Rozdział 2

5.4K 269 74
                                    

-Proszę, uważaj na siebie! –Powiedział Charlie i przytulił mnie tak mocno, że poczułam jak wszystkie moje żebra właśnie się kruszą.

Staliśmy na środku lotniska; ja, Charlie, Camila, Dean, Ginny i Mark przytulając się i żegnając. Nie mogłam znieść widoku płaczącej dziewczyny. Objęłam ją mocno i wręczyłam jej mały prezent, który kupiłam jej dzisiaj rano będąc z Camila na zakupach. Uśmiechnęła się i otarła łzy z policzków mówiąc, że jest strasznie głupia.


Wszyscy odprowadzili mnie pod samą bramkę. Ostatni raz przytuliłam się z tatą i kiedy już przekroczyłam linię, która oddzielała mnie teraz od moich przyjaciół czułam, że nic mnie już nie powstrzyma.


Zajęłam swoje miejsce w samolocie standardowo przy oknie. Nie patrzałam w nie, kiedy samolot wzbił się w powietrze. Nie miałam, czego podziwiać, poza tym widziałam już ten widok. Wtedy wydawał się być najgorszym ze wszystkich, nie chciałam teraz tak myśleć. Wciągnęłam koc na swoje nogi i założyłam słuchawki włączając ostatecznie piosenkę We The Kings – Art Of War. Położyłam głowę na siedzeniu i zamknęłam oczy. Za trzy godziny ląduje w Nowym Jorku!

***

Kiedy w końcu wylądowaliśmy na lotnisku JKF czułam wszystko sto razy mocniej. Szczęście, podekscytowanie a nawet adrenalinę, która jakoś przejęła nade mną władzę. Przed lotniskiem czekała już na mnie Crystal, Holland, Cody i Max. Nie muszę mówić, że rozpłakałam się jak nienormalna na ich widok. Rzuciłam walizki na ziemię i zatrzymałam się przed nimi tym samym wszyscy rzucili mi się na szyję. Z dziewczynami nie mogłyśmy zatrzymać łez. Cody i Max przewrócili oczami i pocałowali mnie w policzki z dwóch stron łapiąc za moje walizki i prowadząc mnie do samochodu.

-W końcu jesteś z nami! –Krzyknęła z podekscytowania Roden. Uśmiechnęłam się do niej i przytuliłam ją jeszcze raz. Nie mogłam uwierzyć, że ona jest żywa, że mogę ją dotknąć.


Przez całą drogę do akademika rozmawiałyśmy o tym, co działo się przez te całe dwa dni odkąd oni wszyscy znaleźli się w Nowym Jorku. Niemal, że pisnęłam, kiedy dowiedziałam się o tym, że Liam dostał się już do naszej szkoły i za rok będzie uczęszczał do niej z nami.


-Dzisiaj jest impreza taka zapoznawcza w bractwie Beta. –Oznajmiła, Crystal kiedy Max zaparkował swój samochód przez Akademikiem. Obłożony był czerwonymi cegłami, białymi wykończeniami a nad drzwiami wisiał wielki napis „WELCOME IN BETA". Przekroczyłam próg i poczułam jak odbiera mi mowę. To było zbyt piękne by mogło być prawdziwe.


Na wstępie od razu poznałam naszego dziekana i jeszcze innych kilku uczniów, którzy sprawowali władzę i opiekowali się świeżakami. Później Crystal i Holland zaprowadziły mnie wzdłuż korytarza na sam jego koniec. Weszliśmy po schodach na górę i znów przemierzyłyśmy kilka metrów korytarzu omijając innych uczniów zamieszkałych w akademiku.


-To nasz pokój! –Prawie pisnęłam, kiedy Reed stanęła przed drzwiami naszego pokoju otwierając je. Weszłam do środka i zaczęłam skakać z podekscytowanie. Nie mogłam przestać to było silniejsze ode mnie. Dziewczyny przyłączyły się do mnie i wskazały mi moje łóżko, szafkę i toaletę. Cholera, jako jedyne miałyśmy swoją własną łazienkę w pokoju na dodatek z wanną. Pewnie każdy nam zazdrościł, albo nie wiedział, że coś takiego tu istnieje. Przynajmniej nie mogłam nie martwić się grzybicą stóp i innymi chorobami korzystając ze wspólnej/publicznej toalety w akademiku.


-I jak młoda? –Odwróciłam głowę i zastałam za sobą opierającego się o futrynę w drzwiach, Poseya. Rzuciłam się mu na szyję i mocno przytuliłam. Chłopak podniósł mnie a ja objęłam swoje nogi w jego pasie. Pachniał tak dobrze a ja nie mogłam powstrzymać się od nie uronienia choćby jednej łzy ze szczęścia. Tęskniłam za nim niemiłosiernie.

Something New  » Dylan O'Brien (ukończone)Where stories live. Discover now