~59~

6K 359 15
                                    

- Hej, piękna. - Usłyszałam za sobą przyjemny głos z lekką chrypką. - Miałem zamiar podejść do ciebie i zapytać, czy masz wolny wieczór, ale uświadomiłem sobie, że wieczór to za mało, więc chciałbym zapytać od razu, czy masz dla mnie wolne całe swoje życie. - Chłopak nonszalancko oparł się ramieniem o sklepowy regał tuż obok mnie, patrząc na mnie spojrzeniem, które chyba miało mnie uwieść. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.

- Boże, aleś ty tandetny, Styles. - Poklepałam chłopaka po ramieniu, wyminęłam go i wrzuciłam do naszego wózka z zakupami kolejne produkty. - Chodź, teraz zadanie dla ciebie. Wybieramy alkohol. - Ruszyłam przed siebie, zostawiając pchanie wózka jemu.

- Nie jestem tandetny! - obruszył się i już po chwili zrównał krok ze mną. - Ja tu się staram podtrzymać ogień w naszym związku, żebyś ciągle czuła się adorowana i zdobywana, a ty w ogóle nie umiesz tego docenić!

- Znowu czytałeś jakieś babskie pisemko, kiedy poszłam po podpaski, prawda? - Zmierzyłam go uważnym spojrzeniem. Zacisnął usta, starając się nie dać po sobie niczego poznać. - Mówiłam ci, żebyś nie brał do siebie tego, co tam wypisują. To w większości same głupoty.

- W większości - podkreślił. - Nie, żebym czytał - dodał szybko. Zaśmiałam się cicho kręcąc głową.

- Chodź, specjalisto od kobiecych pism. Musimy się sprężać. Załatw alkohol, a ja skoczę po przyprawy. Widzimy się przy mięsie. - Cmoknęłam go szybko w usta i poszłam w swoją stronę. Co jak co, ale z alkoholem, to on świetnie poradzi sobie sam.

W miarę szybo uporaliśmy się z zakupami, a potem od razu pojechaliśmy do naszego mieszkania. Wciąż ciężko było mi się przyzwyczaić do "naszego", ale powoli szło mi coraz lepiej, jak na tydzień spędzony tutaj.

Weszliśmy do mieszkania, od razu udając się do kuchni. Postawiłam siatki z zakupami na stole i zaczęłam je opróżniać.

- Zostaw to tutaj, ja się tym zajmę - poleciłam. - Możesz się już zabrać za... - urwałam, kiedy obrócił mnie w swoją stronę i pocałował, popychając mnie na stół. - Harry. - Próbowałam powiedzieć, że nie mamy na to czasu, ale jego usta ponownie wylądowały na moich, kiedy podniósł mnie do góry i posadził na blacie. Okej, tylko jeden pocałunek. I może jeszcze jeden. I jeszcze troszkę... Jego usta skutecznie mnie rozpraszały za każdym razem, gdy próbowałam zebrać się w sobie, by go od siebie odepchnąć. Czerwona lampka zapaliła mi się dopiero, kiedy jego dłoń zaczęła sunąć po moim udzie coraz wyżej, aż znalazła się pod moją spódnicą. Złapałam go za nadgarstek i zabrałam jego dłoń. Chłopak wydał z siebie niezadowolony pomruk. - Nie mamy na to teraz czasu.

- Możemy zawsze przełożyć...

- Nic nie będziemy przekładać - przerwałam mu stanowczo. - No już, łap się za odkurzacz, Żabko.

Wywrócił oczami, odsuwając się ode mnie.

- Nie ma co, wiesz, jak zabić nastrój - westchnął. Na odchodne klepnęłam go w tyłek. - Grabisz sobie, kobieto - ostrzegł wytykając w moją stronę palec wskazujący i zniknął w schowku na graty, chwilę później wychodząc z niego z odkurzaczem. On zajął się sprzątaniem, a ja gotowaniem i szykowaniem całej kolacji.

Na półtorej godziny przed przyjściem gości, po raz kolejny upewniałam się, czy wszystko idzie zgodnie z planem.

- Nie stresuj się tak. Wszystko jest dobrze, Myszo - zapewnił mnie Harry, obejmując ramieniem i pocałował mnie w skroń. - Możesz spokojnie zacząć się szykować.

- Tak, chyba najwyższa pora - zgodziłam się, ostatni raz lustrując wzrokiem zastawiony stół. Wszystko jest dobrze. Spojrzałam na chłopaka, obejmując go w pasie. - W takim razie pójdę pod prysznic. - Uniosłam się lekko na palcach i pocałowałam go prosto w usta.

- Uprzątnę kuchnię i pójdę po tobie - odpowiedział.

- Albo... - Złapałam go za rękę, zatrzymując w miejscu. - Moglibyśmy oszczędzić wodę, biorąc prysznic razem - zaproponowałam. - Dla dobra środowiska - dodałam szybko, za co się zaśmiał.

- Hmm... Skoro w grę wchodzi środowisko. - Pocałował mnie, a potem przerzucił mnie przez swoje ramię, kierując się prosto do łazienki.


Ostatnio strasznie ciężko napisać mi coś na to opowiadanie. O wiele łatwiej idzie mi z damaged goods, czy rzeczami, których w ogóle nie publikuję. Dziś udało mi się wykrzesać tylko ten krótki fragment. Chyba powoli tracę serce i pomysł na tą historię. Ciągnę ją tak bez większego celu i sensu, a to oznacza, że chyba najwyższa pora ją zakończyć.

Tylko nawet nie wiem jak.

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz