Rozdział 20

4.4K 272 17
                                    

/W KOŃCU DYALN! Rozdział nie sprawdzony (przepraszam za błędy) +trochę przesłodzony 😜 miłego czytania i komentujcie!
Ps. W załączniku jeden z prezentów od Dylana:(💗

Aubrey's POV;

-Aubrey! –krzyknął z dołu tata. –Spóźnimy się! –złapałam szybko za moją musztardową parkę i zbiegłam na dół. W drzwiach stał już wkurzony Charlie. –Jak przez ciebie wpakujemy się w korki!

-Już przestań tylko ruszaj! –powiedziałam, a tata w końcu odpalił samochód. Ochłonął i ruszyliśmy. Jechaliśmy na lotnisko odebrać moich przyjaciół. Byłam tak podekscytowana i zdenerwowana, że na początku nie chciałam po nich jechać. Czym zdenerwowana? Nie wiem. Nie mogło się im tu nie spodobać, bo przecież to cholerny Londyn, ale i tak wciąż mnie ściskało w żołądku. Zobaczę Dylana!

-Zobaczę Dylana. –odezwał się tata. Dosłownie  jakby czytał mi w myślach. Spojrzałam się na niego krzywo a on posłał mi pytające spojrzenie. To było dziwne. Znaczy się, zawsze było dziwne to, że bardziej lubił jego niż mnie.

-Mam wrażenie, że już mnie nie kochasz. –mruknęłam i odwróciłam wzrok w drugą stronę. –Tylko go nie adoptuj. –powiedziałam oschle, a ja jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.

-Kochanie przecież wiesz, że Dylan jest dla mnie jak syn. Cody też, ale to gej i bardziej bawi się w te dziewczęce sprawy. Jednak wole Dylana. –nie skomentowałam tego, ale to było dość zabawne jak mówił o Codym.

W końcu dojechaliśmy na miejsce. Stanęłam w drzwiach na lotnisko i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Weszłam w jego głąb. Zobaczyłam sporą grupę idącą z walizkami w stronę wyjścia. Gdy się zatrzymałam dostrzegłam z oddali Crystal ciągnącą Daniela za rękę, uśmiechającą się od ucha do ucha, a na hali było słychać tylko ją –przyjechali!


-TO AUBREY! –w końcu krzyknęła zauważając mnie w oddali. Pobiegła w moją stronę w ogóle nie przejmując się walizkami. Zostawiła wszystko na głowie Shermana. –Tęskniłam ty głupia pipo!

-Zaraz mnie udusisz... -ledwo mogłam wydusić z siebie te trzy słowa. Crystal zawsze trzymała mnie za szyję i nigdy nie przejmowała się tym, że nie może mnie w końcu udusić.

Po minucie dołączyła do nas cała reszta, która ciągnęła za sobą duże walizki i jakieś torby. Cody i Tyler od razu przywitali mnie całusami, potem poszli przywitać się z moim tatą. Przywitałam całą resztę, wraz z Louisem, który był bardziej podekscytowany ode mnie. Obiecałam mu pokój z Codym, więc wyobraźcie sobie szczęście tego cholernie zakochanego geja. Brakowało mi tylko jednej osoby. Rozejrzałam się jeszcze raz dokładnie po pomieszczeniu.

-Chyba wiem kogo szukasz... -uśmiechnęłam się rozpoznając ten przeuroczy głos. Odwróciłam się i taktaktaktak!


-Dylan! –rzuciłam mu się na szyję. Pachniał słodko i męsko, po swojemu, tak jak uwielbiam. Był ubrany w czarne dresy, białe reeboky cl i czarą bluzę adidasa. Jego włosy były lekko przylegające do czoła, a oczka zaspane. Wyglądał wręcz przeuroczo. Odsunęłam się od niego by przyciągnąć jego twarz do pocałunku. Dylan od razu złapała mnie za pupę i podsadził do góry. Owinęłam swoje nogi wokół jego bioder wciąż nie przestając go całować.

-Dobra –odezwał się Cody a ja oderwałam się od Dylana ze smutną miną  zwracając uwagę na przyjaciela stojącego za mną. –Zajmiecie się sobą później! Teraz jedziemy do domu.

Niechętnie zeszłam z Dylana i razem ruszyliśmy w stronę drzwi od razu wpadając na mojego tatę. Modliłam się by nie skomentował całej sprawy ze mną i chłopakiem. Nie wiem Nawet czy to widział i jeśli nie to na moje szczęście. O Dylana się nie martwię, bo to przecież oczko w głowie mojego taty.

Something New  » Dylan O'Brien (ukończone)Where stories live. Discover now