Rozdział 7

5.3K 274 39
                                    

Aubrey's POV;

-Cholera! Dzisiaj pierwszy dzień szkoły! -krzyknął Cody kiedy wszyscy biliśmy już w drodze na uniwersytet Columbi. Byłam podekscytowana jak nigdy wcześniej nową szkołą. W końcu to już nie liceum. Najlepszy i najgorszy czas w moim życiu za mną, czas napisać nowy rozdział.

-Oficjalnie jesteśmy już prawie starsi. -oznajmił Sherman, kiedy wchodziliśmy po schodach naszej nowej szkoły. -Czuje jak mi strzyka w kościach. -prychnęłam i zgodziłam się z nim. Ten czas szybko leci i zanim się obejrzę będę siedziała w bujanym fotelu przy kominku, przykryta kocem i piła już dziesiątą herbatę tego dnia.

Wstrzymałam na chwilę oddech, kiedy przekroczyłam próg Uniwersytetu. To było jak uderzenie młotem o ścianę, w tym przypadku jak uderzenie w płuco. Staliśmy na środku rozciągającego się w dłuż nas korytarza. Był ogromny i zdawał się nie mieć końca. Na wstępie przywitali nas starsi uczniowie wraz z nauczycielami. Wręczyli nam mapy szkoły i kody do szafek życząc nam tym samym dobrego pierwszego dnia w szkole. Już od początku zapowiadał się świetnie.

Nasze szafki znajdywały się prawie obok siebie. Od mojej do Codiego dzieliły nas dwa białe drzwiczki. Crystal jak na nasze szczęście dostała szafkę obok mnie. Nasze były nowe i schludne, oraz takie czyste ale rozglądając się dookoła mogłam zauważyć różne rysunki, naklejki i napisy na szafkach starszych uczniów. Niektóre były podpisane tylko imieniem przez co nie wyróżniały się za bardzo z nich wszystkich. Nikt nie zwracał na nie takiej szczególnej uwagi.

-Słyszałam, że zwyczajem jest tutaj przyozdabianie swojej szafki. Wiesz w końcu to szkoła artystów. Musi być oryginalna ale też schludna i czyta. -oznajmiła mi Reed. Już robiłam swój własny projekt drzwi. Skoro miał być oryginalny to będzie jak najbardziej.

Cała nasza grupka zebrała się przed szafką Poseya sprawdzając i porównując swoje plany. Z tego iż wybrałam zupełnie inny kierunek na większość zajęć musiałam uczęszczać sama. Wszyscy mogliśmy spotkać się na lekcjach z języka angielskiego, francuskim czy też trygonometrii. Obowiązkowym przedmiotem każdego ucznia, który musiał stawiać się na te lekcje było „wychowanie seksualne". Zajęcia odbywały się na ogromnej auli. Nie rozumiem po cholerę komu taki przedmiot. Większość uczniów umie radzić sobie bez tego, ale mniejsza. Ważne, że nasi chłopacy cieszyli się choć z jednego przedmiotu tak bardzo na swoim kierunku.

-Co masz pierwsze? -zapytała się mnie Holland a ja spojrzałam na swoją kartkę i wyszukałam pierwszej lekcji z rubryki „Poniedziałek".

-Trygonometrie... -powiedziałam skrzywiając się na samą myśl o tym, że sam początek tygodnia będę musiała zaczynać od liczb które działają mi na nerwy przez całe moje życie. Kto lubi cokolwiek co jest związane z matematyką niech idzie do piekła. To zdecydowania najgorszy przedmiot na świecie.

-Ja też. Możemy iść razem. -odwróciłam się za siebie i spojrzałam na stojącego za mną Dylana trzymającego dwie kartki w ręce. Był ubrany w swoje jasne jeansy, białe force i białą bluzkę bez żadnych napisów. Jego włosy były lekko postawione. Uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową podchodząc w jego stronę. Nagle zarumieniłam się na samo wspomnienie o tym co stało się nie cały jeden dzień temu. Próbowałam to ukryć tak by inni nasi znajomi którzy przyglądali się nam z u śmiechami na twarzy się broń boże nie skapnęli o co chodzi.

-To świetnie! -krzyknął Cody oznajmiając nam że wszyscy oprócz Arden teraz zaczynają trygonometrią.
Dziewczyna wybrała profil architektury krajobrazu. Od zawsze marzyła o tym by móc sama coś tworzyć, prawie jak ja. Odprowadziliśmy ją pod jej klasę tym samym zwiedzając większość szkoły. Później sami wróciliśmy się idąc przez cały korytarz bez końca kierując się w stronę sali w której mieliśmy zacząć swoją pierwszą lekcje. A więc zaczynamy.

Something New  » Dylan O'Brien (ukończone)Where stories live. Discover now