wstrząsną szloch. Zniszczyłam życie moim przyjaciołom.- Niestety panna Gladys w wyniku obniesionych obrażeń poniosła śmierć. Bardzo mi przykro.

-Nie, nie to niemożliwe! Ona nie mogła mnie opuścić, nie ona.- szeptałam cicho otulając się ramionami, mimo, że chciałam płakać moje oczy były przerażająco suche. Chciałam płakać, lecz nie mogłam. Przecież niedawno się pogodziłyśmy, ona była niewinna. Nic nie zrobiła. Zabijcie mnie, nie moich bliskich. Chcecie mnie zabijać powoli? Brawo udało wam się, czego jeszcze chcecie?

Poczułam jak silne ramiona Tobiasa obejmują mnie, nie wiem jak ale razem klęczymy na zimniej posadzce. Dopiero gdy urywam twarz w jego ramionach z moich oczu wypływają samotne łzy. Nad czym płaczę? Nad Wiki. Nad Alicją i Gladys. Nad moimi ochroniarzami, nad wszystkimi niewinnymi. Nad matkami które utraciły swoje dzieci i ojcami którzy już nigdy nie zobaczą pięknego uśmiechów swoich księżniczek, nigdy już nie zobaczą swoich synów. Płaczę nad dziećmi bez rodziców. Nad tymi którzy zginęli bo byli po prostu w nieodpowiednim miejscu. Nad kochankami którzy już więcej nie ujrzą swojej drugiej połówki. Płaczę także nad zabójcami i sobą samą.

****

Stoję przed wielkim lustrem. Patrzę na siebie, ubrana jestem w czarna sukienkę na ramiączkach. Dyskretnie ocieram łzę która uczepiła się moich rzęs. Dziś jest pogrzeb Gladys. Zginęła, bo się ze mną przyjaźniła. Wychodzę z pokoju, przyjechałam na dwa dni do domu. Schodzę po schodach, ostatni raz byłam tu w wigilię. Powoli obeszłam wszystkie pokoje, do tak niedawna nie wyobrażałam sobie, że będę mieszkać gdzieś indziej. Swoją przyszłość zawsze z nim wiązałam. Spojrzałam na zegar stojący w holu, już czas. Zakładam na ramiona czarną marynarkę i wychodzę.     

Słabo mi na myśl, że już za dwa dni muszę udawać, że jestem najbardziej szczęśliwa władczynią świata. Po pięciu minutach docieramy do domu Gladys, aby zgodnie z tradycją odprowadzić ją w ostatnia podróż. Wchodzę do pokoju, wszystko już gotowe czekali tylko na mnie. Podchodzę do jej rodziców i cicho składam kondolencje. Podchodzę do siedzącej na wózku Belli, na czas pogrzebu wypuścili ją ze szpitale, niestety Max musiał zostać. Delikatnie dotyka mojej dłoni i ją ściska.

Po ponad godzinie jesteśmy już na cmentarzu, do tej pory udało mi się nie płakać. Niestety tutaj zawsze wszelkie tamy puszczają.Dyskretnie ocieram łzy, po mojej prawej stronie jest Bella, a po lewej Tobias. Ludzie odchodzą, a my nadal patrzymy w ciszy. Kiedy już prawie nikogo podchodzę do miejsca złożenia Gladys, kładę na niej różę którą do tej pory ściskałam w dłoni.

 Kiedy już prawie nikogo podchodzę do miejsca złożenia Gladys, kładę na niej różę którą do tej pory ściskałam w dłoni

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Och, Gladys, tak bardzo Cię przepraszam, to moja wina. Teraz powinnaś razem ze mną i Bellą przymierzać suknie i śmiać się. Powiedz czemu ja zawsze wszystko psuje. Tak naprawdę krótko się przyjaźniłyśmy. Jednak pokochałam cię mocno, to był błąd. Chociaż nie żałuje tych chwil z tobą spędzonych, ale oddałabym je z nawiązką abyś tyko wróciła. Smutno tu bez ciebie, wiesz? Brakuje mi twoich żartów i słów pocieszenia. Kiedyś cię nie lubiłam, ale to była największy błąd. Niestety było by lepiej jakbyśmy nigdy się nie przyjaźniły. Będę tęsknić, wybacz mi jeżeli będę płakać, wiem, że tego nienawidziłaś. Mówię bez sensu. Ale odpowiedz mi na jedno moje egoistyczne pytanie. Czemu odeszłaś? Pamiętaj, że zawsze będę cię kochać i za tobą tęsknić. Żegnaj przyjaciółko.

Za moimi plecami rozległ się huk.

KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz