~5~

7.2K 371 28
                                    

Harry, zgodnie z obietnicą, czekał na mnie pod pracą, kiedy skończyłam swoją zmianę. Wsiadłam do jego auta, zmęczona opadając na siedzenie. Dzisiaj był prawdziwy młyn i ciągłe awarie systemu wcale nie pomagały w sprawnym zakwaterowywaniu gości. Nie miałam nawet chwili, żeby zadzwonić, czy nawet odpisać na jedną z dziesiątek wiadomości od Holly czy Phoebe. Dopiero w aucie zaczęłam je czytać. Najwyraźniej wiedziały już, że ja i Harry jesteśmy razem, bo domagały się potwierdzenia tego z mojej strony i najlepiej jakiegoś dowodu.

- Gadałeś dziś z Niallem albo Zaynem? - zapytałam Harry'ego, odrywając wzrok od telefonu.

- Tak. Uwierzysz, że zaczęli się martwić moim wczorajszym milczeniem? - zaśmiał się. - Kto by pomyślał...

- Zayn pewnie myślał, że zarąbałam się tłuczkiem i zwłoki upchnęłam w lodówce - prychnęłam pod nosem.

- Coś w tym stylu - potwierdził. - Czemu pytałaś?

- Dziewczyny już wiedzą, ale nie do końca wierzą. Obstawiają, że to może być jakiś wkręt chłopaków. Później do nich zadzwonię. - Wzruszyłam ramionami, wrzucając telefon do torebki. Podniosłam wzrok na drogę i zorientowałam się, że nie jedziemy wcale w kierunku mojego mieszkania. - Harry, zabłądziłeś?

- Nie.

- Więc czemu jedziesz do mnie naokoło?

- Bo nie jedziemy do ciebie, Myszko. - Na chwilę oderwał wzrok od drogi, by móc na mnie spojrzeć i posłać w moją stronę szeroki, głupkowaty uśmiech.

- Coś ty znowu wymyślił? - jęknęłam. Szczerze mówiąc byłam trochę zmęczona po pracy i niekoniecznie miałam ochotę wałęsać się teraz po mieście. Najchętniej wróciłabym do mieszkania i ucięła sobie krótką drzemkę.

- Hej, zwolnij z tym entuzjazmem - zaśmiał się, wbijając mi palucha w żebra, na co skrzywiłam się niezadowolona. - Zabieram cię na obiad. Wyczerpałem wszystkie swoje umiejętności kulinarne przy śniadaniu.

- Jakie są szanse, że przed jutrem zregenerujesz zasoby kulinarnych umiejętności?

- Wszystko zależy od tego, jakie podziękowanie za dziś dostanę. - Uśmiechnął się znacząco, przenosząc na mnie spojrzenie, kiedy zatrzymał auto przy skrzyżowaniu. Pokręciłam głową i korzystając z krótkiego postoju, pocałowałam go.

- Na więcej musisz poczekać, aż wrócimy do domu - powiedziałam i puściłam mu oczko. Chłopak zaśmiał się i jeszcze raz przycisnął swoje usta do moich, tym razem jednak na zdecydowanie krócej. Chwilę później kolor sygnalizacji się zmienił i mogliśmy ruszyć w dalszą drogę.

W końcu zatrzymaliśmy się przy jakiejś niedużej knajpie w dzielnicy, w której prawdopodobnie nigdy nawet nie byłam, na ulicy, o której nigdy nie słyszałam. Rozejrzałam się po okolicy.

- Skąd wytrzasnąłeś to miejsce? - zapytałam, kiedy chłopak zamykał auto.

- Ktoś mi je polecił - odpowiedział dziwnym tonem. Miałam wrażenie, że jest jakiś niespokojny. Moje domysły potwierdziły się, kiedy podszedł do mnie i chwytając moją dłoń, mocno ją ścisnął, jakby w poszukiwaniu wsparcia.

- Hej, co się dzieje? - Spojrzałam na niego uważnie, zmartwiona jego zachowaniem. Nie patrzył na mnie, tylko na wejście do knajpy z pustym wyrazem twarzy. W końcu spuścił spojrzenie na moją twarz i uśmiechnął się lekko.

- Wszystko w porządku. - Pochylił się i pocałował mnie w czoło. - Chodźmy, zgłodniałem.

Przez cały nasz pobyt w restauracji, Harry był jakiś inny. Niby starał się zachowywać normalnie, ale widziałam, że jest nieswój. Długo wahałam się, czy zacząć ten temat, ale w końcu nie wytrzymałam. Przesiadłam się z miejsca naprzeciw niego, na drewnianą kanapę obok niego.

- Harry, o co chodzi? - zapytałam niemal błagalnie. - I nie zbywaj mnie, bo widzę, że coś jest nie tak. O cokolwiek by chodziło, możesz mi powiedzieć, wiesz o tym, prawda?

