16

2.7K 203 48
                                    

– Kamila, ktoś do ciebie – za parawan weszła Aneta z dziwnym wyrazem twarzy.

– Jestem dzisiaj zajęta do końca dnia. Jak ma czas, niech umówi się na inny dzień.

– Ale to nie klient.

– A kto? - powiedziała, nadal nakładając farbę.

– Sama zobacz. Chce z tobą rozmawiać.

– Dobrze – westchnęła Kamila – zaraz przyjdę.

Kiedy tylko weszła do salonu, od razu zastygła w bezruchu. Czuła, jak jej serce zaczyna szybciej bić, a krew buzuje w skroniach. To był on. To mógł być tylko on, by jej zmysły tak szaleńczo zareagowały. Stał pośrodku salonu i patrzył na nią, a w niego także się wpatrywano. Wszystkie obecnie w salonie klientki były kobietami i tak jak Kamila, nie mogły oderwać od niego wzroku.

Wyglądał niewyobrażanie dobrze. Miał na sobie elegancki czarny garnitur zapięty niedbale na jeden guzik, białą koszulę i krawat. Krawat! Kamila nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jeszcze nigdy nie widziała go w krawacie. Nawet na ślubie Poli i S.T. nie miał go na sobie. A teraz proszę – pan elegancik i przystojniak w jednej osobie, stał sobie jak gdyby nigdy nic w jej salonie, z rękami w kieszeniach. Czego mógł od niej chcieć? Nerwowo przełknęła ślinę, zdając sobie sprawę ze swojego wyglądu i ubioru ...

... Już sam widok jej twarzy umocnił go w słuszności swojego postanowienia. Uśmiechnął się do swoich myśli. Jak zawsze jej włosy były spięte w nieładzie. Miała na sobie poplamiony od farby fartuch, a pod nim jakąś bluzeczkę i różowe spodnie z dresu do pół łydki plus trampki w jakieś kwiatowe wzory. Niepewnie zdjęła foliowe rękawiczki i odłożyła je na bok. Podeszła bliżej niego i zapytała, o co chodzi.

– Czy możemy porozmawiać?

– Słucham.

– Na osobności?

... Kamila spojrzała lekko w bok. Wszyscy na nich patrzyli.

Wyszli na ulicę. Czekała cierpliwie na to, co mam jej do powiedzenia. On tylko lekko się skrzywił i potarł brodę, dając jej znak oczami, by obejrzała się za siebie. Wszyscy w salonie bez skrępowania nadal się im przyglądali.

– Dobrze, skoro to ciebie tak bardzo irytuje ...

– A tobie to nie przeszkadza? - wszedł jej w zdanie.

Owszem – denerwowało ją to i dodatkowo tremowało. Nie! On już jej nie tremuje. Jest jej obojętny ... Westchnęła ciężko, myśląc o swojej naiwności i głupocie. Miesiąc ciężkiej pracy wmawiania siebie obojętności w stosunku do niego, właśnie runął w gruzach.

– Dobrze, porozmawiamy u mnie w mieszkaniu.

Weszli do budynku i ruszyli schodami na czwarte piętro. Nie obchodziło ją wcale to, że zobaczy jej biedny pokój. Chciała, by powiedział to, co ma jej do powiedzenia i zniknął z jej życia. A wtedy ona na gruzowisku swoich urojeń, ponownie wzniesie twierdzę obojętności.

Weszli do pokoju. On stanął bliżej okna i cały czas się jej przyglądał. Zamknęła drzwi. Zerknęła ukradkiem na telefon, który miała w kieszeni fartucha. Było na nim pięć nieodebranych połączeń od Poli.

„Pewnie wiedziała, że tu przyjdzie, ale teraz to już bez znaczenia."

Ponownie włożyła go do kieszeni i spojrzała na Alka.

– Słucham? Czemu to zawdzięczam tę wizytę?

– Zawdzięczasz ją mojemu bratu – odparł, ale jakby od razu zamilkł ...

Lepiej (LLI 1.0)Where stories live. Discover now