- Do Krystyny jechać nie mam zamiaru. A Jarosław pewnie znowu zabiera swoich do ciepłych krajów - wywrócił oczami, a ja odetchnęłam z ulgą.

- Kamień z serca. To skoro zostajemy, to może zaprosisz Martę do nas? Chyba, że ma już plany - zaproponowałam, bo chciałam ją poznać. A święta to dobry czas.

- Zapytam przy następnej okazji - ziewnął szeroko. - A tobie się chce wigilie przygotowywać? - zaśmiał się. - Przecież to będzie kilka godzin w kuchni.

Dobrze wiedział, że nie lubię sterczeć tak długo przy garach, ale z drugiej strony, jeśli do czegoś się zobowiązałam, to zawsze swoje zadanie wypełniałam najlepiej jak potrafiłam. I chociaż perspektywa ugotowania tylu potraw mnie nie zachwycała, to nie zamierzałam się skarżyć.

- Nie myśl sobie, że ty będziesz się lenił. Pomożesz mi! - zaśmiałam się, widząc jego skrzywioną minę.

- Kobieto, miej litość! Poza tym my w wigilię jeszcze mecz gramy! - przypomniał sobie nagle, wykrzykując to radośnie.

- Gracie w wigilię?! To kiedy ja to wszystko przygotuję? Przecież nie opuszczę meczu. - I cały dotychczasowy entuzjazm opadł, bo naprawdę chciałabym zobaczyć mecz na żywo, a jednocześnie przygotować wigilię. Ale to niemożliwe. Zwiesiłam głowę, zastanawiając się, jak rozwiązać ten problem.

- W takim razie będziemy mieć nietypową kolację, a Martę zapytam, czy się na coś takiego pisze. Co ty na to?

- Będzie wigilia bez wigilii? - zapytałam, parskając śmiechem.

- To po prostu będzie skromna wigilia. Przyjedziemy po meczu, trochę ci pomogę i coś tam upichcimy. Nie musimy mieć dwunastu potraw.

- Mój brzuch aprobuje ten pomysł. Trener też - wyszczerzyłam się do niego i w zdecydowanie lepszym nastroju ruszyłam do siebie.

Ostatnie dni przed świętami minęły zdecydowanie za szybko. W piątek, po uroczystym apelu w szkole, razem z Idą poszłyśmy do galerii na świąteczne zakupy. Z początku razem szukałyśmy prezentu dla Damiana, Pawła, jej rodziców i brata oraz dla Kuby. Ida uparła się, że da mu go anonimowo. Chciałam jej przemówić do rozumu, ale się uparła. Zostawiłam więc ten temat i zajęłam się wybieraniem podarunków. Dla Pawła wzięłam książkę o medycynie niekonwencjonalnej, bo wiedziałam, że się tym interesował. Damianowi postanowiłam kupić jakąś elegancką koszulę, bo zawsze narzeka, że ma ich za mało. Wybrałam taką w odcieniu beżu. Miałam nadzieję, że mu się spodoba. Kiedy Ida również znalazła coś dla swoich bliskich, postanowiłyśmy się rozdzielić, by kupić prezenty dla siebie nawzajem. Ja miałam w planach również wybranie coś dla Michała, ale nie chciałam, by Ida wiedziała, co mu kupię. Po godzinie spotkałyśmy się w kawiarni tej samej, z której kiedyś odbierał nas przyjmujący. Nie była daleko od galerii, a po drodze do niej, można było wejść jeszcze do kilku ciekawych sklepów. I właśnie tam się udałam. Ostatnio, przechadzając się tamtą drogą, na wystawie zauważyłam jedną rzecz, która sprawiła, że na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. I już wiedziałam, co dam Michałowi w prezencie.

Weszłam do środka sklepu i rozejrzałam się uważnie. Kubek z napisem 'Nie bądź ponurakiem' od razu rzucił mi się w oczy. Zapłaciłam za niego i schowałam do torebki, by się nie zbił. Może to banalne. Sam kubek na pewno. Ale jego przekaz już nie. Bo właśnie tak nazwałam Michała, kiedy go sprowadziłam z drogi smutku i wiecznej żałoby. Nazwałam go ponurakiem. I miałam nadzieję, że ten prezent, tak samo jak u mnie, przywoła to wspomnienie i sprawi, że na jego twarzy wykwitnie uśmiech.

Weszłam do kawiarni, dostrzegając przy jednym ze stolików Idę. Jej kupiłam książkę o wiele mówiącym tytule 'Desperacki krok'. Ale to bardziej po to, by się z nią podroczyć. Do tego dobrałam również zestaw pięciu naprawdę ślicznych par kolczyków. Ida uwielbia kolczyki. Codziennie zakłada je do szkoły. Dla mnie to utrapienie, bo wiecznie gubiłam zatyczkę.

