-Dzień Dobry kochane świeżuchy! -mój wzrok padł na całkiem przystojnego nauczyciela stojącego na środku sali która przypominała małą aule. Chyba większość klas tak tu właśnie wyglądała. Bolało mnie tylko to że krzesła były tak bardzo nie wygodne a stoliki znajdywały się strasznie nisko. Skończę naukę na Uniwersytecie z krzywym kręgosłupem -super.

-Nazywam się Peter Rowling i moim zadaniem jest was nauczyć liczyć. -oznajmił a po całej sali rozległy się śmiechy i wzdychania dziewczyn które były zapatrzone w nauczyciela jak w obrazek. Nie ukrywam jest całkiem przystojny, ale nie stał się obiektem moich westchnień.

-Chyba zacznę się uczyć. -szepnęła Crystal do mojego ucha a ja z uśmiechem pokręciłam głową. Cała Reed.

-Albo przestań i weź korepetycje. -do rozmowy przyłączył się nie kto inny jak Cody. Miałam ochotę zatkać mu pysk wyrwaną kartką z mojego nowego zeszytu. To była już chyba taka tradycja. Zawsze pierwsza kartka musiała być przeze mnie i Crystal wyrwana. To taki dobry początek na start.

-Na lekcji nie chcę słyszeć żadnych rozmów. Jeżeli przyłapie was na ściąganiu to, to naprawdę źle się dla was skończy. Uczę tak że nawet debil to zrozumie więc dacie sobie radę. Nie udzielam korepetycji drogie dziewczynki. -W tym momencie spojrzałam się na Reed która zawiesiła głowę ze smutku i zaśmiałam się z dziewczyn które wydały z siebie jęk niezadowolenia. Sorry, czy tylko ja jestem tu normalna i nie kręcą mnie starsi, zamężni faceci? -Jakieś pytania to walcie teraz. -dodał na sam koniec.

-Jest pan żonaty? - uniosłam brwi ze zdziwienia. Czy te dziewczyny nie mają żadnego wstydu? Odwróciłam się za siebie i rozejrzałam się po klasie szukając osoby która zadała to głupie pytanie. Ku moim oczom ręki nie podnosiła dziewczyna tylko jakiś chłopak, co?!

-Nie i nie kręcą mnie związki z uczniami. Obojętnie jakiej jesteście orientacji mam to głęboko... doskonale wiecie gdzie. -znów rozległ się jęk a ja złapałam za długopis znów kręcąc głową. Siedziałam w ciszy i czekałam aż zacznie się lekcja. Pan Rowling sprawdził obecność a później złapał za pisak zaczynając pisać temat na tablicy. Do dzieła.

Następne lekcje zleciały mi w miarę szybko i były przeprowadzone mniej więcej tak jak pierwsza lekcja z Panem Peterem. Zapoznanie się z przykładowym systemem oceniania i takie tam. Niektórzy nauczyciele wydawali się serio wymagający i na początku poczułam strach że nie dam sobie rady. Poza tym najgorzej czułam się na tych lekcjach na które musiałam uczęszczać sama. Ale kto jak nie ja?

Na przed ostatniej lekcji, a była nią literatura angielska usiadłam w ławce pod oknem a obok mnie usiadł jakiś chłopak; szatyn o niebieskich jak ocean oczach i bladej karnacji. Uśmiechnął się do mnie kiedy spojrzał w moją stronę a ja odwzajemniłam go. Prawdopodobnie wyglądałam teraz jak ogromny, czerwony pomidor, ale cóż, nie codziennie uśmiechają się do mnie przystojni chłopcy.

-Dzisiaj zaczniemy pracę w grupach. Wiem że to za wcześnie, ale dzięki temu dowiem się jak sobie radzicie. -oznajmiła nauczycielka a ja przeklnęłam w duchu na tę kobietę.

-Louis, Aubrey i Maggie. Wy będziecie razem. Proszę wybierzcie sobie jakąś książkę którą w trójkę znacie bądź kojarzycie i napiszcie co o niej sądzicie. -powiedziała a obok mnie od razu znalazła się dziewczyna o bladej jak śnieg karnacji, pełnych ustach i długich czarnych włosach oraz siedzący obok mnie chłopak do którego szczerzyłam się jeszcze nie tak dawno temu.