- Tak, wiem. - Uniósł nasze splecione dłonie i pocałował moją. - I dziękuję. Po prostu nie chcę o tym rozmawiać. Jeszcze nie teraz, okej?

- No dobrze - westchnęłam. Wiedziałam, że siłą nic z niego nie wyciągnę, więc musiałam po prostu poczekać...

- Nic złego się nie dzieje - zapewnił. - Nie martw się,

- Pfft! A kto powiedział, że się martwię? - prychnęłam, siląc się na obojętność. Harry zaśmiał się cicho, kręcąc głową.

- No tak... - Pocałował mnie w policzek, a potem wstał. - Poczekaj tutaj. Zapłacę i wracamy do domu.

- Właściwie, to muszę jeszcze skoczyć do toalety. Spotkamy się przy aucie, okej?

Chłopak przytaknął, więc każde z nas rozeszło się w swoją stronę. Szybko załatwiłam naglącą potrzebę i wyszłam z łazienki. Zajrzałam na salę, ale kiedy nie zobaczyłam tam Stylesa, wyszłam na dwór i skierowałam się do jego auta. Tam jednak również go nie było, więc zmuszona byłam poczekać na niego i to kilka całkiem długich minut. W końcu zjawił się, przeprosił za spóźnienie i bez żadnego słowa wyjaśnienia otworzył przede mną drzwi do auta. Miałam przeczucie, że to ma związek z jego wcześniejszym zachowaniem. I choć zaczynało mnie to coraz bardziej niepokoić, postanowiłam poczekać do jutra i dać mu szansę, by sam mi wyjaśnił, o co chodzi.

Po drodze do mojego mieszkania, Harry zatrzymał się przy jakimś niedużym parku i wyciągnął mnie na spacer. Przechadzaliśmy się powoli po alejkach, nie mówiąc za wiele. Po prostu byliśmy obok siebie, trzymając się za ręce i to mi w zupełności wystarczało. Było mi naprawdę dobrze. Humor Harry'ego też nieco się polepszył. Przynajmniej nie był już tak dziwnie nieswój.

W trakcie naszego spaceru zrobiliśmy sobie zdjęcie, które od razu przesłałam do Holly. Dopisałam jeszcze, że zadzwonię do niej później i wszystko wyjaśnię. Odpisała mi jedynie kilkoma wierszami serduszek...

Kiedy w końcu znaleźliśmy się w domu, z jękiem ulgi zsunęłam ze stóp buty, a torebkę rzuciłam na komodę niedaleko drzwi.

- Drzemka? - zaproponował Harry, a ja jedynie pokiwałam głową. Ruszyłam w stronę sypialni, ale chłopak zaszedł mi drogę. Złapał mnie wpół i zarzucił na swoje ramię. Nie chciało mi się nawet karcić go za potraktowanie mnie niczym worek kartofli. Chwilę później rzucił mnie na łóżko i położył się obok mnie, wciskając twarz w moją szyję, którą później od czasu do czasu raczył delikatnymi całusami. Objęłam chłopaka i dłonią zaczęłam wodzić po jego plecach, masując je leniwie, powodując ciche mruczenie chłopaka. Uśmiechnęłam się pod nosem na jego reakcję i kontynuowałam swoje poczynania. Idealny sposób na spędzenie niedzielnego popołudnia.


Jeszcze pół godziny temu postanowiłam, że dodam nowy rozdział jutro. Tak, na pożegnanie przed weselem i wyjazdem. A potem weszłam na Twittera, na swój profil i wyskoczył mi pierdyliard kolorowych baloników. Cóż za niespodzianka. Mam dziś urodziny. To, że ja o tym zapomniałam, to pikuś. Takie dziwactwa mi się zdarzają, zwłaszcza na kacu. Ale to, że moi znajomi, mama też zapomnieli, to już trochę przykre. Dlatego wstawiam rozdział, coby się dowartościować. A co. Bo wiem, że na Was mogę liczyć. Poza tym, jak ktoś upomina się, że ma urodziny, to zazwyczaj dostaje życzenia. Więc ja się bezczelnie upominam u Was, skoro moi najbliżsi mają to gdzieś. (wiem, że trochę dramatyzuję, ale mam urodziny, więc mogę. poza tym, mam kaca i leczę go właśnie piwkiem. nie biorę odpowiedzialności za swoje czyny i słowa...)

Pozdrawiam z samotnym, urodzinowym piwkiem w ręku ;)

P.S. Jestem zbyt leniwa, żeby sprawdzić rozdział, więc wybaczcie błędy.

P.S.2. Chyba trochę zaczynam wychodzić tu na alkoholiczkę. Ale spokojnie, mam to pod kontrolą ;P

The Relationship [h.s.]   [zakończone]Where stories live. Discover now