Dosiadłam się do niej i zaczęłyśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym. Dużo się śmiałyśmy, trochę ponarzekałyśmy, wypiłyśmy po ciepłym cappuccino i zjadłyśmy po kawałku ciasta. To było naprawdę przyjemne popołudnie.

- To co kupiłaś Michałowi? - zapytała nagle, sprawiając, że śmiech zamarł mi na ustach.

Odwróciłam się w jej stronę zaskoczona, że porusza ten temat.

- Nie rób takich wielkich oczu. Łatwo cię rozgryźć. Nie jesteś dziewczyną, która nie kupiłaby prezentu dla osoby, którą widuje tak często. Nie chciałaś tego zrobić przy mnie, więc jestem bardzo ciekawa, co cię z nim tak naprawdę łączy.

Jej bezpośredniość czasem mnie zadziwiała. Jej umiejętność składania faktów w logiczne wnioski również. Zastanowiłam się chwilę nad tym, co jej odpowiedzieć, ale chyba nie było sensu kłamać. Zbyt wiele się domyśliła, by ją zbyć zwykłym 'jesteśmy przyjaciółmi'. Chociaż tak się składało, że nadal pozostawaliśmy na tej stopie relacji i nie byłoby to kłamstwo.

- Zwykła przyjaźń. Ale masz rację. Nie mogłabym mu nie kupić prezentu - odpowiedziałam trochę wymijająco.

- Zakochałaś się w nim, prawda? - Bezpośrednia do bólu.

- Zainteresowałam lepiej brzmi, kiedy sama nie potrafię zinterpretować swoich uczuć.

Naprawdę nie było sensu kłamać, a ukrywanie przed nią prawdy było uciążliwe. W gruncie rzeczy była moją najlepszą przyjaciółką i mogła mi coś w tej sprawie doradzić. Oby tylko nie to samo, co Damian, który przez ostatnie dwa tygodnie ciągle mi powtarzał, bym mu powiedziała. Było to wkurzające.

- Jesteś okropna. Nic mi nie powiedziałaś - oburzyła się na niby.

- Tak. Masz rację. Ale w sumie wie tylko Damian, który był świadkiem mojej lekkiej załamki i wydusił to ze mnie.

- Wie, że chodzi o Michała? - zapytała, unosząc brwi w zdumieniu, na co kiwnęłam twierdząco głową. - I dobrze. Skoro nadal żyjesz, to znaczy, że nie ma nic przeciwko. A Michał? Wie? - Pokręciłam znów głowę. Tym razem zaprzeczając. - Jesteś idiotką - stwierdziła, kręcąc głową z politowaniem.

- I kto to mówi. Nadal jak kretynka czekasz, aż to Kuba zrobi pierwszy krok? - warknęłam z irytacją.

Spojrzałyśmy na siebie i w tym samym momencie zaczęłyśmy się śmiać.

- Obie jesteśmy siebie warte - podsumowała, po czym zażądała pełnej relacji z moich spotkań z Michałem. Nie miałam jak się wykręcić, więc zaczęłam opowiadać. Co dziwne, wspomnienia nie przywołały smutku, raczej uśmiech, kiedy przypominałam sobie, jak oddał mi swój szalik, zawijając go wokół mojej szyi. Albo kiedy zatrzymał mnie na klatce, twierdząc, że mam przestać przepraszać za wszystko. Albo kiedy odwiedził mnie na treningu i na nim został. Przypomniałam sobie słowa Konrada. Czy już wtedy było widać, że nie był mi zupełnie obojętny?

Jeszcze godzinę spędziłyśmy na rozmowie, a potem stwierdziłyśmy zgodnie, że czas wracać do domu, by Damian znów nie wysłał po nas pościgu. Rozstałyśmy się pod kawiarnią, cmokając się w policzki na pożegnanie i ruszyłyśmy każda w swoją stronę. Czekał mnie trochę dłuższy spacer, ale nie narzekałam. Nie było jeszcze późno, słońce nadal stało no niebie i chociaż mróz dawał się we znaki, to nie zwracałam na niego zbytniej uwagi. Szłam przed siebie, odrobinę zamyślona, rozpamiętując ponownie w głowie te miłe chwile w towarzystwie Michała.



Nudne jak flaki z olejem, no ale musicie wybaczyć. Przejściówki też są potrzebne. Tak samo jak zapychacze. ;D

Nie wiem, jak ma się ten gif do treści rozdziału, ale Damian jest tam zdecydowanie kochany, jak tak skacze za tą piłeczką. XD

Serca DekalogWhere stories live. Discover now