~33~

5.9K 345 29
                                    

Po śniadaniu, które razem z Harrym przygotowaliśmy również dla Giny i Avy, pojechaliśmy do mieszkania Harry'ego. Tam miałam okazję poznać młodszą siostrę Phoebe. I o ile starszą z panien Irving pokochałam niemal od razu tak drugą... Ciężko było powiedzieć, żebym obdarzyła ją chociaż odrobiną sympatii. Była głośna, strasznie roztrzepana, wszędzie było jej pełno. Do tego bardzo bezpośrednia, a pojęcie wstydu chyba nie istniało w jej słowniku. Kiedy razem z Harry weszliśmy do jego mieszkania, dziewczyna wcale nie speszyła się tym, że jedyne, co na sobie miała to zwykła bokserka i majtki.

- Już wiem, dlaczego ją polubiłeś - stwierdziłam, kiedy znaleźliśmy się sami w pokoju chłopaka.

- Nie łapię - powiedział, szukając w szafie ciuchów na zmianę.

- No, jeśli robi takie pokazy zawsze, to trudno się dziwić - prychnęłam, siadając na jego łóżku. Nie miałam zamiaru ruszać się stąd, kiedy Harry pójdzie pod prysznic. Nie bawiła mnie wizja spędzenia w towarzystwie Ruby choćby pięciu minut.

- Ale to twoje pokazy są najlepsze. - Przechodząc obok chłopak cmoknął mnie w policzek i ruszył do drzwi. Po chwili jednak poczułam, jak materac za mną ugina się, kiedy Harry przyklęknął na łóżku. - I jedyne, jakie chcę oglądać - dodał i przycisnął usta do mojej szyi. Pisnęłam, kiedy zamiast zwykłego pocałunku, on zassał skórę, przygryzając ją lekko.

- Harry, oszalałeś?! - wyrwałam mu się i odwróciłam w jego stronę oburzona. - Wychodzę dziś wieczorem, nie możesz zostawiać mi malinki w tak widocznym miejscu!

- Więc zostawię w mniej widocznym - stwierdził z zadziornym uśmiechem. Nim się zorientowałam leżałam na plecach, a Harry znajdował się nade mną. Zostawiał mi na szyi mnóstwo mokrych śladów, jakby szukał tego idealnego miejsca do zrobienia nieco trwalszego znaku. Jego włosy łaskotały mój dekolt i szyję, przez co non stop śmiałam się i wierciłam pod nim. - Nie da się z tobą pracować, wiesz? - Spojrzał na mnie z zawodem wypisanym na twarzy, chociaż jego oczy zdradzały jego rozbawienie. Odgarnęłam mu włosy do tyłu, by nie zawadzały mi, kiedy wpatrywałam się w jego zielone tęczówki. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Chociaż nie, drugie. Nasza pierwsza randa. W ciemno. Z Jimem i Lou. Zagapiłam się wtedy w jego oczy, które skojarzyły mi się z łąką letnią porą. Może to dziwne, ale pamiętałam to do tej pory. Patrzyłam w zieleń jego tęczówek, przecinaną złotymi plamkami, tamtego wieczoru wspomaganymi przez odbijające się w nich płomienie świec. I choć dziś brakowało blasku świec, które spotęgowałyby efekt, ja nadal widziałam tę łąkę pełną słońca i marzyłam, by się na niej znaleźć. Pamiętam też, jak wtedy pomyślałam, że w tych oczach można by się zakochać. 

No i cóż... zakochałam się.

- O czym myślisz? - zapytał zniżając się, by móc trącić nosem mój nos. Poczułam, jak rumieńce wpełzają na moje policzki. Harry uśmiechnął się, ściągając lekko brwi w zdezorientowaniu. - No co?

- Nie, nic... Głupoty. Nic istotnego.

- Crys.

- Naprawdę! Nic ważnego. Idź pod ten prysznic, bo czas nas goni! - Z trudem zepchnęłam go z siebie, ale zanim wstał i wyszedł, jeszcze na moment przycisnął swoje usta do moich. A kiedy w końcu zostałam sama w pokoju, ponownie opadłam na łóżko, cicho śmiejąc się z samej siebie. No bo kiedy, do cholery, stałam się laską, która tak rozmyśla i rozpływa się nad kolorem oczu faceta? Kto by pomyślał...


Słodkości ciąg dalszy. Ach... ♥

A fanów These Teen Hearts zapraszam na dodatki do tej historii. Odnośnik w linku zewnętrznym :))

P.S. Może jeszcze jeden dziś?


The Relationship [h.s.]   [zakończone]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum