4

4K 264 31
                                    

Siedziała w oknie i patrzyła na ulicę. W mieszkaniu było coraz więcej gości. Koleżanka robiła imprezę z okazji rozpoczęcia stażu, a jej wcale to nie cieszyło. Od trzech tygodni nie opuszczała jej chandra. Od czasu, gdy on zniknął ...

To jemu zadała pytanie o to, co zrobi, gdy ona zniknie z biura, zapominając o sobie. Powinna w pierwszej kolejności siebie zapytać, jak będzie się z tym czuła, gdy to on zniknie z jej życia. Jej cichy adorator przestanie ją obserwować. A tak właśnie się stało i nie mogła tego przeboleć.

Pierwszy tydzień od ich rozstania minął jej wolno, ale w miarę spokojnie. W drugim każdego dnia szła do biurowca ze ściśniętym gardłem, chcąc go w końcu zobaczyć. Piątkowy wieczór był zaś najgorszy. Wiedziała, że więcej już tutaj nie przyjdzie. Jej praca dobiegła końca. Być może zobaczy go jeszcze kiedyś, gdzieś w oddali i na tym się skończy. Ale okazji do rozmowy może już nie być.

To wszystko przytłoczyło ją ogromnie. Miała wrażenie, że upadła i nie może się podnieść z tej beznadziei. Bolało ją wszystko, a najgorsza była myśl o nim.

Jak mogła się tak pomylić? To nie było ciekawe doświadczenie. Dla niej stało się o wiele więcej. I nie chodziło jej tylko o wspólną noc, kiedy widzieli się po raz ostatni. To zdarzenie uświadomiło jej tylko w jak dużym błędzie była, nie zachowując się ostrożniej i rozważniej.

Ale mleko się już rozlało i mogła nad nim tylko płakać. Teraz już wiedziała, jak to jest z nim być. Każde ich spotkanie w biurze nieświadomie zbliżało ją do niego. Było to o tyle dziwne, że wcale tego nie chciała, nie dążyła do tego. W sumie to była jego wina, gdyż on pierwszy okazał zainteresowanie jej osobą. Owszem, może i nie była obojętna na jego adorację, ale to on wykonywał pierwszy ruch. To on podszedł do niej z tamtą wróżbą, odwiedził w domu, pocałował. A jeśli wrócił do kraju i chciałby ją zobaczyć, to znał przecież adres.

„Niepotrzebnie do niego poszłam. Gdyby to się nie stało, na pewno teraz było mi łatwiej pożegnać się z nim. Tak! Żegnaj. Do wiedzenia."

Nagle zauważyła jakąś postać, idąca ulicą. Na początku myślała, że to tylko jej wyobraźnia, ale kiedy przekroczyła jezdnię, była już prawie pewna, że to on. Przestraszona zbiegła po schodach i nagle się zatrzymała. S.T. szedł wolno korytarzem. Podeszła do niego.

– Co ty tutaj robisz?

– Szukam cię – odpowiedział i delikatnie dotknął jej ramienia.

Ale ona ruszyła się, zmuszając go do cofnięcia ręki.

– Szukasz mnie?

– Tak, byłem u ciebie w domu. Twoja sąsiadka podała mi ten adres.

– W takim razie po co?

– Słucham? – przyglądał jej się uważnie.

Zrozumiał już, iż nie cieszyła się z tego, że go widzi.

– Po co mnie szukasz?

– Chciałem cię zobaczyć... - ale widząc jej minę, zamilkł. – To dla ciebie – i podał jej małe, podłużne pudełeczko.

– Co to takiego?

– Zobacz.

Powoli otworzyła i ujrzała przepiękny wisiorek z serduszkiem. Łańcuszek był srebrny i bardzo delikatny. Łączył się z serduszkiem kilkoma zielonymi kamykami, zaś samo serce było z jakiegoś przeźroczystego szkła. Zamknęła pudełko.

– Dziękuję, ale nie mogę tego przyjąć – i włożyła mu je do ręki. - Wybacz, jestem teraz zajęta.

Odwróciła się i odeszła. Zaczęła iść po schodach.

Lepiej (LLI 1.0)Where stories live. Discover now