Zdradzona

1.4K 107 2
                                    

Zaśmiałam się cicho.

- Pani!-słyszę stłumiony krzyk. - Waszej wysokości dłoń!

-Cicho nic nie mów, daj mi odpocząć.- wołam, choć wiem, że jestem z góry przegrana. Na twarzy pokojówki widzę wielki szok i strach.

- Nie mogę Pani. - mówi z niemal przepraszającym wzrokiem. Podchodzi do drzwi i szybko je otwiera.- Straże! Szybko!- woła i momentalnie do pokoju wpadło kilku ochroniarzy. - Zawołajcie lekarza, Królowa ma ranną dłoń.- jeden z nich wypadł z pomieszczenia. Odwróciłam się i usiadłam ciężko na łóżku. Czemu byłam taka nieostrożna. Podnoszę dłoń do oczu i uważnie oglądam zakrwawiony bandaż. Dopiero teraz uderza mnie ogromny ból, leki musiały przestać działać. Syczę z bólu.

- Chcę się przebrać i umyć.- mówię i wstaję nikt nie śmie mi się sprzeciwić. Podchodzę do szafy i wyciągam pierwszą z brzegu sukienkę. Wchodzę do łazienki. Zrzucam szlafrok umazany krwią moich obrońców. Delikatnie obwijam bandaż i szybko zakładam drugi. Rzucam go gdzieś w kąt. Wchodzę pod wielki prysznic, siadam pod nim i puszczam wodę. Pozwalam płynąć jej po moich brudnych włosach i ciele. Zdrową dłonią próbuję delikatnie obmyć okaleczone stopy.Nie wytrzymuję, pozwalam łzom płynąć, lecz z mojego gardła nie wydobywa się najmniejszy szloch. Cierpię w milczeniu. Przypominam sobie twarze kolejnych osób. Łzy mieszają się z wodą, powoli czyszczą moją brudną skórę. " Są teraz o wiele szczęśliwsi"- w mojej głowie rozlega się dobrze mi znany głos Wiki. Muszę ją pomścić, nie mogę pokazać moim wrogom, że jestem słaba. A kiedy przyjdą po mnie nie będę uciekać tylko stanę z nimi twarzą w twarz, a teraz muszę pokazać moim poddany , że  jestem silną władczynią, że nie dam się zastraszyć. Będę przebiegła i skuteczna. Pokażę im kim jestem i do czego jestem zdolna, aby ochronić moich poddanych.

Wstałam gwałtownie, spłukawszy z siebie resztki brudy i łez wyszłam z kabiny. Podeszłam do szafki gdzie leżała moja sukienka. Była czarna w złote zdobienia przy dekolcie. Sięgała mi do kolan, była delikatnie rozkloszowana. Miała rękawy 3/4 lekko rozcięte. Dekolt był w serce, wyglądałam pięknie. Szybko rozczesałam i wysuszyłam włosy. Zostawiłam je w lekkim nieładzie. Na nogi wsunęłam schowane w jednej z szuflad czarne baleriny bez zdobień. Spojrzałam w lustro. Widziałam piękną Królowa w niesamowicie dostojnej, a zarazem dziewczęcej sukience z wielkimi, smutnymi oczami. Pod nimi widniały sińce. Postanowiłam je zostawić w spokoju i wyjść zważywszy na nasilający się ból dłoni i stóp. Unoszę głowę, prostuję plecy i wychodzę.

W mojej sypialni zebrała się mała gróbka ludzi. Był tam mój lekarz, dwie pielęgniarki, pięciu żołnierzy, pokojówka rozmawiająca z Julią i Tobias. Bez słowa usiadłam na łóżku i podałam moją dłoń doktorowi. Delikatnie zaczął odwijać już nasiąknięty bandaż, usłyszałam jak kilka osób wciąga gwałtownie powietrze. Z zaciekawieniem spoglądam na moją lewą dłoń. Teraz jest czysta, wiedziałam, ze nie jest fajnie, ale nie wiedziałam, że aż tak źle to wygląda. Mojego palca tak po prostu nie było. Zebrało mi się na wymioty, z obrzydzeniem odwracam wzrok. Doktor stwierdza, że trzeba jechać do szpitala na szycie. Nie sprzeciwiam się, ale odmawiam przewózki wózkiem, a także przypominam Julii o mojej przemowie w telewizji. Z wyraźną niechęcią się zgada. O własnych siłach dochodzę do samochodu.

