:(

2.1K 147 3
                                    

Kasia, proszę obudzić się.
*****
Córeczko ile jeszcze będziesz tak spać.
*****
Królowo, proszę obudź się. Dla tego pięknego kraju. Dla mnie.
*****
Kasia, przyjaciółko, siostro chciałaś komuś pomoc a teraz sama walczysz o życie. Proszę, obudź się dla mnie i swojej rodziny. Dla swojego kraju. Tak go kochasz, jego mieszkańców też. Kraj jak i reszta świata jest pogrążona w żałobie. Proszę.
*****
Leżałam i słuchałam. Nie mogłam nic powiedzieć, dać jakiegoś znaku. Nic. Tak mnie to bolało. Nie widziałam ich, ale słyszałam. W mojej "sypialni" było już wiele osób. Niektórzy mówili, cały czas, inni milczeli czułam ich wzrok na moim ciele. Jednak czekałam na jedną osobę. Na moją boginię.
Pewnego dnia kiedy moja mama znowu siedziała i płakała. Poruszona jakimś impulsem ścisnęłam lekko jej rękę. Zrobił się wielki harmider. Każdy krzyczał Królowa odzyskała przytomność! Niestety to nie była prawda po kilku chwilach znów podałam w odrętwienie.
Kochanie dlaczego mi to robisz szloch słyszę szloch. Nie mogę pocieszyć płaczącej nade mną osoby. Nie wiem kto to jest. Chcę się obudzić. Nie mogę. Z mojej powieki wypływa samotna łza. I znów ogólne poruszenie i marna nadzieja. Czy to musi tyle trwać.
*****
Coś ściska moje serce. Stało się coś strasznego. Czemu nie mogę się obudzić. Ktoś mnie bardzo potrzebuje.
*****
Och. Coś razi moje oczy. Jasne światło. Delikatnie przekręcam głowę. Strasznie mnie to boli. Jednak to co widzę łagodzi to. Bella śpi na krześle oparta o moje łóżko. Dalej widzę mamę. Śpi na fotelu stojącym w rogu pokoju.
Znajduje się pewnie w jakimś prywatnym szpitalu. Wszystko wygląda tak elegancko i schludnie. Delikatne beżowe ściany łagodzą moje straganie nerwy. Za drzwiami stoi 2 strażników. Wszystko mnie boli. Chcę znów zapaść w kojące odrętwienie. Jednak widok bliskich i przeczucie że wydarzyło się coś strasznego nie pozwala mi zasnąć. Po kilku chwilach usypiam, już nie popadam w odrętwienie. Jest to jednak sen niespokojny. Boję się jutra.
*****
Budzi mnie ogólne poruszenie. Na razie nikt nie zauważył, że otworzyłam oczy. Ktoś to zauważył. Podłączają mnie do kolejnych pik-pik. Ktoś ze mną rozmawia. Nie znam tej osoby. Kątem oka widzę jak lekarz wyprowadza moich bliskich. Nie chcę tego. *****

Leżę tu już tydzień. Nikt nie miał do mnie wstępu. Jednak zawsze ktoś patrzył na mnie zza szyby. Lekarz uznał że jestem już całkowicie zdrowa. Ja też to czułam. W szpiączce byłam 6 dni, 6 godzin i 53 minuty. Widać jak jest się królową każda informacja jest w 100% dokładna. Nie cierpię tego, tej dokładności, tej przesadnej troskliwości, tej całej etykiety. Nie mogę leżeć w zwykłym szpitalu, tylko w tym najładniejszym, szczególnie dla mnie sprowadzonych lekarzy zza granicy i kraju. Jestem tylko zwykłą dziewczyną. Nie, ty jesteś Królowa. Mówi mój wewnętrzny głos.
*****

Tydzień już mija odkąd. Wróciłam ze szpitala. Ta dziewczyna nie przeżyła. Julia była wściekła. Gdyby tylko mogła porządnie na mnie nakrzyczała. Jestem królową. Nie może. Te dwa słowa śnią mi się po nocach. Doświadczyłam tego jak bardzo jestem ważna. Na przemówienie w ONZ wykorzystano to co napisałam niespełna godzinę przed tym jak moje spojrzenie na świat obróciło się oo 180 stopni. Nie mogę już chodzić do '' zwykłej'' szkoły. Od 4 dni przychodzą do mnie profesorowie. Nie lubię ich, są sztywni. Nie mogę wyjść do parku. Nigdzie. Czuję się jak w więzieniu. Jestem przytłoczona obowiązkami i boję się, przyszłości. Tak bardzo się jej boję. Czuję, że dziś wydarzy się coś strasznego. Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Zobaczyłam moją mamę i Bellę. Miały trupie twarze. coś złego się stało. Przypomniałam sobie, że ostatnim czasu mało się uśmiechały. - Kasia musimy ci coś powiedzieć- zaczęła mama, odłożyłam papiery na bok i wyprostowałam się na łóżku- A więc tak. Hmmm... jest pewna bardzo smutna wiadomość. Iiii nie chciałam ciebie mar-martwić, khe kle khe a więc kiedy byłaś nieprzytomna to stało się coś strasznego. Nie wiem jak ci to powiedzieć- chwyciłam nie za rękę, a Bella chwyciła mnie za 2. Zaczynałam się bać- A więc kiedy byłaś nieprzytomna to-to, zamordowano Wiki.

-Nie nie nie nie nie!!! To nie może być prawda. Ona żyje. Zaraz wpadnie tu roześmiana i jak zawsze się o coś potknie! - krzyczałam i nie mogłam zrozumieć znaczenie słów mamy i Belli.- Nieeeeeeeeeeee!!!! Dlaczego, to nie prawda kłamiesz, oszukujesz mnie. To jakiś głupi żart. Ona żyje, nie mogła umrzeć. Każdy ale nie ona, ona pełna życia i radości. Miłość jej do świata, swojej babci, jej najbliższych i do nas.- krzyczała a łzy lały się całym strumieniem. Moja Wiki. Moja ukochana przyjaciółka, siostra i kumpela. Tak wiele zabrała ze sobą, tyle radości i ciepła. Moim ciałem wstrząsną kolejny dreszcz szlochu i rozpacz. Łzy już się dawno skoczyły a ja nadal rozpaczałam, a razem ze mną Bella.

Moje serce ścisną jakiś olbrzym. Było tak bardzo, mocno ściśnięte. To tak bardzo boli. W ciągu tego jednego tak krótkiego zdania. Te dwa słowa mogły zawalić tak wiele. Tak wiele zniszczyć. Tak wiele zamienić. Moja Wiki.

Wiki nie żyje.


KrólowaWhere stories live. Discover now