11

3.4K 193 68
                                    

Stali na korytarzu.

- Musimy porozmawiać - powiedział, patrząc w jej twarz.

Wzrok miała nieobecny. Teraz już wiedział, na czym polegała siła tej dziewczyny. Dlaczego tak bardzo lubił na nią patrzeć i przebywać w jej towarzystwie. Kiedy ją widział, cały strach i niepokój dochodził. Niczym niezmącony spokój ogarniał jego ciało i umysł. Błogi stan, którego tak bardzo mu brakowało. Powinien być teraz zdenerwowany, a może wręcz wściekły na siebie. Nie był zadowolony z tego, co się przed chwilą stało. Z tego, jak musiała poczuć się Pola w tak niemiłej sytuacji. Ale czuł spokój. Kiedy tylko była w pobliżu, dawała mu poczucie bezpieczeństwa. Nie wiedział już teraz, czego tak bardzo się bał, przed czym uciekał. Rodzina, praca, pieniądze, kobiety - to wszystko nie dało mu nigdy tego, co kilka chwil spędzonych razem z nią. Było to tak naturalne, że niedostrzegalne. Ale patrząc teraz w jej twarz, wiedział, że znalazł swój cel w życiu. I nie może jej stracić z oczu. Nigdy.

- Nie wiem, czy chcę ... - powiedziała niedbale, czując narastające w sobie uczucie rozpaczy. - Czy jest o czym? - I spojrzała na niego, w jego czujne oczy. - Przecież wiedziałam ...

- Jeśli nie porozmawiam z tobą dzisiaj, wiem, że cię stracę.

Pola spuściła wzrok, czując ciężar jego słów na swoich rzęsach.

„W takim razie niech się to skończy ... Nie!"

- Chodź - odezwał się. - Porozmawiamy, ale nie tutaj.

W drodze do jego mieszkania cały czas milczeli. Kiedy dwukrotnie zatrzymali się na światłach, Pola miała ochotę tak po prostu wysiąść z tego samochodu i nigdy więcej się za siebie nie oglądać. Nigdy więcej nie oglądać się na niego. Miał rację - po dzisiejszym wieczorze nie chciała go więcej widzieć. Ale czy to, co jej powie, może cokolwiek zmienić? Nie chciała nigdy więcej przeżywać takiego upokorzenia, czy to w towarzystwie najbliższych, czy też obcych osób. Stała się tą, która sypia z czyimś facetem. A raczej spała - o jeden raz za dużo. Zależało jej na nim i to bardzo, ale czy to, co się dzisiaj zdarzyło, nie było dostatecznie silnym argumentem, by skończyć tę błazenadę? Niemożliwym było dalsze spotykanie się na neutralnym gruncie. Nawet jeśli on chciał tylko na nią patrzeć.

„Jeszcze trochę - dodawała sobie otuchy w duchu. - Kilka chwil i będziesz wolna."

Wolna? Tylko w jakim sensie? Oczywiste było to, że nie uwolni się od niego tak łatwo. Od myśli o nim.

Weszli do jego mieszkania, a ona tak jak poprzednio nie zdjęła kurtki, tylko czekała na to, co ma do powiedzenia, starając się opanować rozpacz i strach.

- Może usiądziemy - zaproponował.

- Wolę postać.

Za plecami miała drzwi wejściowe i wolała, by szybka droga ewakuacyjna nadal pozostawała wolna od przeszkód. S.T. chciał chyba nalegać, ale szybko zmienił zdanie.

- Przepraszam cię za Weronikę. To nie był atak wymierzony w ciebie.

"No pewnie, przecież nie wiedziała, kto z tobą aktualnie sypia" - podpowiedział jej jakiś złośliwy głos w głowie.

- Ona ma już taki charakter. Lubi pokazywać swoją władzę nad ludźmi.

- A ja myślę - wypaliła nagle jak nie ona, - że jest jej obojętne, z kim się spotykasz, byleby być na szczycie twojej listy.

S.T. momentalnie znieruchomiał i zamilkł. Jakby wszystko to, co chciał jej opowiedzieć ... Być może to, co sobie przygotował w głowie podczas drogi do mieszkania, rozsypało się w drobny mak. I nie mógł tego tak szybko pozbierać. Nie wydawał się jednak równocześnie zdenerwowany tym faktem.

Lepiej (LLI 1.0)Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