Lekcja dobiegła końca a ja byłam zaskoczona tym, że złapałam tak dobry kontakt z Maggie i Louisem. Oboje wydawali się być zabawni i przede wszystkim lubiliśmy tę samą literaturę, tych samych pisarzy i te same książki. Oboje opowiedzieli mi o ich wyborze profili. Louis, zarówno tak jak i ja wybrał tą szkołę w ostatnim momencie, kiedy rozumiał że tak naprawdę pragnie w życiu pisać i tworzyć, natomiast Maggie marzyła o tym od szóstej klasy. Mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Nie kojarzyłam ich twarzy ale przecież tam codziennie przewija się tyle ludzi, że kto by kojarzył.

Razem z Tylerem, Dylanem i Codym wróciłam do akademika. Byłam wykończona dzisiejszym dniem, ale nie na tyle by nie móc wyjść z chłopakami na miasto. Od razu gdy weszłam do pokoju złapałam za swoją torebkę wyjściową i zamknęłam drzwi na klucz tym samym szybko znajdując się w pokoju Poseya gdzie czekali już na mnie chłopcy.

-To gdzie idziemy teraz? -zapytałam się chłopaków kiedy przechadzaliśmy się po galerii. Byliśmy już w trzech różnych sklepach a Cody i Tyler obkupili się prawie po samą szyję. Mi nie rzuciło się nic w oczy więc nic nie kupiłam tak samo jak Dylan. Oboje pomagaliśmy ubrać się chłopakom w jak najlepsze ciuchy i przede wszystkim tak by wyglądali dość przyzwoicie gdy będziemy gdzieś chcieli wyjść na miasto ze znajomymi. To były takie żarty, oczywiście.

-My idziemy jeszcze do dwóch sklepów.

-Mam dooooooooość! -przeciągając to drugie słowo wygięłam plecy i zatrzymałam się na środku sklepu a oni tylko skrzywili się pokazując swoje niezadowolenie.

-Ja też już mam dość. -oznajmił Dylan przecierając swoją dłonią czoło. -Może idźcie na te zakupy a my pójdziemy gdzieś odpocząć. Dzwońcie jakby co... -powiedział i złapał mnie za ramię tak bym poszła z nim. Nie obejrzałam się za siebie ale wyobrażałam sobie miny chłopców. Sama byłam zdziwiona jego zachowaniem.

Wraz z Dylanem wylądowaliśmy w Costa Caffe. Zamówiłam dla siebie sok pomarańczowy i czekoladowe ciasto a chłopak wziął dla siebie to samo tylko że zamiast soku, wodę. Nie rozmawialiśmy o niczym szczególnym. Opowiadaliśmy o pierwszym dniu w szkole i o tym co działo się na zajęciach na których byliśmy osobno.

-I wtedy Tyler skoczył na Daniela i niechcący przyłożył usta do jego warg i cholera to było tak seksownie gejowskie! Powinnaś zobaczyć wtedy minę Codiego! -powiedział Dylan a ja powstrzymywałam się od uronienia łzy od śmiechu. Złapałam się za brzuch ponieważ bolał mnie niesamowicie.

-Chciałabym to widzieć, tak bardzo! -wyprostowałam się na krześle i oparłam się o nie biorąc ostatni łyk soku. Dylan wciąż przyglądał mi się z uśmiechem na twarzy a ja czułam się z tym trochę niekomfortowo. -Proszę nie patrz się tak.

-Dlaczego? -prychnął a ja wzruszyłam ramionami.

-Czuję się trochę dziwnie. -oznajmiłam i zwiesiłam głowę w dół tak by nie musieć patrzeć teraz na niego.

-Wczoraj było fajnie. -powiedział uśmiechając się szeroko do swojej szklanki z wodą. Fajnie? Tak, może było nawet cudownie ale to nie zmienia faktu że to cholernie dziwne.

-Może... Ale teraz czuję się jakbym...

-Masz poczucie winy? -kiwnęłam niepewnie głową. Przewrócił oczami a zaraz po nim zrobiłam to samo widząc jak on to robi.

-Chyba tak, Dylan. Masz dziewczynę a ja naprawdę zachowałam się jak nie ja.

-Ja zachowałem się jak „ja" ponieważ byłem tobą. A tylko przy tobie czuję że jestem sobą.

***

Rozdział nie sprawdzony!

Kochani komentujcie i dajcie votes!
Moze dzisiaj wieczorem pojawi sie kolejny rozdział.

Miłego dnia x

Something New  » Dylan O'Brien (ukończone)Место, где живут истории. Откройте их для себя