W szpitalu spędziłam cztery godziny. Aktualnie siedzę w jadalni, dopiero co się obudziłam z krótkiej drzemki. Za cztery godziny mam wygłosić  obwieszczenie moim poddanym. Czekam, aż ktoś przyniesie mi dzisiejszą gazetę. Wreszcie otwierają się drzwi, a do środka wchodzi jakaś kobieta z tacą na której leży kilka gazet. Dla mnie takie zachowanie jest idiotyczne, no ale cóż, tak wypada. Biorę pierwsza z brzegu rzucam okiem na okładkę. Na pierwszej stronie jest moje zdjęcie. Nie wróć to jest fotografia Królowej Zła. Widzę piękną kobietę wychodzącą z helikoptera. Jej długie włosy wirują wokół niej. Szlafrok, który tu wygląda jak piękna suknia unosi się delikatnie wokół niej. Jej twarz, jak i oczy nie wyrażają zupełnie nic. Jej dłoń oparta jest na silnym ramieniu żołnierza który pomaga jej wyjść. Wokół niej na samym zdjęciu unosi się aura doskonałości, władzy i dziwnej mocy. Naglę pewien szczegół zwraca moją uwagę jest to medalion o kolorze zimnego srebra. Moja doń wędruje w tamto miejsce. Srebro niemal już znikło, teraz są tam krople łez i krwi. "Dusze poległych znalazły schronienie w moim sercu"- ta myśl uderzyła mnie niespodzianie. Gwałtownie pokręciłam głową odpędzając od siebie wszelkie myśli. Pogrążyłam się w lekturze.

Już za godzinę mam wystąpić na żywo w telewizji. Od półgodziny sztab ludzi pracuje nad tym aby nadać mi odpowiedni wygląd. Powoli zaczynam bardziej przypominać Królową, niż przestraszoną piętnastolatkę. W pięknej sali obok są rozstawiane kamery, monitory i mikrofony. To dziwne, nie tak dawno panował tu olbrzymi strach, a korytarzami spływała krew. Teraz słyszę radosne śmiech ludzi. Wolą udawać, że nic się nie stało. Bo tak łatwiej. Ponownie spoglądam w lustro. Kogo widzę? Na pewno nie dawną siebie. Nie widzę już dziewczyny bezgranicznej zakochanej w książkach, nie ma już w moich oczach radosnych iskierek. Nie pamiętam kiedy ostatnio śmiałam się tak prawdziwe. Kiedy ostatni raz widziałam Bellatrix, Maxa czy Gladys? Nie ma już dawnej mnie. Kiedy zaczęłam się tak zmieniać? Kiedy pierwszy raz zapragnęłam śmierci kogoś innego? Tak chcę zabić, tego co sprawił, że tyle łez z moich oczu wypłynęło. Teraz kilku ludzi, niedaleko próbuje siła wydobyć informację z ust zatrzymanych. Czy ja nie powstępuje tak jak On, czy nie wydałam rozkazu, aby innym zadawać ból. Co się ze mną stało?

- Królowo już czas.- słyszę cichy głos Anny. Kiwam głową, zerkam w stronę lustra. Na twarzy mam delikatny makijaż. Ubrana jestem w białą koszulę, czarną marynarkę i czarne dżinsy. Nie jest to wyszukany strój, ale odpowiedni do sytuacji. Moje włosy są rozpuszczone, delikatnie pofalowane. Siadam na wyznaczonym krześle. Ostatnie poprawki i jestem gotowa. Ktoś zaczyna odliczać. Podnoszę głowę, prostuję się, krzyżuję dłonie na kolanach, przywołuję delikatny uśmiech na twarz i jestem gotowa.

- Witajcie moi drodzy. Jestem tu po to aby przekazać wam, że ze mną wszystko w porządku. Obiecuję, że winni zostaną osądzeni i skazani na odpowiednią kare.- przerwałam na chwilę, pozwalając by moi poddani przemyśleli ostatnie słowa.- Chciałabym nawiązać także do wcześniejszych oskarżeń. Mężczyzna który wypadł z okna popełnił samobójstwa, wcześniej niszcząc cenne dokumenty. Liczę, że wiele z was w t...- wokół mnie pojawiło się zamieszanie.

- Wasza wysokość mamy problem.- odezwał się młody mężczyzna. Spojrzałam na wielki monitor, który wcześniej pokazywał moją twarz, teraz migotał. Co chwilę odzyskiwał i tracił obraz. Po chwili odzyskał ostrość. Lecz to co na nim zobaczyłam sprawiło, że mimowolnie cofnęłam się o krok.

KrólowaWhere stories live. Discover now